Marina
Szaleniec. Przyjechał po mnie. Minęło kilka godzin zaledwie, czy tęsknił tak samo, jak ja? Cieszyłam się, że był obok. Działał na mnie, jak najlepszy lek. Choćbym chciała, nie mogłam udawać złej, a zazdrość gdzieś zniknęła,wystarczyło mi spojrzeć w jego brązowe oczy.
Nie rozumiałam jednak jego zachowania, kiedy odebrał ten dziwny telefon. Nagle stal się jakiś nieobecny, smutny, przygnębiony. Jego wyraz twarzy przypominał ten , który już zdążyłam zobaczyć w jego ogrodzie przy fontannie. Coś musiało się wydarzyć. Zastanawiałam się, czy i tym razem zechce się przede mną otworzyć. Siedziałam i czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Był zapatrzony w jeden nieznany mi punkt za szybą samochodu, jego oddech był niespokojny. Chciałam, by czuł moje wsparcie, moją obecność. Dotknęłam nieśmiało jego dłoni i lekko ją ścisnęłam, by dodać mu otuchy. Dopiero wtedy na mnie spojrzał. Próbował zdobyć się na uśmiech, jednak jego wargi niczym w buncie pozostawały wygięte ku dołowi.
-Chcesz porozmawiać, czy wolisz pomilczeć? - zapytałam cicho, odczuwając w środku narastający niepokój.
-Wydaje mi się, że umrę - powiedział, a ja na ciele poczułam dreszcz - ponieważ niedługo mnie z tobą rozdzielą.
- Rozdzielą? O czym ty mówisz?- krople potu zaczęły płynąć po moim czole. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, która z każdą sekundą stawała się coraz cięższa. W dodatku w odpowiedzi wciąż słyszałam głuchą ciszę, co jeszcze mocniej napawało mnie przerażeniem.
- Marina, wybacz mi - położył dłoń na mojej twarzy - zbliża się trasa, nowa płyta. Myślałem, że to uda się jeszcze odwlec w czasie, niestety. Muszę wyjechać na tydzień, by nakręcić teledysk. Zanim coś powiesz...wiem, mieliśmy zająć się mieszkaniem, mieliśmy kupić wyposażenie. Przepraszam cię, że zawiodłem. Przysięgam, że to wszystko naprawię, gdy już wrócę.
Oniemiałam... Niespodziewanie zakręciło mi się w głowie. Przez kolejne sekundy, a może i minuty starałam się przetrawić wszystkie informacje, które do mnie dotarły. Czyli mnie nie zostawia? Czyli wyjedzie na jeden tydzień? Wszystko źle zrozumiałam. Od razu założyłam ostateczną, najczarniejszą wersję wydarzeń. Co to był za strach... Nie wiem, czy kiedykolwiek taki czułam. Jego słowa zabrzmiały, jak słowa pożegnania na zawsze. Jak inaczej mogłam to zrozumieć?
- Mike...
-Wszystko w porządku?
- Tak, ja po prostu źle zrozumiałam - cały stres i ból powoli opuszczały moje ciało. Żołądek nie był już tak ściśnięty, bicie serca wracało do normy.
- Jak to źle zrozumiałaś? Chyba nie myślałaś, że miałem na myśli rozstanie na zawsze? - spytał, a mi zrobiło się głupio. Tak właśnie pomyślałam. Od razu. - Oszalałaś?
-Tak to zabrzmiało.
- Zawsze byłem kiepski w porozumiewaniu się z ludźmi - zaśmiał się, na co odpowiedziałam tym samym z wielką ulgą.
- Do tej pory ze mną szło ci całkiem dobrze.
- Może faktycznie nie byłem wystarczająco precyzyjny. Ale za dwie sekundy będę, bez żadnych wątpliwości - dokończył i nim zdążyłam zrozumieć te słowa, był już na tyle blisko, że bez trudu dotknął swoimi ustami moich ust. To był ten moment, w którym z nieśmiałego, wstydliwego chłopca zmieniał się w zdecydowanego i namiętnego mężczyznę. Świat nie znał takiego Michaela. Znałam go ja, lecz odnosiłam wrażenie, że zupełne poznanie go od tej strony będzie wymagało wiele czasu, wiele pocałunków i wiele wspólnych nocy na plaży.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanficMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...