27

224 17 7
                                    

Marina


Długie chwile jeszcze siedziałam schowana w jego ramionach, bo było mi tam niezwykle dobrze. Odpływałam w całkiem inną krainę, aż w końcu usłyszałam jego cichy, miękki głos.

" Być może mury upadną
A słońce nie będzie chciało świecić
Ale kiedy mówię "kocham cię"
Kochanie, musisz wiedzieć-
To na zawsze"

Kochałam, kiedy dla mnie śpiewał. Zamykał oczy i uśmiechał się, wypowiadając kolejne słowa. Mogłabym tak trwać w nieskończoność. Niestety nie to było moim przeznaczeniem. Ktoś zaczął mocno walić w drzwi. Spanikowałam. Przecież Mike był przy mnie. Nie chciałam tracić czasu

- Mike, proszę, schowaj się gdzieś! - krzyczałam szeptem, jeśli w ogóle tak można - nikt nie może cię zobaczyć!

- Spokojnie- bezszelestnie wstał i zabrał wszystkie swoje rzeczy - będę w sypialni - kiwnęłam głową i czekałam aż zniknie za drzwiami. Odwrócił się, zanim je za sobą zamknął - Marina...

- Tak?

- Załóż szlafrok - no tak, to był niegłupi pomysł. Złapałam szlafrok wiszący przy wejściu i owinęłam się nim porządnie. Dopiero wtedy nacisnęłam klamkę.

- Witaj skarbie  - od progu zrobiło mi się mdło  i niedobrze - mogę wejść?

- Wynocha stąd! Jak śmiesz tu przychodzić?!

- Mamy sobie coś do wyjaśnienia! - syknął i wlazł bez pozwolenia. Tego się obawiałam - ooo, widzę, ze przeszkadzam - wskazał palcem na stojące na stole filiżanki - masz gościa?

- Nie twój interes! Zabieraj mi się stąd w tej chwili!

- Słuchaj dziwko  - niespodziewanie  chwycił mnie za rękę, mocno ściskając - słyszałam, że chcesz zrzec się spadku. A to błąd, duuuuuży błąd.

- Co ci do tego? Puszczaj mnie!

- Myślisz, że przez te wszystkie lata byłem z tobą z miłości? Nie rozśmieszaj mnie! - czułam, jak puchnie mi twarz, często miałam tak w złości, jeśli on zaraz nie wyjdzie, wybuchnę - Całe wspólne życie wyglądałaś żałośnie a w sypialni leżałaś jak kłoda. Mniejsza z tym. Ta twoja  starucha i tak długo żyła. Myślałem, że już nigdy nie kopnie w kalendarz.

- Ty draniu - łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Jak on mógł... Jak mógł mówić tak o drugim człowieku? Z kim ja byłam tyle lat?

- Postawię sprawę jasno. Chociażby za te lata męczarni z tobą, niedoróbką kobiety, należy mi się powiedzmy rekompensata. Masz wybór. Albo przepiszesz tę forsę na mnie, skoro i tak ci na niej nie zależy, albo cały świat dowie się o twoim romansiku z tym...  A podobno nie ciągnie cię do kasy. To po co z nim byłaś? Szkoda, że pokrzyżowały sie wam plany. Haha. Jakie to życie potrafi być przewrotne.

- Nie waż się tak o nim mówić! - chciałam walnąć mu w twarz, ale w ostatniej chwili się obronił.

- Przecież już jest w zaświatach - mówił to z tak okropnym uśmiechem, że pękało mi serce - Jeśli nie dostanę kasy, zniszczę ci życie. Jesteś mi to winna. Daję ci wybór  - nie chciałam więcej tego słuchać.

- Wynoś się stąd i wsadź sobie w dupsko twoje groźby -  wyciągnęłam rękę w stronę drzwi - zapraszam. Wynoś się.

Z głupkowatym uśmiechem grożąc mi palcem szedł w ich stronę. Nie płakałam już, bo zamiast łez, kipiała ze mnie wściekłość. Czułam, że zaraz stracę nad sobą panowanie. I nie myliłam się.

DANGEROUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz