,,Feels like home to me.
Feels like I'm all the way back where I belong"
— Chantal Kreviazuk, Feels like home
Vitale
— Pani Pirelli, może się pani pośpieszyć? — zawołałem do swojej żony, poprawiając krawat.
Nie mogłem uwierzyć, że od naszego ślubu minął już ponad miesiąc, a Lily Costello oficjalnie została Lilianą Pirelli. Szykowaliśmy się właśnie do wyjścia. Jako capo zostałem zaproszony na wiele przyjęć z okazji świąt Bożego Narodzenia, a Liliana, jako moja żona, również musiała na nich być jako moja osoba towarzysząca. Dziś jednak zamierzaliśmy pojechać do domu ciotki i babci, gdzie miał być również Normano, którego w apartamentowcu ostatnio mniej niż więcej.
— Panie Pirelli, czy wie pan, ile czasu zajmuje kobiecie wyszykowanie się na takie przyjęcie? — odpowiedziała blondynka, dołączając do mnie. Miała na sobie czerwoną sukienkę z długim rękawem i koronkowym obszyciem.
— Wyglądasz ślicznie, angelo — wyrzuciłem od razu, gdy do mnie podeszła. Poprawiła mój krawat i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi.
— Czy z Normano spotkamy się na miejscu?
— Tak, teraz często bywa w domu ciotki, od kiedy ma tyle atrakcji — sarknąłem, przymrużając powieki, a ona pacnęła mnie w rękę. Chwyciłem ją i pocałowałem wierzch.
— Ostatnio często chodził mocno przybity — zauważyła, spuszczając wzrok. Nie miałem pojęcia jak ona to zauważyła, bo mój consigliere dobrze maskował swoje emocje, jednak to prawda. Wiedziałem o tym.
— Chodzi o wspomnienia. — Wzruszyłem delikatnie ramionami. — Normano nie lubi grudnia z wielu aspektów. — Usiadłem na kanapie. Nasza wysoka choinka z tymi wszystkimi bombkami, łańcuchami i światełkami dodawała uroku mieszkaniu. Lily się uparła, dodatkowo to właśnie mój przyjaciel pomagał jej z tym drzewem.
— Jakich aspektów? — spytała, ciekawie przekrzywiając głowę. Usiadła obok mnie, posyłając mi swoje delikatne spojrzenie.
— W grudniu urodziła się Leona Palazzo, jego mama. W grudniu też zmarła. Nina jest do niej podobna. Będąc jej siostrą to dość oczywiste, jednak wspomnienia potrafią być boleśniejsze niż jakakolwiek rana fizyczna.
— Masz rację — przyznała, kiwając głową. Zagryzła na moment wargę. — Mogę wiedzieć, czemu Normano nie wspomina o swojej mamie? — zapytała niepewnie. Znając ją, zapewne by próbowała jakoś pomóc mojemu doradcy. Mimo wszystko nie wyglądała już jak ta osiemnastoletnia Włoszka, którą tu zobaczyłem siódmego lipca.
Przez moment rozważałem to, czy powinna wiedzieć. Co prawda ja z Normano nigdy nie mieliśmy przed sobą sekretów i dawniej rozmawialiśmy na temat swoich podbojów w barach czy przebiegu spotkań z wrogami, ale to jednak jego sprawa. On i Liliana utrzymywali dobre stosunki, ponieważ stali się rodziną. Wiedziałem, że Normano wskoczyłby za nią w ogień, a ona ocaliłaby jego życie nawet kosztem swojego. To chyba z tego powodu postanowiłem udzielić odpowiedzi na jej pytanie:
— Leona w dniu swoich trzydziestych piątych urodzin popełniła samobójstwo — zacząłem cicho, patrząc przed siebie. — Miałem sześć lat, Normano dziesięć i nie przejąłem się tym tak bardzo, jak powinienem, bo byłem dzieciakiem.
— Była bardzo młoda — zauważyła Lily, a na jej twarzy pojawił się smutek. Potaknąłem i ciągnąłem dalej:
— Mój dziadek, Paolo, był taką samą kanalią jak jego syn. Alonso i Normano wdali się w swoje matki. Kiedy Normano był dzieckiem, nauczył się bronić Leony, gdy jego ojciec ją bił. Paolo Pirelli był przerażającym capo i kiedy umarł, wielu odetchnęło z ulgą. Jednak Leona tego nie zniosła. Normano znalazł swoją matkę martwą, powiesiła się. Wtedy, gdy wyjechali do Lucii w odwiedziny. Jako dziesięciolatek próbował ją ratować. Udzielał jej pierwszej pomocy tak długo, dopóki jego ojciec nie przyjechał i siłą nie wyniósł go z pokoju. Wuj Alonso opowiadał mi, że Normano wtedy raz na zawsze stracił cząstkę siebie, która już nie powróciła.
CZYTASZ
L'amore
Roman d'amourLiliana Costello to dziewczyna, która patrzyła na świat przez różowe okulary. Kochała słoneczniki, sztukę, a przede wszystkim swoją rodzinę, dla której była w stanie zrobić wszystko. Właśnie dlatego zgodziła się na weekendowy wyjazd z Nowego Jorku d...