Z trudem pozbył się Megan, swojej cholernej, popieprzonej byłej dziewczyny, która kolejny raz napadała go w miejscu publicznym. Ciekawe, czy specjalnie każdego wieczoru robiła obchody po klubach, mając nadzieję, że na chybił trafił wpadnie na niego w którymś z tych miejsc? Nie miał pojęcia, wiedział natomiast jedno – jeśli jeszcze raz zawiśnie na jego szyi, wbijając mu ostre paznokcie w skórę, złoży wniosek o zakaz zbliżania się. Na dystans stu kilometrów.
Nie do końca wiedział, jak właściwie do tego doszło. Wychodząc z łazienki, postanowił zahaczyć o bar i zamówić sobie kilka szybkich drinków. Pragnął uspokoić skołatane nerwy i drżące dłonie, aby przy Perrie móc zachowywać się tak, jakby spędzał czas wolny w sposób najzupełniej stosowny. Bo przecież Zayn wiedział. Oczywiście, że tak. Wystarczyło mu ich krótkie wzrokowe spięcie, kiedy mijał przyjaciela i siedzącą mu na kolanach blondynkę, aby zrozumieć, jak bardzo potępia go za to, co właśnie zrobił.
Najgorzej, że wcale nie potrafił o to dbać.
Przeżył już kilka bardzo udanych zbliżeń, w różnych miejscach, z różnymi dziewczynami – żadne jednak nie mogło nawet w jednej setnej równać się temu, co czuł, będąc z Abigail. Wystarczyło mu kilka jej słów, lekki dotyk, aby stanął nad skrajem głębokiej przepaści. Wszedł do łazienki, mając zamiar dać dziewczynie nauczkę, chcąc sprawdzić, jak wiele może znieść. Nie zrealizował nawet połowy swojego planu, ponieważ nie wziął pod uwagę faktu, iż Evans działa na niego równie mocno.
Dziwne, jak szybko potrafił zapomnieć stan, w którym znalazł się zaledwie kilka minut wcześniej. I to wyłącznie na nią patrząc.
Stojąc przy barze, popijając alkohol i za wszelką cenę starając się nie myśleć, poczuł lekkie klepnięcie w ramię. Megan nigdy nie zaczepiała go w ten sposób, dlatego odwrócił się, będąc pewnym, że to na pewno jeden ze znajomych, którego nie widział od dłuższego czasu. Mylił się. Tak szybko, jak znalazł się plecami do baru, poczuł ciężar kobiecej sylwetki i zobaczył znajomą twarz, zasłaniającą mu mniej więcej całe pole widzenia. Poruszył się wtedy nerwowo, usiłując jednocześnie zdjąć dłonie blondynki ze swojego karku, ale starania spełzły na niczym – jej uścisk przypominał imadło, z którego objęć ciężko było się wydostać.
Chodziło o to, co zwykle – propozycja miłego spędzenia czasu wspólnie i może nawet zakończenia wieczoru w jej domu. Najwyraźniej nie zauważył wcześniej, jak bardzo podniecają Megan mężczyźni, którzy zgrywają niedostępnych – ona przynajmniej była pewna, że to tylko fortel ze strony Louisa, coś dla podgrzania atmosfery. Och, i jak strasznie łatwa potrafi się stać.
Zasadniczo wiedział to już wcześniej, ale nigdy nie sądził, że potrafi być w tym tak bardzo żałosna. Pomyśleć, że kiedykolwiek mogła mu się podobać. Że mógł myśleć o niej chociaż trochę poważniej.
Paradoksalnie, uratował go Zayn, który od dłuższego czasu musiał obserwować tę smutną scenę. W pewnym momencie po prostu delikatnie przeprosił Megan, mówiąc, że zaszła sytuacja awaryjna i będą musieli się z Louisem zbierać. Wszelkie protesty dziewczyny zdusił w zarodku, informując ją z firmowym uśmiechem, że zamówił dla niej taksówkę, która właśnie czeka na zewnątrz. W gratisie dorzucił nawet eskortę do samego wyjścia, delikatnie, ale stanowczo trzymając za ramię i nie pozwalając, aby odwróciła się chociażby na chwilę.
Louis często nienawidził swojego najlepszego przyjaciela, ale w takich chwilach, jak ta był niebiosom dozgonnie wdzięczny za jego obecność.
Czekając na powrót bruneta, dopijał swojego drinka, przy okazji uważnie obserwując otoczenie. Szukał burzy ciemnych włosów i czarnej sukienki z odsłoniętymi plecami, wirujących na parkiecie lub popijających alkohol przy którymś ze stolików. W zamian otrzymał jednak tylko pochylonego Liama, rozmawiającego żywo z Niallem i widocznie zmartwionego. Abigail nigdzie nie było, absolutnie nigdzie. A sam ten widok spowodował, że Tomlinson wyprostował się, czując, jak strach łapie go za gardło.