Rozdział 35

150 5 4
                                    

Dzień przed balem
3 dni przed urodzinami Hitomi

Jakimś cudem udało mi się dzisiaj wstać. Po wczorajszym balowaniu z Josuke tak mnie boli głowa, że to hit. Jeszcze chce mi się bardzo i przysięgam, ale to bardzo pić wody.

Otworzyłam oczy szybko żałując tego, że w ogóle je otworzyłam. Jest zdecydowanie za jasno. Usiadłam opierając się o ramę łóżka i powoli, najwolniej jak tylko potrafiłam uchyliłam powieki, żeby cokolwiek widzieć. Rozejrzałam się po pokoju, mrugając parę razy, żeby złapać ostrość.

Chwila moment. To nie jest mój pokój. A tym bardziej nie Josuke. Wiem to, bo doskonale wiedziałam w czyim pokoju się teraz znajdowałam. Przerażona i cała w stresie zwróciłam swój wzrok w kierunku śpiącej obok mnie sylwetki blondyna. Leżał na brzuchu z rękami owiniętymi wokół poduszki i twarzą obróconą do mnie tak, że widziałam tył jego głowy. Niżej były jego nagie, ładnie zbudowane plecy, których nie zakryła kołdra.

Odruchowo spojrzałam na swoje ubrania... No właśnie, spojrzałabym na nie, gdybym miała je na sobie. Bo zamiast swoich ubrań leżałam w przedużej koszulce od Shu, która swoją drogą naprawdę pięknie pachniała.
Tylko teraz pytanie co się stało z moimi ubraniami?

Wyślizgnęłam się z łóżka i ostrożnie stąpając w kierunku wyjścia przemknęłam przez pokój nie budząc chłopaka. Musiała być dość wczesna godzina, bo jeszcze nikogo nie było słychać w rezydencji. Nawet Reijiego przygotowującego śniadanie. Jak najciszej, żeby nikt mnie nie usłyszał, wróciłam do swojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.

Jednak widok syfu, który żeśmy wczoraj po sobie zostawili, nie sprawiał, że skakałam z radości. U dołu łóżka było wszystko. Papierki po żarciu, nieotwarte żarcie, nadgryzione żarcie, butelki po alkoholu i wszędzie walające się od nich korki.

Zerknęłam w stronę zegara na szafce. Omal mi oczy z orbit nie wyskoczyły, kiedy na wyświetlaczu dostrzegłam godzinę piątą trzydzieści rano. Dlaczego ja do cholery wstałam tak wcześnie?! Ja tu przeżywałam kryzys egzystencjalny a mój przyjaciel spał sobie w najlepsze w moim łóżku, nawet nie zdając sobie z sprawy z mojej obecności.

Chyba muszę wziąć porządny prysznic, bo cała śmierdzę alkoholem i jeszcze czymś dziwnym. Za chwilę przesiąknie tym cała koszulka od Shu. Jeżeli już nie przesiąkła.

Cała oporządzona i przebrana, odniosłam pożyczoną koszulkę i zostawiłam ją gdzieś z boku zaraz przy wejściu. Nie chciałam ryzykować tym, że Shu mógłby się obudzić. W pokoju założyłam specjalną opaskę na oczy i rozłożyłam się na sofie, podwijając nogi. Było trochę niewygodnie, ale uda mi się zasnąć.

***

- Hej, Hitomi, obudź się. - Josuke potrząsał mną, próbując dobudzić.

Jęknęłam tylko na niego, ale wstałam. Podniosłam opaskę, żałując, że nie uczę się na błędach i kolejny raz dostałam czegoś na kształt światłowstrętu.

- Podaj mi moje okulary przeciwsłoneczne. Są w pierwszej szufladzie komody bliżej wyjścia. - poinstruowałam przyjaciela, a on bez wahania wykonał moją prośbę.

- Jak się czujesz? - zapytał z troską, kiedy ja obrazowałam pokój w moich czarnych okularach.

- Oprócz tego, że nienawidzę słońca bardziej niż wcześniej i tego, że wypiłabym pół jeziora, żeby zaspokoić swoje pragnienie, myślę, że jest dobrze. - zaśmiał się na moją wypowiedź i usiadł zwieszając ręce w dół - A z tobą?

Siostry Nashikawa & Bracia SakamakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz