Prolog

8K 326 221
                                    

 ♡ Przeczytajcie notkę na dole  ♡


Dwóch mężczyzn szło brzegiem Atlantyku. Ich wyrazy twarzy były neutralne, ale pod tą pełną spokoju fasadą kryła się nieufność i wrogość. Nie było to niczym dziwnym — oboje byli wysoko postawionymi ludźmi w kręgach, gdzie żyli, a mimo to, właśnie ta neutralność wzbudzała podejrzliwość wśród ochroniarzy i consigliere dwóch capo.

— Nie powinniśmy przeciągać tego w nieskończoność — rzucił pierwszy z mężczyzn, wysoki blondyn o majestatycznej posturze godnej zaawansowanego boksera. Był młody, ale jego umiejętności zdecydowanie sprawiały spore wrażenie i potwierdzały właściwość tego, kim był.

— Więc czemu zawdzięczam twoje zaproszenie, Nicolasie? — zapytał drugi mężczyzna, nieco straszy od gospodarza Famiglii Nowego Jorku.

Blondyn nie odpowiedział, a jedynie ulokował wzrok w kimś daleko przed sobą. Mała pięcioletnia blondwłosa dziewczynka w białej zwiewnej sukience biegała tuż przy krawędzi oceanu i piszczała, gdy zimna woda stykała się z jej bosymi stopami, choć była już na to stanowczo o wiele za duża. Aż stąd mężczyźni widzieli jej włosy, wyglądające niczym złoto, a rumiana twarz wyrażała najpiękniejszy wyraz szczęścia, jakiego ani Nicolas Costello, ani Emiliano Pirelli nigdy nie widzieli. Mimo iż obracała się w kręgach Cosa Nostry. Lily sporo zdążyła już zobaczyć, ale na szczęście, jako pięciolatka, niewiele rozumiała i zapamiętywała.

— Piękne dziecko — stwierdził Emiliano, bo, jak przypuszczał, to o niej chciał porozmawiać Nicolas.

— Liliana — mruknął blondyn, wciąż ze skrzyżowanymi za plecami dłońmi. Nadal szli wolnym krokiem, zbliżając się mozolnie do małego domku przy plaży, który należał do rodziny Costello, a także w stronę dziewczynki, do której podeszła właśnie matka. — Ma na imię Liliana. — Zatrzymał się i spojrzał na gościa z chicagowskiego Oddziału. — Właśnie o niej chciałbym porozmawiać.

Emiliano również przystał. Był tylko trzy lata starszy od Nicolasa, ale patrząc na tego rosłego mężczyznę nie widział w nim doświadczenia, które jemu udało się zdobyć, idąc po trupach do celu. Jednakże z jakiegoś powodu był capo nowojorskiego oddziału, więc musiał czymś zaimponować. Nie na darmo nazywano go Diabłem Wschodu. Jednocześnie Emiliano zdawał sobie sprawę, że być może wiek stanowił jedynie zasłonę dymną. W końcu znał już wielu poważnych i młodych ludzi, których imion nawet jego consigliere o imieniu Alonso bał się wymawiać.

— Nicolasie, musisz przejść do sedna, jeszcze dzisiaj mam spotkanie — powiedział rzeczowym tonem Pirelli, patrząc na stojącego przed nim mężczyznę. Nie chciał urazić kogoś, z kim miał dobre stosunki, ale się śpieszył, a jednocześnie był ciekawy, czemu ktoś z innego oddziału zaprosił go w pokojowych, rzekomo, zamiarach.

— Masz syna. — To miało być stwierdzenie, choć Emiliano i tak skinął głową, wyraźnie zadowolony z możliwości pochwalenia się swoim dziedzicem.

— Vitale ma osiem lat — odpowiedział i wtedy domyślił się tego, co zamierzał przekazać mu jego rozmówca. — Sprowadziłeś mnie po to, by zaproponować mi układ w sprawie naszych dzieci?

— Tak — odpowiedział Nicolas. — Chcę, żeby moja córka wyszła za twojego syna. Ze względów strategicznych.

— Dlaczego zależy ci akurat na moim dziecku? Moim dziedzicu? Co z tego będziesz miał, Nicolasie?

Costello słyszał o tym, jak dobrze młody Vitale radził sobie z próbami swojego ojca, aby wstąpić w szeregi mafii. Już na chwilę obecną dokonał więcej, niż wszyscy inni w jego wieku, nawet brat Emiliano, Normano. Posługiwał się nożem i Nicolas nie miał wątpliwości do tego, że Vitale w przyszłości stanie się dobrym żołnierzem, który obroni oddział, a także jego córkę. Dodatkowo Chicago i Nowy Jork już od dawna utrzymywały dobre, choć bez tej pewności, stosunki. Związek dwójki ważnych w tym świecie osób mógł dać gwarancję wspólnej więzi dla obu tych oddziałów, a także zwiększyć ich siłę.

— Lily... — westchnął, ale zaraz przywołał się do porządku, nie dając ujrzeć jego uczuciom światła dziennego. — Liliana to moje jedyne dziecko. Nie mam dziedzica. — Nie zdradził, że jego żona nie mogła zajść w ciążę już od dłuższego czasu, nie powinno go to interesować. — Kiedy oddam ją tobie, nasze oddziały będą mogły się zjednoczyć, wzmocnić. Moja pozycja będzie silniejsza i wtedy Rosjanie tym bardziej będą obawiali się napaść na Nowy Jork. Zresztą na Chicago także.

— Zgoda — odparł po krótkim namyśle Pirelli. Wiatr rozwiewał jego ciemnobrązowe włosy. — Mój Vitale ożeni się z twoją Lilianą.

— Lily to bardzo delikatna dziewczyna — ostrzegł go Nicolas. — Już teraz ma zamiłowanie do buntu i poczucia chociażby minimalnej wolności. Nie chcę, żeby twój syn ją osaczał i zniewolił. Nie zasługuje na to.

— Sugerujesz, że wychowuję syna na barbarzyńcę bez serca, który nie umie obchodzić się z kobietami? — Emiliano niebezpiecznie zbliżył się do Nicolasa, ale ten pozostał niewzruszony. Nawet, gdy Pirelli wyciągnął broń, podobnie jak ochrona i brat żony Nicolasa, będący jego consigliere. Alonso, młodszy o rok od Emiliano brat, a jednocześnie jego consigliere również przyszykował się do ataku.

— Schowaj broń, Emiliano, to mój teren — rzucił znużony Costello i westchnął, przejeżdżając po lekko zarośniętej żuchwie dłonią. Nawet nie wyciągnął swojego noża z kabury. — Znam standardy oddziałów, nawet tych, którymi nie rządzę ja. Nie chcę, żeby moja córka wychodziła za mąż z przymusu, a z miłości. Wiele małżeństw w naszych kręgach zawiera takie związki.

— Gdybym nie słyszał tych wszystkich plotek o twojej sile i bezwzględności to bym uwierzył, że chodzi ci o dobro córki, a nie władzę. — Emiliano schował broń, podobnie jak mężczyźni obok. W tym czasie matka z dzieckiem skryły się w domu, jak gdyby wyczuwając niebezpieczeństwo.

— W takim razie mnie nie znasz, Emiliano.

Pirelli był pod wrażeniem ojcowskiego instynktu swojego rozmówcy, ale jednocześnie karcił go wzrokiem za takie niepoprawne zachowanie. Nicholasa to nie interesowało. Nigdy nie przejmował się opiniami. Mimo wszystko Emilano Pirelli również był ojcem. Rozumiał zachowanie Nicolasa Costello. I choć mogli się nie lubić, nie ufać to capo oddziału w Nowym Jorku przedstawił mu dobrą propozycję i, szczerze mówiąc, mógłby zrobić naprawdę wiele, gdyby tego wymagał Nicolas. Władza liczyła się dla niego tak bardzo jak Vitale, może chwilami nawet bardziej...

— A więc dobrze — odezwał się w końcu, odsuwając na pewną odległość, by spojrzeć w zacięte niebieskie tęczówki swego rozmówcy. — Vitale poślubi twoją córkę z miłości po tym, gdy ona skończy osiemnaście lat. 

 ♡

Witam serdecznie w czymś, co już dawno chciałam tu dodać, lecz musiałam odłożyć to w czasie. L'amore to opowiadanie, w które włożyłam swoje serce i mam nadzieję, że podbije wasze! Bardzo chciałabym, by kojarzono mnie również z czymś innym niż trylogią.

Opowiadanie nie jest żadnym sequelem, kopią, plagiatem czy inną formą, o którą ktoś może mnie osądzić. Napisałam je z optymistycznym podejściem i tak też je, proszę, przyjmijcie.

W trzeciej osobie jest napisany tylko prolog, pozostała część opowiadania będzie już w pierwszej osobie.

Do następnego xxx

L'amoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz