Marina
Pierwsze i każde kolejne muśnięcie jego warg przenosiło mnie w inny wymiar. Zupełnie nie martwiłam się tym, że jego pocałunki dosłownie mnie spalały. Żadna siła nie była w stanie poskromić tego ognia.
Całując go, skupiałam się tylko na tym, żeby nie zapomnieć oddychać, lecz im dłużej trwała ta chwila, tym mniej zostawało mi powietrza.
Płonęłam, choć jego usta były tak nieśmiałe, jak on sam. Niczego nie robił nachalnie. Wszystko było subtelne, czułe i prawdziwe. Wplótł palce w moje włosy dokładnie tak, jak ja wplatałam w jego. Trwaliśmy tak całą wieczność, w idealnej synchronizacji ust i głośno bijących serc. Moje chciało wydrzeć się z piersi, ledwo umiałam je powstrzymać. Każda kolejna sekunda to kolejny wybuchający we mnie wulkan. W końcu wiedziałam, jak smakuje niebo.
W pewnej chwili obojgu nam zaczęło brakować tchu. A cały głód zamiast ustępować, wciąż rósł. Nie wiedziałam, czy będziemy umieli sobie z tym poradzić. Nie chciałam, by oddalał się choć na milimetr, wiedziałam też, że jeśli zaraz nie spojrzymy sobie w oczy, oboje obrócimy się w proch. Starając się jak najdokładniej zapamiętać smak ostatniego pocałunku, odepchnęłam go lekko od siebie. W głowie szalało mi tornado myśli i pragnień. Czegoś równie niezwykłego nie czułam nigdy wcześniej.
Zawstydzona tym, co przed chwilą się wydarzyło, nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, zerkając w stronę oceanu. Czułam jak pocą mi się dłonie.
- Marina - usłyszałam, jak cicho wypowiada moje imię. Jego delikatny głos doprowadzał mnie do szaleństwa. On cały doprowadzał mnie do szaleństwa, ale sama przed sobą bałam się do tego przyznać. Nie umiałam pojąć, co się ze mną działo. Poczułam jego ciepłą dłoń na twarzy. Chcąc, czy nie, spojrzałam w jego kierunku. Serce od razu przyśpieszyło swój rytm. Był tak cholernie przystojny... Przystojny, uwodzicielski, pociągający... Chciałam znów znaleźć się w jego ramionach. Chciałam... całą sobą. Patrzyliśmy tak na siebie w zupełnym milczeniu. Co moglibyśmy sobie teraz powiedzieć? Jedna część mnie marzyła o jego dotyku, druga zaś krzyczała "uciekaj". Cokolwiek się wydarzyło i co się wydarzy, będzie miało skutki już jutro. Ale czy w takich chwilach na prawdę powinno się analizować za i przeciw? Patrzył na mnie najpiękniejszymi oczami na świecie. Nie mogłam uciec. Stawałam się od nich uzależniona.
- Wiesz - zaczął mówić, łapiąc przy tym moją dłoń - motyle w brzuchu to jakieś bzdury. Myślę, że to bardziej stado wściekłych pszczół - oboje zaczęliśmy się śmiać. Atmosfera między nami zrobiła się nieco mniej napięta. Uwielbiałam jego charakter. To, jaki był na prawdę. Im bardziej go poznawałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, jak wiele nas łączy. Czasami aż nie mogłam w to uwierzyć - Nie jest ci zimno? - spytał, podczas gdy ja wciąż starałam się ugasić mój wewnętrzny pożar po naszym pocałunku.
- Jest dobrze.
- "Dobrze" oznacza, że mogłoby być lepiej - spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Lubiłam, kiedy się uśmiechał. Jego twarz miała wtedy zupełnie inne rysy. Stawał się zupełnie innym człowiekiem. Ten uśmiech sprawiał, że gubiłam gdzieś rozsądek. To był ten rodzaj uśmiechu, który chciałabym widzieć nieustannie.
- Myślisz, że mogłoby być lepiej? - sama nie wiem, czemu zadałam takie pytanie. Dobrze znałam odpowiedź.
- Nie wiem - patrzyłam, jak lekki wiatr rozwiewał jego włosy - ale możemy to sprawdzić.
- Jak? - zapytałam, a przez jego twarz przebiegł łobuzerski uśmiech. Nie zdążyłam wziąć pełnego oddechu, zanim wylądowałam na miękkiej poduszce, leżąc. Był tuż nade mną. Jego włosy łaskotały moją twarz.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...