- Marina - brzmiało w mojej głowie, w dodatku tak realistycznie i czysto, jakby głos ten niósł się w synchronizacji z falami przybijającymi do brzegu. Przyjemne ciepło otulało moje serce, które biło teraz gładko i harmonijnie, pierwszy raz od wielu dni, tygodni, miesięcy. Brałam coraz głębsze i spokojniejsze wdechy, kąciki ust unosiły się same ku górze, trwałam w tym jeszcze przez kilka chwil, dopóki nie usłyszałam za plecami drobnego szelestu liści. Odwróciłam się w jednej chwili, by sprawdzić co to za ruch, jednak niczego nie zobaczyłam. Być może było zbyt ciemno, a być może nadal byłam w swojej hipnozie.
Michael...gdybym tylko mogła powiedzieć ci w oczy, jak bardzo cię kocham, jak tęsknię. Tyle miejsc, słów, gestów wciąż na nas czeka, a ty jesteś gdzieś daleko, za daleko, byśmy mogli razem spełniać wspólne marzenia.
Ta plaża okazała się nie tylko źródłem wspomnień, ale również oazą dla mnie i mojego serca, dosłownie. Janet miała rację.
Wyjęłam spod swetra notatnik i chociaż było ciemno, otworzyłam go na ostatniej zapisanej stronie. Dobrze znałam już całą treść, na pamięć. I właśnie z pamięci odczytałam ostatnie słowa.
" I spadłem jak w Cast Away, poza światem. Samotny, by się unicestwić. Na zawsze."
Chciałeś tam być, chciałeś tam się udać...
Cast Away.
Zamknęłam notatnik i ruszyłam w stronę samochodu. Muszę spełnić twoje marzenia, kochanie, bo sam nie masz tej szansy.
*nazajutrz*
- Dziękuję Andrew, szczególnie za zrozumienie.
- Jesteś mi potrzebna, nie mogę cię stracić. Wracaj do formy, a w razie, gdybyś czegoś potrzebowała, po prostu zadzwoń.
Rozłączyłam się, popijając kawę zabarwioną mlekiem dokładnie tak, jak lubię najbardziej.
Spakowałam tylko niezbędne rzeczy. Żadnych olejków do opalania, stroju kąpielowego, kwiecistego boa na szyję, który kupiłam kiedyś w Hiszpanii. Miałam w torbie przede wszystkim jego koszulę i owinięty miękkim materiałem notatnik. Wiedział tylko Andrew i Amy, nikt więcej. Nie chciałam, by ktoś próbował mnie powstrzymać.
Dostanie się tam na początku graniczyło z cudem, żadne linie nie organizują wycieczek na odludzie. Rozeznałam się nieco w temacie i okazało się, że jest to maleńka wysepka całkiem niedaleko Kalifornii. W jej sąsiedztwie znajdują się dużo większe wyspy z kurortami i rozwiniętym przemysłem turystycznym, ale podobno ta była na to po prostu za mała. Dzięki dawnej miłości Amy udało mi się wykupić samotny lot awionetką prosto na wyspę. Jej były to zapalony pilot.
Przed wyjściem sprawdziłam kilka razy mieszkanie, szczególnie, czy drzwi na pewno są porządnie zamknięte. Nawyk.
Kiedy wsiadłam już do samolotu poczułam lekkie obawy co do swojego działania, ale co miałam do stracenia? Zdawałam sobie sprawę, że działam impulsywnie, ale uważałam, że tak trzeba. Czułam to gdzieś w sobie, że ta podróż coś zmieni, że może uleczy mój ból.
Oglądałam przez niewielkie okienko, jak powoli unosimy się ku niebu, a potem wyżej i dalej, mając pod sobą gładką taflę oceanu. Wszystko było tak małe, niepozorne, znikome. Przymknęłam powieki, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. Pamiętam jego czekoladowe oczy i to, jak się uśmiechał.
CZYTASZ
DANGEROUS
FanfictionMarina-młoda absolwentka architektury wnętrz przeprowadza się do słonecznej Kaliforni, gdzie rozpoczyna całkiem nowe życie. Starając się zapomnieć o przykrej przeszłości rozpoczyna pracę w jednej z tamtejszych firm. Zdana tylko na siebie, w nowym m...