37

135 16 5
                                    

Marina


Dlaczego on musiał być tak piekielnie przystojny? Wszedł do  mojego mieszkania, a ja mimo, że nie pamiętałam naszych wszystkich wspólnych chwil, chciałam jak ta zwariowana fanka, rzucić się na jego szyję. Dziwne? Jeszcze jak... W ogóle pojawianie się jego osoby obok mnie w tak błyskawiczny sposób było nieszablonowe. W końcu czy to normalne, że król popu i wielka światowa gwiazda odwiedza mnie w moim mieszkaniu? W nocy?

-Ty jesteś nocą i tylko noc potrafi Ciebie zrozumieć i zamknąć w swoich ramionach.

- Zwariowałeś?

- Ciemność obdarza nas jakimś dziwnym rodzajem wolności, sprawia, że pozwalamy sobie na bezbronność w najmniej właściwym momencie. Dajemy się jej zwieść, sądząc,że dochowa tajemnicy. Zapominamy, że czerń to nie zasłona, a wkrótce wzejdzie słońce. Na chwilę stajemy się dostatecznie odważni, żeby mówić rzeczy, których nigdy nie powiedzielibyśmy w świetle dnia.

- Michael...

- Ciii... Masz władzę nad moją duszą i ciałem, całą noc przewracałem się w łóżku, myśląc o Tobie. Ponieważ ty przez całą noc robiłaś  to samo, można było prawie uznać, że spędziliśmy  ją razem - powoli odsuwałam się do tyłu, robiąc niepewne kroki; podążał za mną w głąb mieszkania  - Wiem, że w nocy nie jest tak samo jak w dzień, że wszystko wydaje się inne, że nocnych spraw nie sposób wytłumaczyć za dnia, bo wtedy nie istnieją. Poza tym lubię noc. Gdyby nie ciemność, nigdy nie zobaczylibyśmy gwiazd.

- Mike ...

- Uwielbiam, jak mnie tak nazywasz, wiesz?  Pamiętam, jak nazwałaś mnie tak pierwszy raz.

- Nie pamiętam tego -  założyłam ręce za plecami strzelając kośćmi palców.  Szczerze, bardzo chciałabym mieć to wszystko w głowie. Wierzyłam w to wszystko, ale pustka w głowie nie dawała mi spokoju.

-Musisz do mnie nabrać zaufania... Nieważne, jak długo to potrwa... Nawet jeżeli to będzie minuta jednego dnia, dwie minuty drugiego dnia i trzy minuty trzeciego dnia i będzie to trwało latami, nieważne. Bo ważne jest zaufanie. Najważniejsze ze wszystkiego.

-Ale ja Ci ufam, Mike. Po prostu w głowie mam przerwę, nie pamiętam tych momentów. Bardzo chciałabym, ale nie pamiętam...

- Przepraszam, nie powinienem Cię naciskać... - stał przede mną z pomierzwionymi włosami i czekoladowym spojrzeniem. To wszystko wyglądało, jak wyreżyserowany teledysk, a ja w roli głównej wraz z nim.  To nic, że mimo wszystko czułam do niego pociąg... wciąż wydawał mi się obcy choć zarazem czułam, że znam tego człowieka najlepiej na świecie... Nie rozumiałam siebie i nie rozumiałam tego, co działo się w moim życiu. Mimo upałów w moim mieszkaniu nie działała klimatyzacja. Byłam bardzo ciepłolubna. Widziałam, jak w swojej kurtce ma już dość. 

- Rozbierz się - powiedziałam w końcu bez zastanowienia. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało -

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

- Daj spokój, widzę, że ci ciepło.

- Ah tak, rzeczywiście, jakoś nie zwróciłem uwagi. 

- Usiądź, zaczekaj chwilkę. Ja... nie spodziewałam się ciebie, zostawię cie na moment, wyglądam jak sto nieszczęść.

- Dla mnie jesteś idealna - czułam, jak płoną mi policzki - chodź, usiądź obok.

Nie chciałam się upierać. Zajęłam miejsce obok niego, jednak z bezpiecznym dystansem. Nie odrywał ode mnie wzroku, ja zaś przymknęłam na chwile oczy, zaciągając się jego zapachem. To wszystko było tak niezwykle szalone, że sama nie mogłam w to uwierzyć.

- Wszystko w porządku?

- Ta, ja... po prostu... Pozwól mi się z tym wszystkim oswoić. Ogromnie cię przepraszam, że zadzwoniłam, nie powinnam była.

- Tam gdzie przemawia serce, nie wypada, aby rozum zgłaszał wątpliwości.

- Mike, ja... Z jednej strony niczego nie pamiętam, a z drugiej czuję jakąś dziwną siłę, która pcha mnie ku tobie. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale nie potrafię ci teraz tego wytłumaczyć. W dodatku ten sen...

- Właśnie, co to za sen?

- Śniłam, że byłeś obok, przy mnie. Po przebudzeniu bez zastanowienia wybrałam twój numer. Teraz siedzisz tu ze mą, zamiast odpoczywać. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.

-Czas, który spędzamy razem, to melodia, którą można odtwarzać bez końca. Nie przepraszaj. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem.


Michael


Jej słodkie spojrzenie przeszywało mnie całkowicie i przez cały czas  myślałem tylko o tym, jak cudownie byłoby ją przytulić. Nie mogłem. Nie chciałem jej zrazić. W duchu liczyłem na to, że amnezja szybko ustąpi i wrócą do niej wszystkie wspomnienia.

Tak na prawdę był środek nocy, a ona wyglądała na zmęczoną.   Ja mógłbym siedzieć obok niej do samego rana. Czy mógłbym ten czas spędzić lepiej?

- Marina - przerwałem ciszę - powinnaś się położyć.  Jesteś zmęczona. Jeśli zechcesz, zostanę.

Obserwowałem jej reakcję. Widać było, że intensywnie rozmyśla. W końcu odezwała sie cichutko.

- Zostań, skoro już przyjechałeś. To byłoby niegrzeczne z mojej strony, wypraszać cię teraz.

Oboje zareagowaliśmy uśmiechem. Wstałem z kanapy, podając jej dłoń.

-A teraz - szepnąłem jej do ucha - idź do łóżka, albo sam cię tam zaciągnę.


-----------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo czekaliście. Niestety moje zdrowie psychiczne leży i ciężko mi się pozbierać. Mam nadzieję że teraz będzie tylko lepiej.

Pozdrawiam


DANGEROUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz