Rozdział 34

54 4 6
                                    

Siedzieliśmy spokojnie na obronie przed czarną magią, od kiedy lekcję są ze snapem praktycznie mnie na nich nie ma, albo inaczej jestem ciałem ale duchem nie.

Jak zwykle było już parę kłótni bo mamy przecież zajęcia z gryfonami więc nikogo nie powinno to dziwić, wogulę jaki sens ma dawanie naszych domów na jedne zajęcia skoro wszyscy wiedzą że mamy odwieczny konflikt, ale cóż życie

(S) Angelino proszę na środek

Profesor wyrwał mnie z zadumy a ja wstałam i trochę nie ogarnięta Wyszłam

(S) Myślę że nie będziesz miała problemu z zaprezentowaniem zaklęcia levicorpus, wybierz sobie przeciwnika, nie koniecznie musi być godny ale bez przesady żeby nic poważnego sie nie stało

Musiałam chwilę przeanalizować te słowa, ale po krótkim momencie zawieszenia rozejrzałam sie po wszystkich i powiedziałam

(A) Jasne, Potter chodź tutaj

Ten zareagował zdziwieniem, ale wstał i podszedł

































Już podnosiłam różdżkę ale wtedy zobaczyłam jego ręce, miały straszne odciski na nadgarstkach.
Schowałam przedłużenie mojej ręki i przeszłam na twarz bliznowatego

(A) Co ci się stało w ręce, kto ci to zrobił?

Tego aż zatelepotało ze złości i już widziałam jak zaciska na mnie pieści i syczy że to byłam ja, ale wtedy uśmiechnełam się delikatnie i przeniosłam wzrok na snepa

(A) profesorze, uważam że w takim razie nie mogę niczego zaprezentować, czy mogłabym odprowadzić Harrego do skrzydła szpitalnego?

Opiekun naszego domu po prostu kazał nam zejść z oczu, no i wyszliśmy z klasy

(H) W co ty pogrywasz?

Zapytał z jakby wyżutem

(A) Ja w nic, po prostu widzę że masz siniaki i sie troszczę, zresztą powinieneś dziękować wyciągłam cie z lekcji snepa i zapobiegłam lewitowaniu do góry nogami

(H) Jasne a wczoraj wieczorem zostawiłaś mnie na pastwę losu, dobrze że akurat ten puchon mnie usłyszał bo do teraz bym się szarpał z tymi kajdankami

(A) E tam, przyszłabym, zresztą chyba mi nie powiesz że jak byłam z tobą to ci się nie podobało































Ten już zamilkł, ja również, poszedł do pani  Pomfrey a potem do siebie, ja zrobiłam to samo tylko mnie nikt nie leczył

Potem nie miała siły na zajęcia, po kierowałam się do dormitorium, szłam korytarzem prowadzącym do lochów, z nikąd pojawił sie draco, złapał mnie za rękę i ciągnął do chwili dotarcia do jego pokoju.
Żucił mną o fotel, stanął nademną i z wielkim wyzutem w o zach zapytał

(D) Co ty wyrabiasz, co wy tam wczorajszym robiliście

Wysłuchałam tego wyżutu i spokojnie od powiedziałam

(A) Nic po prostu chce mu zrobić mentlik w głowie, mogę się założyć że będąc teraz na jego miejscu nawet ty nie wiedziałbyś co jest pięć

(D) Nie daje ci to prawa udawanie zmartwionej dobrej dziewczynki

(A) O jeny, już dobrze chciałam się urwać z lekcji

Ten tylko pochylił się bezsilnie, zbliżyłam sie i go pocałowałam

Czarodziejskie Marzenie {D.M.} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz