Rozdział 32

3.8K 222 148
                                    

♡kontrola aktywności — kto jest ze mną od samego początku do teraz?

,,I promised myself not to slip back into old habit.

'Cause heartbreak is savvy and love is a bitch"

— Two Feet, Love is a bitch 

Liliana

Tydzień przed ślubem...

Byłam w totalnej rozsypce i to nie podlegało żadnym wątpliwościom. Nie wiedziałam, co robić, a moje serce bolało mnie z tęsknoty do Vitalego. Chodziłam po pokoju w tę i z powrotem, ale to nic nie dało. Potrzebowałam mamy, tak bardzo jej potrzebowałam. Ona wiedziałaby, co powiedzieć i zrobić. Zawsze wiedziała. Wszystko się sypało, a ja tak cholernie tego nie chciałam. Czułam się samotna, sama. Nie sądziłam, że kiedy wejdę w ten wiek to będę stawiana przed takimi ciężkimi wyborami. Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do mojej sypialni wszedł tata.

— Musimy porozmawiać — rzucił bez ogródek. Nie lubiłam, gdy ktoś tak mówił, ale wiedziałam, że musiało to być ważne. Siadłam więc na krześle od toaletki i czekałam na jego słowa. Usiadł w nogach mojego łóżka. — Chodzi o twój ślub.

Żołądek podskoczył mi do gardła. Wciąż nie potrafiłam się pogodzić z tą myślą, choć przecież wałkowałam ten temat co najmniej pięć razy dziennie sama ze sobą, a z tatą też dość często go poruszałam, choć zazwyczaj to ja zabierałam głos pierwsza. Nie chciał na mnie naciskać, choć i tak czułam presję całej Famiglii.

— Tak? — Odchrząknęłam cicho, nie patrząc mu w oczy. 

— Mam listę gości — ciągnął spokojnie. — Siedemdziesiąt osób z powodów oczywistych. Lot bezpośredni zaplanowany jest na południe, a ślub o osiemnastej w Chicago. Wesele odbędzie się w domu na obrzeżach miasta, należącym do babki Normano od strony jego matki. Nocleg w apartamentowcu Pirellich. Mam też gotową suknię ślubną... — dodał z wahaniem.

— Mogę ją zobaczyć? — zapytałam cicho, dotykając pierścionka zaręczynowego na palcu, który był jedynym materialnym dowodem na to, że Vitale mnie kochał. 

— Oczywiście — odparł i energicznie wstał. Gabriel czekał za drzwiami. — Prowadź nas do tego projektanta. Szatyn skinął głową i ruszył na dół, gdzie na manekinie znajdowała się suknia ślubna.

Od razu się w niej zakochałam. Była w białym kolorze z rozłożystym dołem i koronkową górą bez ramion, za to z odkrytymi plecami. Szwy wykonane zostały srebrną nicią, a obszycie gorsetu udekorowano mieniącymi się drobinkami. Ta suknia była w zupełnie moim stylu i mnie urzekła już na samym początku, a jeszcze jej nie włożyłam. Zacisnęło mi się serce. Tak bardzo się różniła od tej czerni, którą cały czas nosiłam.

— Miło mi panią poznać, pani Costello — zwrócił się do mnie projektant z niepewnym wyrazem twarzy. Nigdy nie widział mnie na oczy, więc nie miał pewności, że to właśnie dla mnie była ta suknia.

— Tak, to ja. — Uśmiechnęłam się ciepło i uścisnęłam jego dłoń. — Suknia jest piękna, to cudo.

— Liliana ją przymierzy — oznajmił stanowczo i chłodno ojciec. — Możesz odejść, Bernardo. Gabriel pójdzie z tobą na stronę, żeby moja córka mogła się w spokoju przebrać.

— Tak jest — wyjąkał projektant i wyszedł za Gabrielem. Mojego ojca bali się tak naprawdę wszyscy.

— Przymierzysz? — rzucił tata już milszym tonem głosu. Przytaknęłam cicho. — Poczekam na korytarzu.

L'amoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz