Michael
Nie mogłem uwierzyć. W pierwszej chwili pomyślałem, że z rozpaczy mam halucynacje. Marina stała w drzwiach domku na Cast Away. Nie zdążyłem zareagować, zanim upadła na ziemię. Wciąż wydawało mi się, że to niemożliwe. Kilka chwil zajęło mi podjęcie jakichkolwiek kroków i w końcu podbiegłem do niej, próbując ją obudzić. Kiedy ją dotknąłem zrozumiałem, że to wszystko dzieje się na prawdę.
- Marina! Marina otwórz oczy! Słyszysz?!- podniosłem jej kruche ciało z podłogi - Marina! Błagam!
Cały się trząsłem. Nie widziałem jej tak długo, nie wiedziałem co u niej. Może poza kilkoma ogólnikami, które przekazywała mi co jakiś czas Janet. Tęskniłem tak bardzo, ale co mogłem zrobić? Uciekłem, upozorowałem własną śmierć. Jak miałem wrócić? Nie było odwrotu. Codziennie wylewałem ocean łez, bo wiedziałem, że nigdy więcej jej nie zobaczę, nie usłyszę. A teraz... teraz leży w moich ramionach. Jak wtedy, w bibliotece...
- Marina proszę! Ocknij się! - potrząsałem nią delikatnie, aż w końcu usłyszałem cichy jęk, a potem otworzyła swoje podkrążone oczy. Oczy, które tak pięknie kiedyś na mnie patrzyły.
- Michael
- Marina, ja...
Nie dokończyłem, z ogromną siłą wyrwała się z moich rąk i odsunęła pod próg drzwi.
- To niemożliwe. Przecież powiedzieli, że nie żyjesz!
- Marina, ja wszystko ci wytłumaczę. Ja musiałem, myślałem, że tam wtedy, że ty i on... Nie mogłem żyć bez ciebie, musiałem. Dopiero później Janet o wszystkim mi powiedziała. O tym, że wszystko nagrałaś na mojej automatycznej sekretarce. Ja... ja nie miałem z sobą telefonu. Wyrzuciłem go. Nie mogłem wrócić, nie wiedziałem, jak. Wszyscy myślą, że
- Że nie żyjesz - wstała powoli, wciąż słaniając się na nogach. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Przełknąłem ślinę tak głośno, że pewnie słyszał to cały świat.
- Marina... do końca życia będę błagał cię o wybaczenie. To, co zrobiłem... Wiem, jak się czujesz. Uwierz mi, że ja czuję się tak samo, Albo nawet gorzej. To wszystko- to był impuls, emocje. Nie myślałem racjonalnie. Miałem w głowie tylko to, że cię straciłem. Stchórzyłem - nadal na mnie patrzyła i ten wzrok przeszywał mnie całego, powodując dreszcze. Łzy spływały po naszych policzkach, widziałem, jak spadają na podłogę. Nawet ich nie obcierała - Marina, zanim coś powiesz...
- Michael
-Tak?
- Ty dupku!
- Marina...
- Jak mogłeś?! Do cholery jak mogłeś?! - krzyczała, a ja miałem tylko ochotę mocno ją objąć, by już więcej nie cierpiała - I ty pieprzysz o miłości?? Nikt, kto kocha nie zrobiłby komuś takiego świństwa! Upozorować własną śmierć?
- Marina, proszę, porozmawiajmy spokojnie
- Spokojnie?! Ah tak, przecież dla ciebie to całkiem normalna sytuacja. Nic wielkiego się nie stało - próbowałem chociaż podejść, by złapać ją za dłoń - Nie dotykaj mnie! Odsuń się! - nie mogłem się odsunąć, chciałem być najbliżej, jak to tylko możliwe - Odsuń się do cholery! - pchnęła mnie mocno do tyłu. Nie wiedziałem już, jak mogę do niej dotrzeć. Byłem temu winien, wiedziałem o tym. Ale wiedziałem też, że jeśli czegoś nie zrobię, ta rozmowa skończy się źle. Odwróciła się i zaczęła odchodzić, tak po prostu. Nogi miałem jak z waty.
- Marina proszę! - znów na mnie spojrzała.
- Wiesz, co przeżyłam? Umierałam. Z każdym pieprzonym dniem umierałam. Spójrz na mnie! - łzy zamazywały mi obraz. Naciągnąłem rękaw koszuli na dłoń, by je wytrzeć. Wtedy złapała mnie za podbródek, zaciskając na nim palce - Patrz na mnie! Zniszczyłeś mnie. Zniszczyłeś mnie rozumiesz? Wiesz, jak bolało? Brakował mi łez! Powietrza! Sensu! Wszystko mi odebrałeś! Chciałam z sobą skończyć! I przez co? Przez twój chory kaprys! Nie pozwoliłeś mi wtedy wytłumaczyć! Zinterpretowałeś, jak uważałeś za słuszne mimo, że prosiłam. Wołałam za tobą! Ale oczywiście, wielki Michael zawsze wie lepiej!
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...