Obudziłam sie nad ranem, szukając dłonią jego ciepłego ciała, jednak go nie czułam. Do głowy wrócił mój poprzedni koszmar i instynktownie spojrzałam w stronę okna. Zimny dreszcz przebiegł po moim ciele i bałam się poruszyć. To znowu się dzieje?
- Michael? -Odwrócił się błyskawicznie w moja stronę, posyłając mi ciepły uśmiech.- Już nie śpisz?
- Obudziłem się niedawno.
- Coś nie tak?
Widziałam, że jest zamyślony, jakby nieobecny. Usiadł obok mnie na łóżku, zakładając za ucho zmierzwione kosmyki włosów.
- Wszystko w porządku. Pięknie wyglądasz.
Próbował udawać, ale znałam go nie od wczoraj.
- Powiesz co cie gryzie, czy mam to wyciągać z ciebie siłą?
- Nic się przed tobą nie ukryje - zaśmiał się, a ja rozsiadłam się wygodnie, łapiąc go za dłoń - niczego nie żałuję prócz tego, że nie potrafiłem ci zaufać, że uciekłem.
- Wiem, co chcesz powiedzieć . Nie mogliśmy, nie możemy i nie będziemy mogli już nigdy wyjść na spacer, trzymając się za ręce, jak zwyczajna para. Nie będziemy mogli pójść na plażę. Już na zawsze musimy zostać w ukryciu. Ale wierzę, że jeśli oboje zechcemy, damy sobie z tym radę.
- Marina. to wszystko, co mówisz ... tak, masz rację. Jesteśmy w sytuacji tak beznadziejnej, że całkowicie zaprząta mi to myśli. Wszystko tak strasznie się pokomplikowało...
Odwrócił wzrok, wbijając go w nieznany punkt na ścianie. Też nie było mi z tym dobrze, ale co może być silniejsze od miłości? A co do miłości - ja byłam jej pewna. Przecież nas połączyła. Dlaczego miałaby nas podzielić? Jaki miałaby w tym interes?
Zegar wskazywał już najwyższy czas, by wstawać do pracy. Była to ostatnia rzecz, jakiej akurat chciałam, ale czy miałam jakieś wyjście?
Nadchodził moment rozstania, co sprawiało, że traciłam ochotę by oddychać. Chciałam zamknąć nas w szklanej kuli i zostać tam tak długo, jak będzie istniał ten popieprzony świat.
Zebrałam się z trudem, dopijając ostatni łyk kawy przygotowanej przez niego. Smakowała idealnie.
- Gotowa?
- Chyba tak. Zabiorę jeszcze telefon i możemy wychodzić. Jesteś pewien, że chcesz wracać? Przecież możesz zostać tutaj, to tylko kilka godzin. Wrócę i
- Nie, tak będzie lepiej. Z resztą mam kilka rzeczy do zrobienia.
- Dobrze więc. Idziemy?
Wyszliśmy z budynku razem, ale jakby osobno. Trwaliśmy w całkowitej ciszy, a ja po prostu miałam złe przeczucia. Czułam, jakbyśmy rozstawali się na długo. Zbyt długo. Pod mieszkaniem czekała na niego Janet. Nie mogłam dłużej chować do niej urazy, dlatego z daleka przywitałam ją uśmiechem. Odpowiedziała tym samym. Mimo wczesnej pory na ulicy było już dość dużo osób, dlatego oszczędziliśmy sobie długich pożegnań. Pomimo jego kamuflażu widziałam, jak się uśmiecha. Dyskretnie złapał moją dłoń, mocno ją ściskając.
- Marina, obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Niezależnie co się stanie, jak wszystko się potoczy, będziesz na mnie czekała.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Kocham cię - mówiąc to, ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej, a mi mocniej zabiło serce - wybacz mi wszystko. Nie wiem, jak odkręcę wszystko, co zdążyłem zniszczyć, ale bez względu na to ile będzie to trwało, wrócę. Nie wiem kiedy, nie wiem. Ale wiem, że to się stanie. Pamiętaj, kocham cię i jeżeli i ty mnie kochasz, proszę daj mi czas.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...