Michael
Wróciłem do domu licząc w głowie od jednego do dziesięciu, by ochłonąć i nabrać powietrza. Nie przejmowałem się, że zerwał sie silny wiatr, jak gdyby wiedział, że w środku we mnie również wszystko szumi i drży. Szedłem.
Zbierało się na deszcz. Pierwszy raz odkąd jestem na wyspie zapowiadało się na deszcz. Dziwne?
Jedynie dwie rzeczy czynią nas szczęśliwymi: wiara i miłość. A człowiek płacze i rozpacza tylko wtedy, kiedy ma jeszcze nadzieję. Kiedy nie ma żadnej nadziei,rozpacz przybiera straszliwego spokoju. Bałem się tego spokoju, dlatego po wejściu do domu pozwoliłem sobie na płacz. To mój nieodłączny, wierny towarzysz przez całe życie, odkąd pamiętałem.
- Mike, wszystko w porządku? - jeden z moich ochroniarzy wyrósł, jak spod ziemi - byliśmy po kilka rzeczy, dopiero co zauważyłem, że miałeś gościa. Nie powinniśmy cie zostawiać samego.
- Nic nie jest w porządku, John. Nic nigdy nie będzie w porządku. Chciałbym zostać sam.
- Jasne, wiesz, gdzie nas szukać.
Tak, tak, wiedziałem. Spojrzałem na zegar, wskazówki przesuwały się leniwie do przodu. Jak mnie odnalazła? To Janet jej powiedziała? Przecież prosiłem, by pozwoliła mi pomyśleć, by pozwoliła mi samemu rozwiązać tę sprawę. Musiałem wiedzieć. Mój telefon. Tak, jest na tarasie. Musiałem zadzwonić, zapytać, po prostu z nią porozmawiać. Prawie potknąłem się o coś, co leżało na podłodze - torebka. Podniosłem ją delikatnie, jakby była z porcelany. Wiedziałem, do kogo należy.
Otworzyłem ją siedząc już na tarasie. W środku prócz kilku osobistych rzeczy znalazłem koszulę. Kiedy ją wyjmowałem, ze środka wypadł mój notatnik. Dokładnie ten, w którym lubiłem zapisywać wszystkie swoje pomysły na teksty, muzykę, czasami po prostu tam bazgroliłem bez celu. Przewertowałem go do ostatniej strony, na której widniała ta pamiętna okropna data. Test był w kilku miejscach rozmyty, niczym od kropel wody. Skoro go znalazła, czytała. To stąd domyśliła się o wyspie?O ucieczce? Dotknąłem palcami rozmytych miejsc. Wypierałem z głowy myśli, że to od jej wypłakanych łez, jednak to było tak oczywiste...Moja kochana. Moje życie. Moje słońce. Mój tlen.
Chyba dopiero w tamtej chwili dotarło do mnie, jak cholernie ją skrzywdziłem. Czułem się jak bezbronne zagubione dziecko. Schowałem twarz w dłoniach by móc spokojnie popłakać. Ocknąłem się dopiero, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Janet, Marina...
- Była na wyspie. Wiem. Dzięki tobie mnie też nie chce teraz znać. Ostrzegałam cię, że będa z tego kłopoty. Michael kiedy ty w końcu zaczniesz zachowywać się jak dorosły facet?!
- Janet proszę, pomóż mi. Ona powiedziała, że to koniec. Powiedziała mi to, rozumiesz?
- I ciebie to dziwi? Ile razy mówiłam, co się dzieje z tą dziewczyną? Nieważne. Kochasz ją?
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...