Marina
Wracaliśmy do domu w ciszy, ale oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. Widziałam to po nim, kiedy co jakiś czas zerkałam w jego kierunku. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie przypisywałam sobie zasług, ale cieszył mnie fakt, że spędziliśmy ten wieczór razem. Najbardziej jednak cieszyło mnie to, że miałam możliwość poznać go takiego. Na scenie odważny, pewny siebie, prywatnie spokojny, wrażliwy i taki...samotny.
Zaparkowałam samochód bod bramą. Wysiadł od razu, zmierzając w kierunku moich drzwi.
- Mike, muszę już jechać - powiedziałam, kiedy je otworzył - jutro muszę być w pracy. Ponadto spójrz na nas. Oboje powinniśmy jak najszybciej wziąć kąpiel, wszędzie czuję piasek.
- Więc nie wejdziesz nawet na chwilę? - zapytał, a ja zaczęłam żałować, że nie mogę tego zrobić.
- Innym razem - odpowiedziałam, na co lekko się rozchmurzył.
- A więc będzie kolejny raz?
Wysiadłam z samochodu, podchodząc do niego na odległość wyciągniętej ręki. Stał w bezruchu z rękami założonymi z tyłu.
- Jeśli kiedyś nadarzy się taka okazja.
- Myślę, że się nadarzy - powiedział, wyciągając dłoń w moim kierunku - czyli umowa stoi?
Uścisnęłam jego rękę na znak zgody. W tym momencie przypomniałam sobie scenariusz, jaki miał miejsce w bibliotece. Scenariusz, w którym niespodziewanie znalazłam się w jego objęciach. Z jego inicjatywy. Był to zwyczajny, przyjacielski uścisk, choć nie wiem, czy po tak krótkim czasie możemy nazywać się przyjaciółmi. Ufaliśmy sobie i dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. To było wystarczające.
Pomyślałam,że to nie najgorszy pomysł, by zrobić to samo. Pomimo ciemności widziałam dobrze jego twarz. Miała ten sam wyraz, co wtedy, to samo spojrzenie. Gdyby tylko nie moja nieśmiałość... Nie mogłam zrobić żadnego kroku. Stałam jak posąg.
- Dziękuję za wszystko - przerwał tę ciszę, a ja myślami zeszłam na ziemię - dobrej nocy.
- Do zobaczenia - pożegnałam się, łapiąc za klamkę. Nie wsiadłam od razu. Czekałam, aż odejdzie. Kiedy w końcu zniknął za drzwiami domu, ruszyłam w drogę.
W domu od razu weszłam pod strumień ciepłej wody, pozbywając się resztek piasku. Pozbyć się wszystkich kotłujących się w mojej głowie myśli będzie znacznie trudniej.
***
Michael
Nie mogłem spać. Nienawidziłem bezsenności, a ta dręczyła mnie od dwóch dni, a raczej dwóch nocy. Dni upływały mi w studio i na próbach. Po kolejnym ciężkim dniu leżałem w swoim łóżku, wgapiając się w sufit. Nuciłem pod nosem melodię do "You rock my world". Lubiłem tę piosenkę. Często ktoś pytał mnie, do kogo kierowałem te słowa. Sięgając pamięcią wstecz... do nikogo. Nie byłem wtedy zakochany, zauroczony. Ten tekst po prostu pojawił się w mojej głowie. Miłość to popularny i uniwersalny temat na piosenkę. Lubiłem pisać o miłości, o uczuciach mimo tego, że w życiu nie miałem do tego szczęścia. Wszystkie relacje, domniemane związki - żadne nie były prawdziwe. Ja chciałem kogoś, kto zaakceptuje moją nieśmiałość, wrażliwość, kto będzie umiał dzielić ze mną czas, życie - nie tylko to na pokaz.Pragnąłem kogoś, kto chciałby zamknąć się ze mną w czterech ścianach, by patrzeć sobie w oczy. Dostawałem kogoś, kto chciał pozować ze mną do zdjęć i pokazywać się na przyjęciach. Wszystko było sztuczne. Z czasem przestałem się łudzić. I mimo, że spod moich skrzydeł wyfruwały romantyczne kawałki przepełnione emocjami, w moim życiu nic takiego nie istniało.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...