Rozdział 7

5.8K 231 231
                                        

,,I ain't trying to do what everybody else doing. 

Just cause everybody doing what they all do."

— Nico & Vinz, I am wrong

Liliana

Gabriel nie spuszczał mnie z oczu, poza jednym momentem, gdy wziął szybki prysznic w swojej łazience, gdy ja brałam go w swojej. Potem tylko milczeliśmy, a ja zwinięta w kłębek czekałam aż ojciec przyjdzie się ze mną pożegnać przed wyjazdem do domu. Może powinnam też wrócić? Co, jeśli ten atak to dopiero początek? Nie miałam siły, żeby się ruszyć, nawet gdy zaczęło się ściemniać. Dopiero, gdy tata wszedł do pokoju, usiadłam prosto na łóżku.

— Jesteśmy już gotowi do wylotu — oznajmił, poprawiając krawat pod szyją. Zawsze bardzo elegancko się ubierał.

— Dobrze — odparłam cicho. Usiadł obok na łóżku i mocno mnie przytulił. Gabriel wyszedł cicho z pokoju, dając nam nieco prywatności.

— Leon da ci twój telefon, żebyśmy mogli mieć z tobą kontakt — dodał, głaszcząc moje ramię. Skinęłam głową. — Wiem, że jesteś przerażona i nie dziwię ci się, ale gdyby on nie zginął to ty mogłabyś się pożegnać z życiem, Liliano.

— Wiem — westchnęłam cicho. — Ale to był dla mnie szok, tato. Muszę się z tym przespać, jutro z pewnością będzie lepiej.

— Jesteś silna. — Odsunął się i spojrzał w moje oczy. — Nigdy nie zatracaj siebie. Pamiętaj, kim jesteś, nawet jeśli kiedyś przyjdzie ci zdobyć się na wiele wyrzeczeń.

— Nigdy siebie nie zatracę — obiecałam, podobnie jak swojej mamie dwa dni temu.

— Gdyby coś było nie tak masz natychmiast dzwonić — rozkazał twardszym tonem głosu.

— W porządku, będę dzwonić. Tylko proszę, żebyś dał mi znać, gdy tylko wrócisz do domu, żebym się nie martwiła — poprosiłam. — I powiedz mamie, żeby się o mnie nie bała. Leon dobrze o mnie dba.

— Polubiłaś go. — To brzmiało bardziej na stwierdzenie niż pytanie, ale zdecydowałam się odpowiedzieć.

— Jest dla mnie miły i ochronił mnie przed strzałem. — Wzruszyłam ramionami. — Przekonuję się do niego. Znam go dopiero dwa dni, ale czuję się bezpiecznie.

— Tak jak przy Gabrielu? — dopytywał ojciec. Uśmiechnęłam się z nikłym rozbawieniem.

— Znam go dwa dni, tato — powtórzyłam. — Póki co jest na dobrej drodze, żebym mu zaufała.

— To dobrze — odpowiedział. Chwilę panowała cisza, gdy trwaliśmy w swoich objęciach, ale potem ojciec wstał i wygładził materiał swojej marynarki. — Muszę iść. — Spojrzał w moje oczy. Pokiwałam głową, a on chwilę na mnie patrzył, jak gdyby nie był pewien czy na pewno robił dobrze, ale ostatecznie wyszedł z mojej sypialni.

Zegarek wskazywał dopiero dwudziestą, a mnie nie chciało się spać. Miałam za sobą ciężki dzień, ale mimo to bałam się zamknąć swoje oczy. Bałam się, że zobaczę przed nimi obrazy masakry. Nie bałam się Leona, bo przecież wiedziałam, czym zajmują się mężczyźni w naszym świecie. On ochronił mnie przed śmiercią. Ja bałam się wizji upadającego ciała w rozbryzgu krwi w moich snach i nie czułam się jeszcze gotowa, żeby stawić temu czoła. Ojciec twierdził, że byłam silna, ale nigdy nie byłam świadkiem zabójstwa.

Wyszłam z pokoju, a potem z mieszkania. Gabriel przed nim stał i chodził korytarzem, oglądając obrazy. Kiedy mnie zobaczył to się zatrzymał i rzucił mi pytające spojrzenie. W jednej chwili znalazł się obok mnie. Tak, jak powinien robić. Gabriel był dobrym żołnierzem. Najlepszym, jakiego ojciec mógł mi przydzielić.

L'amoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz