Spojrzenie Tsukishimy przełączało się między czasem na desce rozdzielczej a czerwonym światłem, które wpatrywało się w niego już od pół minuty.
Minuta to za długo, a jego cierpliwość była testowana, jak powolne jest odliczanie.
W miarę upływu sekund zaczynał się coraz bardziej niecierpliwić. Jego knykcie zbielały, gdy mocno ściskał kierownicę, a stopy uderzały w niestabilny rytm o dywanik samochodu.
10...
9...
8...
Spojrzał intensywniej na zegar przed nim, jakby chciał go zastraszyć. Prawdopodobnie wezwał wszystkie diabły i przekleństwa, które znał, na wypadek, gdyby zastraszyło to odliczanie, by działało szybciej.
7...
6...
5...
4...
Ale musiał zachować spokój i zebrać teraz więcej niż ktokolwiek inny. Musi uspokoić bicie w piersi, bo inaczej mógł nie zdążyć na czas, jeśli pozwoli, by jego temperament wydobył z niego to, co najlepsze.
3...
2...
1...
Kiedy światło w końcu zmieniło się na zielone, od razu wcisnął gaz i starał się skupić na drodze.
Mniej więcej godzinę temu odebrał telefon od swojej mamy, gdy był w środku pracy, że zawieźli jego żonę do szpitala.
Był na tyle wdzięczny, że jego mama przyjechała w tym czasie, bo inaczej nie chciałby sobie wyobrażać, co by było, gdyby jej tam nie było we właściwym czasie.
Kolejną rzeczą, za którą był teraz wdzięczny, było to, że poza światłami nie było ruchu w drodze do szpitala, że zajęło mu to tylko około 10 minut jazdy.
Gdy tylko zaparkował samochód, popędził do szpitala i na izbę przyjęć, nie dbając o to, jak zaniedbanie wygląda.
Jego włosy sterczą w każdym kierunku od biegania, krawat wisiał luźno na szyi, a koszula była rozpięta.
— Kei!
Jego matka zawołała go z drugiego końca korytarza, pobiegł w jej kierunku, by zobaczyć swojego starszego brata obok niej.
— Co z nią?
Zapytał bez tchu, wpatrując się w drzwi izby przyjęć.
Kei po prostu nie mógł usiedzieć, chodził tam i z powrotem. Minęła już godzina, kiedy tam dotarł, a oni nadal nie mają żadnych wieści od lekarza o jej stanie.
Z każdą minutą stawał się coraz bardziej niespokojny.
— Pan Tsukishima?
Zatrzymał się dopiero, gdy drzwi w końcu się otworzyły i lekarz zawołał jego imię, wpuszczając go do pokoju.
Kei zauważył, że pielęgniarki, które asystowały, już sprzątały, ale nie dbał o ludzi wychodzących z pokoju. Jego oczy były wpatrzone w żonę leżącą na łóżku.
Mimo widocznego zmęczenia na twarzy, na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech. Jej oczy wypełniły się uwielbieniem i miłością, gdy wpatrywała się w mały tobołek w jej ramionach.
— Kei-kun.
Przywitała go uśmiechem, kiedy podszedł do niej, by dobrze przyjrzeć się małemu zawiniątkowi w jej ramionach.
Po prostu nie mógł oderwać oczu od małej, zarumienionej twarzy. Jej mały nos, który zmarszczył się, gdy wiła się w ramionach jego żony. Jej małe usta, które nie wiedzą, czy muszą ziewać, czy zmarszczyć brwi. Jej małe oczy, które tak bardzo starałą się otworzyć, ale w końcu się poddały.
Jej mała dłoń, która ledwo owinęła się na jego palcu, gdy sięgnął.
— Chcesz ją przytulić?
Na początku był niezdecydowany, ale przyjął ją w ramiona tak delikatnie, jak tylko mógł.
Jak taka istota ludzka może być tak miękka?
Jak może być tak piękna w tak młodym wieku?
Jak mały człowiek może tak napełnić jego serce?
Czy naprawdę można tak szybko się zakochać?
Jak ona może być... taka mała?
Nie wiedział. Tsukishima wciąż nie znał odpowiedzi na to wszystko.
Wiedział tylko, że zrobi wszystko, aby ją chronić, dać jej całą miłość i uwagę, na jaką zasługuje.
Kochać ją do końca życia.
Ale to byłaby inna historia do opowiedzenia.
*** 𝒕𝒉𝒆 𝒆𝒏𝒅 ***

CZYTASZ
KEI'S GIRLFRIEND / T. Kei x Reader
FanficW grze „1 osoba 4 słowa". Słony. Arogancki. Gigant. Okularnik. Tylko jedna osoba przychodzi wszystkim na myśl. 𝙏𝙨𝙪𝙠𝙞𝙨𝙝𝙞𝙢𝙖 𝙆𝙚𝙞 Słodka. Piękna. Niska. Anioł. To definitywnie 𝙔/𝙉. Ale jak to jest naprawdę być dziewczyną Tsukishimy Kei? Ś...