Rozdział 31

431 25 30
                                    

- To jest Josuke Abukara.

- Miło mi was poznać. - mój przyjaciel grzecznie się przywitał. Cała "śmietanka towarzyska", lustrowała go od góry do dołu. Szczerze powiedziawszy, to mogliby być bardziej dyskretni. - Coś nie tak?

- Nie, skąd. - Yuki machnęła ręką. - Może pójdziemy coś zjeść? - wyminęła wszystkich i szybkim ruchem ręki, pociągnęła za sobą Subaru. Ich relacja strasznie się rozwinęła, w przeciwieństwie do mnie.

Wszyscy weszliśmy do jadalni. Był mały problem.

- Jak my się wszyscy pomieścimy przy tym stole? - odezwała się Yui, o której obecności zupełnie zapomniałam.

- Dobre pytanie. - westchnął Ayato.

- Mogę zjeść w swoim pokoju. - zaoferowałam się i wzięłam pełen jedzenia talerz.

- Zjem z tobą. - na sam dźwięk tego głosu, przeszły mnie przyjemne dreszcze. Brakowało mi go. Jego obecności. Nawet jeżeli miał już nie należeć do mnie.

- To chodź. - nie odwracając się wyszłam z obiadem w dłoniach. Shu o dziwo cały czas szedł za mną. Szedł. Nie teleportował się nawet od razu na miejsce. Po prostu szedł.

Bez słowa, wpuściłam go do swojego pokoju.

Wiedziałam, że czeka nas teraz rozmowa i że chce mi to wszystko wytłumaczyć. Oboje odstawiliśmy jedzenie na komode obok wejścia. Stanęłam na środku pokoju z założonymi rękami, a Shu kilka kroków za mną.

- Słuchaj ja...

- Jesteś zakłamanym idiotą! - przerwałam mu z krzykiem. Na szczęście w całej rezydencji były dość grube ściany, które powinny w jakiś sposób zamaskować moje wrzaski.

- I nic mnie nie usprawiedliwia, ale... - podszedł do mnie i obrócił w swoją stronę. Zaczęłam się szarpać, czym sprawiłam sobie jeszcze mocniejszy uścisk na moich ramionach. - ja jej nie kocham. Dlatego ci nie mówiłem. - otarł łze z mojego policzka, która nie wiem kiedy się tam znalazła. Spojrzałam na niego z dołu. Dopiero teraz, pierwszy raz od jakiś 2 tygodni, spojrzałam w jego szafirowe tęczówki.

- A kiedy miałeś zamiar? Jak będziesz stał na ołtarzu, czy po waszym ślubie? - syknęłam. Ponowiłam próbę wyszarpania się z jego silnego uścisku. Na marne. W mgnieniu oka usiadł na moim łóżku i usadził mnie sobie na kolanach, trzymając w jednej ręce moje nadgarstki, a drugą przytrzymując mnie w talii.

- Kiedy się w tobie zakochałem myślałem o tym. Chciałem porozmawiać z tą dziewczyną na naszym spotkaniu i zerwać zaręczyny. Nie sądziłem jednak, że się o tym dowiesz. - spojrzał na mnie przepraszająco. W tej chwili nie chciałam na niego patrzeć.

Toczyłam wewnętrzną walkę. Po jednej stronie walczyła drużyna "wybacz mu", a po drugiej "to jest zakłamany szmaciarz, skończ z nim", wojna zakończyła się wkroczeniem na pole bitwy ciężkiego kalibru. Albowiem Shu właśnie namiętnie wpił się w moje usta.

Rozluźniłam napięte dotąd mięśnie i oddałam pocałunek. Blondyn przeniósł swoją dłoń z moich nadgarstków na moją szyję. Gładził mnie delikatnie kciukiem, a drugą ręką po plecach.

Ja natomiast zacisnęłam swoją lewą dłoń na koszulce chłopaka, a prawą założyłam za jego szyję.

To jak on na mnie działał, jak łatwo mu wybaczałam było czymś śmiesznym. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam mu tak we wszystkim ulegać. Przeklęty Sakamaki.

Oderwałam się od wampira, łapiąc powietrze. Kto, jak kto, ale mnie ono było potrzebne do życia. Teraz przyjrzałam się wyrazowi jego twarzy. Uśmiechał się do mnie delikatnie i zwycięsko. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi.

- Czego jeszcze mi nie powiedziałeś? - wymruczałam mu do ucha.

- Hmmm... A tak. Po spotkaniu... - mówił powoli i bardzo niepewnie. - ma z nami zamieszkać.

Co kurwa?!

Jak oparzona prawie zeskoczyłam z jego kolan i skierowałam się do drzwi z zaciśniętymi pięściami. Oczywiście nie dane mi było wyjść z mojego pokoju, bo Shu stanął mi w drzwiach opierając się i przymykając oczy.

- Odejdź - założyłam ręce na biodra. Jeszcze byłam spokojna. Z podkreśleniem słowa jeszcze.

- Nie. Porozma... - nawet nie skończył a talerz z obiadem wylądował na jego twarzy, uszkadzając tym samym jego dolną wargę.

- Drugi raz nie powtórzę. - tym razem rzuciłam w jego stronę ostrzeżenie a  niżeli prośbę.

Bez słowa zniknął, a ja uprzednio zamykając drzwi na klucz, rozpłakałam się w poduszkę.

Nienawidzę go. Jebany cham i egoista.

Moje opłakiwanie go nie trwało zbyt długo, bo w całym pomieszczeniu rozległo się dość głośne pukanie. Otarłam łzy i podeszłam do drzwi.

Domyślałam się kto to mógł być.

Josuke Abukara

Ale tylko się domyślałam, bo gdy uchyliłam wejście przede mną stanął Laito.

- Witaj laleczko - wyszczerzył się do mnie. Miałam już zamknąć mu drzwi przed nosem, ale w ostatniej chwili przytrzymał je ręką. Dałam za wygraną i po prostu powędrowałam na swoje wcześniejsze miejsce, czyli łóżko. - To może, skoro pokłóciłaś się ze swoim kochasiem... - przysiadł obok mnie na łóżku i zaczął gładzić po włosach. Wbrew pozorom Laito potrafił się troszczyć o innych. - ...powinnaś odreagować sytuację.

- Czyli jednak ściany nie są tak dźwiękoszczelne, jak mi się wydawało. - wymamrotałam pod nosem, co nie uciekło uwadze kapelusznika.

- Nie, nie są. Widzę, że jesteś nie w humorze. Mogę poprawić ci nastrój jak chcesz. - i wrócił stary Laito. Usiadłam na łóżku i siedziałam teraz przed nim twarzą w twarz.

- Masz rację, jestem nie w humorze, a wiesz co mogłoby mi poprawić humor? - zarzuciłam mu ręce na szyję i szeptałam zmysłowo do ucha.

- Hmm? - był wyraźnie zdezorientowany moim zachowaniem.

- Coś czuję, że wykastrowanie jednego upierdliwego wampira, byłoby wystarczające. - wzdrygnął się a ja wstałam i podeszłam do drzwi.

Nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Yuki i Subaru, napewno zajmują się teraz swoimi sprawami. Reiji to samo. Shu to dupek. Laito ma coś na kształt rui, znowu. Josuke się zadomawia. Zostaje Kanato, Ayato i Yui. Myślę, że decyzja jest jednoznaczna. Kanato.

Zapukałam do pokoju mojego ulubionego, małego psychopaty i po udzieleniu mi cichego pozwolenia, weszłam do środka.

- O Hitomi, to tylko ty! Zjesz z nami podwieczorek? Teddy chciałby cię o coś zapytać. - zapytał z uśmiechem.

- Oczywiście. Skoro Teddy tego chce. - zasiadłam do maleńkiego stoliczka i po kilku sekundach Kanato nalał mi herbatki.

- No więc, Teddy ma do ciebie pytanie. - ugryzłam kawałek ciasteczka i spojrzałam na nich pytająco. - Chcesz go zabić? - na jego pytanie zakrztusiłam się ciastkiem, które prawie wyleciało mi nosem.

- Że co? - może się przesłyszałam?

- Bo, jak Shu od ciebie wyszedł, to czuć było w całej rezydencji zapach jego krwi. Chciałaś go zabić? Albo, czy nadal chcesz? - przechylił głowę na bok z tym swoim sadystycznym uśmiechem.

- Nie wiem jeszcze. - przełknęłam ślinę.

- Okej - powiedział ni entuzjastycznie, ni pesymistyczne. Chyba bardziej bez uczuć. - Smakowało ci ciastko?

- Tak, było pyszne, a teraz muszę was przeprosić. Pa pa. - pożegnałam się i wyszłam z pokoju fioletowowłosego.

Wróciłam do swojego pokoju po odtwarzacz MP3, a następnie do pokoju gier. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i zasnęłam.

Wow. Brawo dla mnie! Skończyłam kolejny rozdział po długiej przerwie. Na razie trudno jest mi się zaaklimatyzować z tym wszystkim, ale póki jeszcze mi się chce to będę pisać kolejny rozdział. 😇

Dziękuję za wasze komentarze i gwiazdki, dzięki którym zachciało mi się napisać kolejny rozdział 😘😍

Siostry Nashikawa & Bracia SakamakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz