Rozdział 9

5.1K 237 139
                                    

,,I know that I'm not that important to you.

But to me, girl, you're so much more than gorgeous.

So much more than perfect"

— Lil Peep, Star shopping

Liliana

Obudziłam się, dysząc ciężko. Od razu zdecydowałam się wziąć prysznic i przebrać się w coś wygodniejszego niż koszula nocna, w której spałam. Brudne ubrania wrzuciłam do pralki, a sama szybko się odświeżyłam i założyłam eleganckie spodnie w piaskowym kolorze i białą koszulkę bez nadruku. Dzisiaj miałam zamiar zadzwonić do Marcelli i porysować.

Weszłam do głównego pokoju, gdzie siedział już Gabriel z kubkiem herbaty. Zegar wskazywał dziesiątą, kiedy odświeżona i gotowa na nowy dzień usiadłam obok niego. Postawił przede mną drugi kubek pełen herbaty, a także talerz ze świeżymi naleśnikami. Uniosłam brwi z podziwem.

— To akurat przygotowała kucharka Pirellich — powiedział z mikro uśmiechem na twarzy pozbawionej zarostu. Również uniosłam swoje kąciki ust w górę. — Smacznego — dodał, kiedy zabrałam się za jedzenie.

— Humor ci dopisuje — zauważyłam, upijając łyk herbaty.

— Może — stwierdził ogólnikowo i też kontynuował posiłek. Dzisiaj miał na sobie czarną koszulkę i czarne bojówki. Gabriel zawsze ubierał się w tym kolorze.

— Dzisiaj chciałabym coś narysować — powiedziałam. — Wczoraj na mieście jeden chłopak narysował mój portret i chciałabym spróbować siebie w rysowaniu twarzy.

— Leon zgodził się na to, żeby jakiś obcy chłopak cię narysował? — Uniósł brwi.

— Tak. — Nie wspomniałam, że sam to zaproponował.

— Dobrze. — To było jedyne, co miał do powiedzenia w tej kwestii.

Vitale

— Witaj, Vitale — powiedział Rocco, podchodząc do mnie. Był łysym średniego wieku ciemnoskórym facetem i najlepszym trenerem, jakiego mogłem mieć. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań.

— Rocco. — Uścisnąłem jego dłoń i weszliśmy do szatni.

— Ćwiczyłeś przez dwa ostatnie tygodnie, od kiedy się nie widzieliśmy? — zapytał, przebierając się.

— Prawie codziennie — odpowiedziałem, wciągając na siebie czerwone spodenki. — Możemy zaczynać?

— Jasne, dzisiaj możemy powalczyć w klatce.

— Świetnie. — Wyszedłem z szatni i wszedłem do klatki. — Długo nam to zajmie?

— A co? Śpieszysz się? — zażartował, rozgrzewając nogi i ręce.

— Trochę tak — przyznałem, przekręcając głowę w bok. Usłyszałem satysfakcjonujące strzyknięcie. — Zaczynajmy.

Rocco skinął głową, a potem wyprowadził pierwszy cios, który zablokowałem i dzięki szybkiemu refleksowi stanąłem za nim, wykręcając jego nadgarstek. Syknął, klękając na macie. Wyrzucił drugą dłoń w tył i uderzył mnie nią w brzuch, przez co poluzowałem uścisk. Odwrócił się w moim kierunku i próbował wymierzyć lewy sierpowy, ale ponownie go zablokowałem. Kopnąłem go w brzuch kolanem. Miarowo oddychałem i byłem skupiony na biciu swojego serca. To właśnie spokój był najważniejszy w takich chwilach, a ja zbyt dobrze już opanowałem swoją technikę, żeby się denerwować czy niepokoić.

L'amoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz