47: This heart belongs to me.

6.5K 370 45
                                    


Zabójczo ważna notka pod rozdziałem.

- Bardzo proszę – Abigail uśmiechnęła się, podając niewysokiej blondynce papierowy kubek świeżej latte i dietetyczną kanapkę na wynos. – Razem pięć funtów. – Otrzymawszy o jeden więcej, jako napiwek, rozciągnęła wargi w jeszcze szerszym grymasie i dodała – Miłego dnia, zapraszamy ponownie!

Teoretycznie brzmiało to jak sztywna, wyuczona formułka, Evans jednak zawsze wypowiadała ją ze stuprocentową szczerością. Ponieważ naprawdę lubiła swoją nową pracę – wszechobecny zapach kawy i świeżych, cynamonowych bułeczek, gwar rozmów, dźwięk dzwoneczka, który obwieszczał nadejście kolejnych gości. Zwłaszcza teraz, kiedy święta były już naprawdę blisko, za oknem coraz częściej sypał śnieg, a w każdym widocznym miejscu kafejki pojawiał się jakiś bożonarodzeniowy motyw – mała choinka, obwieszona bombkami, pękaty Święty Mikołaj na kontuarze i migające lampki, porozwieszane na wiszących lampach przez Liama.

Tak, to był ulubiony aspekt jej nowego zajęcia – fakt, że mogła dzielić je z najlepszym przyjacielem. Nie zawsze pracowali na jedną zmianę, ale kiedy już się to udało, obsługiwała klientów z jeszcze większą energią. Zazwyczaj jedna osoba stała przy kontuarze, przyjmując zamówienia i parząc kawę, a druga brała w swoje posiadanie kuchnię. Świadomość, że zaledwie kilka kroków dalej, tuż za plecami, znajdował się Liam, dodawała jej otuchy i sprawiała, że absolutnie nie żałowała swojego wyboru.

George przyjął wymówienie Abigail z widoczną ulgą. Najwyraźniej miał dosyć problemów, które przysparzali mu namolni klienci i jeszcze bardziej upierdliwi przyjaciele – plus jeden nauczyciel - członka personelu. Nie obstawał nawet przy dwutygodniowym okresie wypowiedzenia – w końcu i tak pracowała na czarno. Tutaj natomiast otrzymała porządną umowę i wynagrodzenie, które nie było może bajeczne, ale pozwalało jej dołożyć się do rodzinnego budżetu i jeszcze zachować coś dla siebie. Szef był naprawdę miłym facetem – co najważniejsze, nie patrzył na nią jak na kawałek mięsa. Nie zaznała tego jeszcze od ani jednego klienta, za co dziękowała nie tylko Liamowi, ale również Louisowi, który od czasu do czasu – w rozsądnych odstępach, aby ktoś nie zaczął czegoś podejrzewać – wpadał do kawiarni po swoją ulubioną kawę. Siadał przy stoliku, pod pretekstem zawodowych obowiązków po godzinach i ukradkiem śledził ją spojrzeniem. Przez co odrobinę Abigail lekko trzęsły się ręce, ale poza wszystkim – czuła się jeszcze lepiej. O ile to w ogóle było możliwe. Liam, oczywiście, nie reagował na obecność nauczyciela zbyt entuzjastycznie. Zazwyczaj znikał wtedy w kuchni, aby nikt nie mógł zobaczyć jego zmarszczonych brwi lub usłyszeć gniewnych pomruków. Wiedział, że mógłby im – głównie Abby, ponieważ Tomlinson ani trochę go nie obchodził – poważnie zaszkodzić takim zachowaniem, a jeśli nie mógł wyperswadować przyjaciółce tego idiotycznego pomysłu z głowy… wolał po prostu usunąć się w cień.

Abigail obrzuciła zadowolonym spojrzeniem prawie pełną salę, po czym skorzystała z chwilowej przerwy, aby zerknąć na notatki z historii. Kolejny plus nowego zajęcia – krótkie zastoje w napływie klientów pozwalały jej na pobieżne powtórki materiału. A że szybko zapamiętywała przeczytany tekst – nie musiała zarywać całych nocy, aby przyswoić sobie jego całość.

Od tego zajęcia oderwał ją jednak, już po dwóch minutach, dźwięk dzwonka przy drzwiach, obwieszczający nadejście kolejnych osób. Uniosła wzrok, otwierając usta, aby przywitać gości zwyczajowym Witamy w Coffee Land, czego sobie życzysz? zobaczyła wysokiego blondyna i dużo niższą dziewczynę z burzą kasztanowych włosów, szczerzących się do niej opętańczo. Odwzajemniła uśmiech, głównie ciesząc się z obecności Nialla – Rebecca zdążyła odwiedzić ją już kilka razy, Irlandczyk natomiast zdołał pojawić się tutaj dopiero dzisiaj.

prohibited | l.t.Where stories live. Discover now