Michael
Wygnałem z domu kompletnie wszystkich, mimo wszelkich sprzeciwów. Chciałem, a raczej musiałem zostać sam ze sobą. Jakiekolwiek słowa otuchy czy pocieszenia zdenerwowałyby mnie jeszcze bardziej, chociaż do końca nie wiedziałem, czy to zdenerwowanie, przerażający żal czy coś innego. Co tam właściwie się stało?!
Siedziałem na podłodze w sypialni, patrząc w lustro. Właściwie czego ja się spodziewałem? Przecież jest tak, jak zawsze. Przecież jestem Michael Jackson, nikt nie patrzy na mnie inaczej... Dlaczego mi to zrobiła? Dlaczego tak cholernie mocno mnie zraniła? Co chciała osiągnąć? Myślałem... Myślałem, że jest inna, prawdziwa. Boże, dlaczego?
Ale ze mnie naiwniak, nie mogę się nadziwić. Łudziłem , że może po tylu latach, w końcu, poznałem kogoś, jak ja. Kogoś wspaniałego. Kurwa. Otworzyłem przed nią swoje skamieniałe serce... Po co? Teraz gnije rozbite na miliard fragmentów. Tyle razy przysięgałem sobie, że do czegoś takiego nie dopuszczę. Że nie pozwolę na to.
- Ty stary durniu – wrzasnąłem tak głośno, że aż zadzwoniło mi w uszach. Mój głos był przepełniony rozpaczą, po prostu. Byłem zły tylko na siebie za to, że dałem się wpuścić w szambo, powszechnie zwane miłością...Czułem, jak ból w klatce piersiowej stopniowo się nasila. Rozdzierał mi wnętrze. Zamknąłem oczy, ale pod powiekami od razu zobaczyłem ją. Najpierw niewinną, dającą mi iskrę nadziei a potem... Nie dam rady. To wszystko jest za silne, zbyt bolesne. Gdzieś tam w tle słyszałem dźwięk pieprzonego telefonu. Spojrzałem na swoje odbicie. Widok był doprawdy żałosny.
Dowlokłem się do łóżka i narzuciłem na siebie kołdrę. Odkąd ją poznałem, czułem się człowiekiem. Czułem się jak zwyczajny facet, mogący cieszyć się życiem w jej towarzystwie . Udawała? Chciała pieniędzy? A jeśli nie pojawiła się w moim domu przypadkiem? Mieli plan? Była w zmowie z tym gachem? Chciałem z całych sił wyrzucić te okrutne myśli. To nie była Marina, jaką znałem. Ale czy tak naprawdę w ogóle ją znałem? Kim była ta dziewczyna? Moja wymarzona, ukochana kobieta, która w jednej sekundzie zamieniła moje życie w piekło...
Leżałem tak długo, sam nie wiem jak długo. Chciałem krzyczeć, ale nie miałem na tyle siły. Patrzyłem tępo w sufit, a łzy płynęły strumieniami po mojej bladej, zmęczonej twarzy. Przestałem już na nie zwraca uwagi, po prostu płynęły a ja im na to pozwalałem. Miałem nadzieję, że im więcej ich wypłaczę, tym mniej smutku we mnie zostanie. W rzeczywistości nie działało, ale bez przerwy się łudziłem, chyba tak już miałem z natury.
Nic nie miało już dla mnie sensu, trasa, próby, pieniądze, dom, kariera... Nic. Czułem, że psychicznie już się z tego nie podniosę. To było zdecydowanie za dużo, jak na moje stare serce i głowę. Pragnąłem zniknąć. Zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.
Marina
Przespałam jakoś noc ale z samego rana myślałam już tylko o tym, by jak najszybciej zobaczyć Michaela. Chciałam natychmiast wszystko mu wyjaśnić, udowodnić, że to jego kocham jak nikogo innego na świecie. Żeby tylko chciał to zrozumieć...
Niestety nikt pomimo wszelkich moich prób nie otworzył domu. Waliłam w drzwi około godzinę, aż w końcu wybrałam numer Rose. Telefon Mike'a nie odpowiadał. Ona zaś odebrała niemal błyskawicznie.
- Rose, co się dzieje z Michaelem i czemu nie otwierasz mi drzwi?
- Nie ma mnie tam, Marina. Michael wczoraj odesłał mnie do domu.
- A on? To niemożliwe, by nie zareagował na moje godzinne pukanie!
- Uspokój się, wszystko jest w porządku. Dostałam od niego wiadomość wczoraj późnym wieczorem.
-Jaką wiadomość??!- wydawało mi się, jakby specjalnie trzymała mnie w niepewności.
- Że potrzebuje odpoczynku i przede wszystkim samotności. Wybrał się na swoją łódź i możesz być spokojna, są z nim jego ludzie.
Rozłączyłam naszą rozmowę. A więc potrzebował ciszy, by móc pomyśleć. Więc jak mam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham i że to, co widział, to nie prawda?
Wróciłam do domu i jak cień plątałam się między ścianami szukając sobie miejsca. Byłam bez niego jak drzewo bez wody. Usychałam z każdą kolejną minutą, łapczywie wdychając resztki tlenu.
Setny już raz wybrałam jego numer, ale znowu usłyszałam głos automatycznej sekretarki. Mimo, że nigdy tego nie robiłam, nagrałam mu wiadomość.
- Mike – szepnęłam ledwo, a do oczy znowu napłynęły mi łzy – Nie chcesz ze mną rozmawiać, więc może powiem to tutaj. A więc zaczynając od początku - i tak zaczęłam wyjaśniać całą tę farsę, jakiej był świadkiem. Nie pominęłam żadnego szczegółu, chciałam by wiedział zupełnie wszystko. Wiadomość trwała pewnie kilkanaście długich minut, ale nie mogłam przestać mówić. Chciałam wyrzucić z siebie cały ból i całą prawdę. – I jeżeli nie wierzysz, nie mogę zrobić nic więcej. Kocham cię, o tym powinieneś wiedzieć od dawna. I ani przez moment nie chciałam cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie wszystkim.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i położyłam się na kanapie. Zrobiłam wszystko, co było w tej chwili możliwe. Pozostało mi czekać.
Udało mi się zdrzemnąć, co zadziałało na plus. Nie chciałam patrzeć w lustro, wiedziałam, że jestem spuchnięta jak balon. Śnił mi się Mike. Stał przy moim łóżku i głaskał mnie czule po twarzy mówiąc, że mnie kocha. Że mam o tym pamiętać. Pomimo tej całej beznadziejnej sytuacji nawet się uśmiechnęłam.
Czułam, że o mnie myśli. Ja o nim myślałam nieustannie i tęskniłam za nim całą sobą. Mój ukochany... Wszystko się ułoży.
Dowlokłam się z wielkim wysiłkiem do kuchni, robiąc szybką, mdłą kawę. Już dziś miałam głęboko gdzieś, ile mleka doleję. Jakie to miało znaczenie?
Zegar wskazywał siedemnastą. Długo spałam. Może powinnam wziąć kąpiel? Przypomniałam sobie wiadomość, którą przed snem udało mi się nagrać na Michaela skrzynce. Gorączkowo zaczęłam szukać telefonu. Miałam dziwne uczucie, że odpowiedział. Jest! Znalazłam go, zakopanego w poduszkach. Zamiast odpowiedzi na wyświetlaczu widniało trzydzieści połączeń od Amy! Kilka wiadomości, również od niej. Coś się stało. Poważnie się wystraszyłam. Bez wahania oddzwoniłam, ale nim w słuchawce zdążył zabrzmieć sygnał, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ekspresowo się przy nich znalazłam i tak, jak przypuszczałam, to była Amy.
- Boże, Marina! – rzuciła się na mnie w progu – tak mi przykro! Ale nie, ja w to nie wierzę, to niemożliwe. Na pewno to jakaś pomyłka słyszysz? – po chwili oderwała się ode mnie i zamarła, a ja nadal nie wiedziałam, o co chodzi – Marina ty... Ty nie wiesz...
- O czym? – stała nieruchomo z przerażającą miną, zwiastującą coś złego – o czym nie wiem do cholery? ! – złapałam ją za ramiona i potrząsnęłam dość mocno.
- Marina... Michael – usłyszałam jego imię i od razu poczułam watę w nogach i falę gorąca, która uderzała mnie coraz silniej. – Myślałam, że wiesz, bo telewizja... internet...że ktoś może...
Nie słuchałam dłużej. Usłyszałam „telewizja", więc pobiegłam do sypialni i włączyłam to pudło cała w nerwach. Pierwszy lepszy kanał, nie szukałam wcale. Zobaczyłam tylko te słowa
MICHAEL JACKSON NIE ŻYJE
a potem była już tylko ciemność.
___________________________________________________________________________
Hej ludzie! Nie było mnie dłuuuugo, ale wracam, jestem, małymi krokami idę do przodu.
Dzięki że jesteście, to motywuje <3
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...