Myślałem, że totalnie oszalałem. Dlaczego to był tylko sen? Wszystko, co wydarzyło się po jej odejściu nie miało tak na prawdę miejsca. To było dla mnie po prostu za dużo. Zadzwoniłem do Janet, by o wszystkim jej opowiedzieć. Byłem tak roztrzęsiony, że nawet nie pamiętałem, co mówiłem.
- A jeśli coś się jej stało, a ten sen, to był dla mnie jakiś znak?
- Daj spokój. Jak zwykle zakładasz najgorsze. A jeśli tak się martwisz, dlaczego sam nie sprawdzisz? Ja nie mogę, jest na mnie bardzo zła. Z resztą nie z mojej winy!
- Przecież wiem, proszę, nie dołuj mnie bardziej.
- Tylko mówię. Gdybyś czasem więcej myślał...
- Dobrze! Już dobrze, myślę! Podobno lepiej późno niż wcale. Nie jest tak?
- No to rusz się. Nie będę ci mówić co masz zrobić. Przecież miałeś sen. Wyciągnij wnioski. Lecę, nie mogę spóźnić się do kosmetyczki. Na razie!
I po prostu się rozłączyła. Stanąłem przed lustrem zastanawiając się co robić. Naszła mnie pewna refleksja. Co ona we mnie widziała? Jest młoda, piękna, mogłaby mieć każdego mężczyznę na jedno skinienie palcem. Nie wyglądałem już, jak kiedyś. Miałem więcej zmarszczek, coraz mniej siły i siwiejące włosy. Wiem, co powiedziałaby Janet - użalasz się nad sobą. Może i coś w tym było. Moja samoocena zawsze leżała i kwiczała. No ale w końcu to mnie wybrała. Kochała. Miałem nadzieję, że nie przestała... Bo ja nie przestałem. Ani na sekundę. Nawet, kiedy uciekałem, krwawiło mi serce z tej miłości. No właśnie. Miłość. Dla miłości robi się wszystko.
Otworzyłem szafę, by skorzystać z mojego awaryjnego przebrania. Może ten sen jest pewnego rodzaju przepowiednią, przeznaczeniem...
Zabrałem z tarasu jej torebkę, którą na szczęście zostawiła. Miałem pretekst, więc tym razem już całkiem świadomie i rzeczywiście poszedłem na lądowisko, a stamtąd do słonecznej Kalifornii spełnić swoje sny.
Marina
Nie sen jest najgorszy, najgorsze jest przebudzenie. Ten cholerny powrót do rzeczywistości, gdzie wszystko jest zwyczajnie czarno-białe.
Ile szczęśliwych myśli zostaje zaduszonych pod kołdrą, kiedy się samotnie śpi w swoim łóżku i ile nieszczęsnych snów się nią ogrzewa. Czasem, gdy wszystko oddala się w głęboki sen, przychodzi przebudzenie a reszta jest prawdą. Niestety.
Z samego rana, chociaż spóźniona, zebrałam się do pracy. Musiałam się czymś zająć a jeśli zostałabym w domu, chciałabym śnić dalej, co pogorszyłoby tylko mój nastrój. Andrew dał mi nowy projekt do przygotowania, więc mogłam trochę odpocząć od swojego nędznego życia. W każdej sytuacji kryzysowej miałam obok Amy, dzięki której jeszcze nie zwariowałam.
Siedziałam przy komputerze zastanawiając się nad kwiatami do salonu, kiedy z radia popłynęła zbyt dobrze znana mi piosenka. You rock my world... Wsłuchiwałam się w każde jedno słowo, jakbym słuchała jej po raz pierwszy.
- Nieśmiertelny Król Popu, który na zawsze zostanie w sercach swoich fanów - skomentował gość w radio, kończąc tym samym piosenkę. Przecież świat oszalałby, gdyby prawda wyszła na jaw. Jak by to wytłumaczył? Z tej drogi nie było już powrotu, zdecydowanie. A co za tym idzie, nie było miejsca na nas. Bo jak?
***
Weszłam do mieszkania i rzuciłam torebkę na kanapę. Byłam strasznie zmęczona, jakbym pracowała co najmniej w kamieniołomie. Nalałam sobie kubek zimnej wody i łyknęłam przeciwbólowe proszki, mimo, że nie bolała mnie głowa. Przyzwyczajenie.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...