Rozdział 14

130 6 0
                                    

Podeszłam do ciemnych drzwi i zapukałam delikatnie.
Nikt mi jednak nie odpowiedział, więc uchyliłam delikatnie wrota i zajrzałam do środka.
Profesor Snape siedział za biurkiem i coś pisał.

Wydawał się nie zwracać na mnie uwagi, weszłam do środka i usiadłam naprzeciwko nauczyciela.

Chciałam po prostu zaczekać, aż skończy dlatego też pomyślałam, że dobrym rozwiązaniem jest rozejrzenie się dookoła.

Tak jak już mówiłam na środku stało dość sporych rozmiarów biurko z ciemnego drewna, na którym rozłożone było mnóstwo papierów i ksiąg.
Po bokach na wielkich regałach tego samego koloru co biurko stały najróżniejsze składniki do wywarów, jak i gotowe mikstury.
Na ścianie za profesorem Snapem zawieszony był symbol slytherinu.
Ściany były po prostu brązowe.
Nie był to wielki gabinet, powiedziałabym, że taki w sam raz, profesor idealnie się w niego wpasowywał.

– Zanieś to Malfoyowi i nie zawracaj mi głowy - wyburknął profesor podając mi dwa zwinięte pergaminy.

Wyrwało mnie to z zamyślenia, czyli jednak nie mam szlabanu i fajnie.

Zrobiłam jak kazał Snape, ponieważ wiedziałam jak bardzo nie lubi kiedy nie wykonuję się jego poleceń.
Wstałam z krzesełka i zniknęłam za ciemnymi drzwiami.



Kiedy zamykałam je ktoś położył lodowatą rękę na mojej.
Potem poczułam dobrze mi znany zapach drogich perfum.

– Kazał nie
przeszkadzać - powiedziałam nawet nie odwracając się do Dracona.

– Mam do niego sprawę - ciągnął dalej blondyn

Ja obróciłam się szybko przodem do chłopaka i zaczęłam machać mu przed nosem pergaminami, które dostałam od Snapa.

– Czym mi tu machasz – wyrwał dwie kartki i zaczął je czytać – O wzięłaś już to zwolnienie i zgodę.

– Wzięłam, ale nie wiem, co to – skrzyżowałam ręce na piersiach i wymownie spojrzałam na Draco.

– Zwolnienie, ze szlabanu u Moodyego, kazał mi sprzątać tą swoją głupią klasę.

Ja tylko wysłuchałam i machnęłam głowa pokazując na drugą kartkę.

– A to jest niespodzianka, chodź zaniesiemy to zwolnienie.

Chłopak objął mnie ramieniem i obrócił w stronę, która prowadziła do sali szalonokiego.
Zostałam przed drzwiami, a Malfoy podał zwolnienie profesorowi.
Kiedy wyszedł uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę.











Wyszliśmy z hogwardu i stanęliśmy przed boiskiem do Quddicza.
Nie wiem po co ani dlaczego przecież wszystkie mecze i teningi są w tym roku odwołane.

Draco wyjął czarną opaskę i założył mi ją na oczy

– Zaufaj mi – powiedział to łapiąc mnie za ramiona i gdzieś prowadząc.
Szliśmy chwilkę, Ja już kompletnie straciłam poczucie gdzie jestem.
W końcu  gdzieś stanęliśmy.

– Nie ruszaj się - Blondyn odszedł gdzieś na chwilę, a ja stałam na wskazanym miejscu.

Po chwili poczułam jak ktoś zawiesza się na moich plecach i zdejmuję mi opaskę.
W tym samym czasie usłyszałam na około niesamowite huki.

Wokół nas wystrzelały tysiące kolorowych fajerwerków.
Nie wiedziałam gdzie patrzeć był to dosłownie magiczny widok.

– Podoba się?

– Tak – obróciłam się do draco i mocno go objęłam – A z jakiej to okazji?

Ten tylko delikatnie parsknął śmiechem po czym dodał – dzisiaj jest 5 września, twoje…

– Moje urodziny, totalnie zapomniałam.

– Ale ja pamiętałem i mam jeszcze coś – chłopak wyjął małe czarne pudełeczko i je otworzył.

Złapał jego zawartość i włożył mi na palec.

Prezent był cudowny, pierścionek przypominający kształt węża wysadzany pięknymi kamieniami.

– śliczny jest, dziękuję – Uśmiechnęłam się miło i znowu obróciłam w stronę nadal strzelających fajerwerków

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– śliczny jest, dziękuję – Uśmiechnęłam się miło i znowu obróciłam w stronę nadal strzelających fajerwerków.

– Fajnie, że ci się podoba – blondyn przytulił mnie od tyłu i podziwiał ze mną pokaz.

– Czyli po to była ta zgoda

– Zgadza się, dobrze, że Snape się zgodził, bo planowałem to dwa tygodnie.

– To miałbyś rozczarowanie, gdzie my w ogóle jesteśmy – Rozejrzałam się wokół, ale miejsce wyglądało dość intrygująco, dookoła nas było mnóstwo miejsc siedzących, a my staliśmy na jakimś skalnym wzniesieniu.

– Jesteśmy na arenie pierwszego zadania, smoki

– A no tak pierwsze zadanie to zawsze ogień.

– Wszystkiego najlepszego królewno – powiedział ciemnoskóry chłopak, który zmierzał w naszym kierunku w towarzystwie, dwóch dziewczyn.

Cała trójka podeszła do mnie i zaczęła mnie obściskiwać.
Po chwili pojawili się również Crabb i Goyl którzy najwyraźniej odpalali fajerwerki, bo wyszli z głębi stadionu.

Fajnie mieć takich przyjaciół i pomyśleć, że na początku nie byłam do nich przekonana, no może poza Luną.

Kiedy wybuchy już zupełnie wygasły chłopcy zaczęli zabierać pozostałości i razem wróciliśmy do lochów w świetnych nastrojach.

Ostatnio rozdziały są zdecydowanie krótsze, ale uznałam że lepiej będzie kiedy skupię się na jednym wydażeniu w każdym rozdziale, mam nadzieję że wam to odpowiada i czekajcie do następnego.

Czarodziejskie Marzenie {D.M.} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz