Rozdział 29

3.7K 225 176
                                    

,,Pamiętaj o tym, że nadzieja karmi, a nie tuczy.

Do szczęścia otwarte drzwi, nie szukaj kluczy.

Twój Anioł chce Twą wiarę obudzić."

— Kamil Bednarek, Cisza 

♡przeczytajcie notkę na dole

Vitale

— Odechciało ci się mówić? — warknął Edmundo, uderzając z pięści w twarz Emiliano Pirelliego. Ten wciąż uparcie milczał.

Kiedy wróciliśmy do Nowego Jorku, dochodziła trzynasta. Stan Liliany był stabilny, badał ją już jeden z lekarzy, ale dopiero tego następnego wizyty się bałem. Mianowicie Lily miał odwiedzić ginekolog. Wszyscy, choć nikt na głos tego nie powiedział, obawiali się najgorszego. Dziewczyna wciąż była nieprzytomna, ale siedziały z nią jej przyjaciółka, ciotka i córka podszefa New Jersey, Devora Bianchetti.

W pokoju przesłuchań byłem ja, Normano, Nicolas, Edmundo i rzecz jasna Emiliano, którego po przyjeździe tutaj nerkę opatrzono, żeby przypadkiem nie umarł przed przesłuchaniem. Był męczony już tak długo, że musieliśmy podpiąć mu worek z krwią do transfuzji. Powinienem czuć współczucie i coś zrobić, ale miałem swój rozum i za zdradę obowiązywała kara. Nikt nigdy mnie nie uczył, jak zachować się w sytuacji, gdy rodzony ojciec się tak zachowa. Kierowałem się swoim rozumem.

— Mów! — warknął consigliere Costello. Pirelli uparcie milczał, patrząc prosto na mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści i powoli rozluźniłem. Tę sekwencję powtarzałem, by móc jakoś wytrzymać z nerwów.

— Lepiej powiedz, co wiesz, to może zostaniesz oszczędzony — mruknąłem, odwzajemniając jego spojrzenie. Dobrze wiedział, że to kłamstwo, bo sam nauczył mnie wciskania takich bajeczek ofiarom. Uśmiechnął się ironicznie i splunął krwią na bok.

— Co byś chciał wiedzieć, mój synu? — zapytał schrypniętym głosem. — Czy pieprzyłem twoją narzeczoną? Tak, robiłem to. Bo nie zasłużyłeś na nią! — Zaczął się szamotać, mimo bólu, który mu towarzyszył. — Nie byłeś i nie jesteś godzien!

Wziąłem głęboki wdech i aż zatoczyłem się w tył, słysząc te słowa z jego ust. To było jak uderzenie obuchem w głowę. Przed oczami widziałem czerwoną mgłę, a moje ręce zaczęły się trząść z nerwów. Chwyciłem się ściany, żeby nie stracić równowagi. Nicolas znalazł się tuż przed Emiliano z mordem w oczach. Dziwiłem się, że był tak opanowany. Pirelli właśnie podpisał na siebie wyrok rychłej śmierci.

— Co cię opętało, Emiliano, do cholery jasnej?! — krzyknął na niego Normano. — Czyś ty rozum postradał?!

Nie zarejestrowałem momentu, w którym podszedłem do byłego capo i stanąłem nad jego krzesłem, do którego został przywiązany. Nicolas honorowo ustąpił mi miejsca, odsuwając się nieco w bok. Spojrzałem w oczy Emiliano z tak ogromną furią, na jaką było mnie stać i szarpnąłem jego włosami w tył, odchylając szyję. Powinienem poderżnąć mu teraz gardło. Zasługiwał na śmierć jak nikt inny. Miałem mu jednak jeszcze parę słów do powiedzenia:

— Nie jestem twoim synem — wycedziłem, drżącym się z gniewu głosem. — Nigdy więcej mnie tak nie nazwiesz! — ryknąłem, a ten aż się wzdrygnął.

— Płynie w tobie moja krew, Vitale — powiedział słabym głosem. Został porządnie skatowany przez Edmundo, Nicolasa i mnie. Normano podawał nam noże, których użycie sprawiało najwięcej bólu. On się na tym znał. — Jesteś moim synem i nic tego nie zmieni.

L'amoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz