(Night Changes, wiem, że tego chcecie :D )
- Okay, mam dla was propozycję nie do odrzucenia!
Abigail uniosła wzrok znad sałatki, w której właśnie bezwiednie grzebała widelcem. Stołówka w porze obiadowej jak zwykle była przepełniona – wraz z Rebeccą, Liamem i kilkoma innymi osobami z trudem znaleźli wolny stolik. Teoretycznie wpadało się tutaj, aby coś zjeść, w praktyce jednak chodziło tylko i wyłącznie o wymianę najświeższych plotek.
Becky wyglądała na podekscytowaną, co samo w sobie stanowiło bardzo zły znak. Wymieniwszy się krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem z najlepszym przyjacielem, Abigail ponownie przeniosła wzrok na szatynkę, czekając, aż rozwinie myśl.
To nie tak, że pomysły Rebecki zawsze były złe. Po prostu… zazwyczaj emocjonowała się zupełnie niewłaściwymi rzeczami.
- Zbliża się weekend – rzuciła, wodząc triumfalnym spojrzeniem wokół stołu, tak, jakby obwieszczała zupełnie niespodziewaną wiadomość. – I z tego, co wiem, wszyscy mamy wolne. – Położyła nacisk na ostatnie słowo, patrząc znacząco na Abigail. Dając tym samym do zrozumienia, że tak łatwo się nie wywinie. – Pomyślałam, że dawno nie robiliśmy niczego wspólnie i… Co powiecie na mały wypad do klubu?
Abigail przez moment patrzyła na swoją przyjaciółkę nieco bezradnie, zastanawiając się, jak odmówić tak, aby nie zranić jej zbyt mocno. Od kilku dni czekała na pewną wiadomość i miała nadzieję, że akurat weekend spędzi zupełnie z kim innym. Na zupełnie innych zasadach. Dlatego niczego nie planowała, jednocześnie mając sobie za złe nerwowość, z jaką chwytała telefon za każdym razem, gdy słyszała sygnał nadchodzącego SMS-a.
Naprawdę miała nadzieję, że obietnica Louisa była szczera.
Otworzyła usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale dokładnie w tym momencie zauważyła ruch przy drzwiach wejściowych. Uniosła wzrok ponad ramieniem Rebecki i zauważyła roześmianego nauczyciela angielskiego, wchodzącego na stołówkę w towarzystwie Perrie Edwards. Na sam ten widok poczuła niezrozumiały, ale bardzo nieprzyjemny skurcz w klatce piersiowej. Śmiał się. Śmiał się z czegoś, co powiedziała Perrie. A ten fakt, w połączeniu z brakiem propozycji jakiegokolwiek, nawet najkrótszego spotkania sprawił, że uderzyła w nią fala złości.
Zauważyła jego spojrzenie, krótkie, ale uważne, wysłane przez całą długość pomieszczenia. Najwyraźniej dostrzegł zmianę w jej twarzy, ale nie potrafiła o to dbać. Pierwszy raz w życiu kierowała nią dziwna, nieujarzmiona siła, która… nakłaniała do robienia różnych głupich rzeczy. Dlatego ponownie spojrzała na lekko zniecierpliwioną już Rebeccę i powiedziała:
- Ja się piszę. Faktycznie dawno nigdzie nie byłyśmy.
Szatynka klasnęła w dłonie i przechyliła się przez stół, wyciągając ramiona. Abigail objęła ją niezgrabnie, śmiejąc się cicho. Nie wiedziała, czy podjęła słuszną decyzję, ale jakimś cudem miała wrażenie, że jeśli się zgodzi… to zrobi Louisowi na złość. A było to dobrą karą za milczenie.
- Liam? – Rebecca spojrzała na bruneta, który właśnie w tym momencie mierzył Evans nieprzeniknionym spojrzeniem brązowych oczu. – A ty?
Payne jeszcze przez moment przyglądał się swojej przyjaciółce, o mały włos nie doprowadzając jej do ciemnych rumieńców na policzkach. Abigail miała wrażenie, że doskonale zna powody podjętej przez nią decyzji, mimo, że nawet mu o nich nie wspominała. I czasami naprawdę wkurzała ją łatwość, z jaką chłopak odczytywał jej myśli.
Później jednak przypominała sobie moment, w którym o mały włos tego nie straciła. Co sprawiło, że wściekłość zniknęła, zastąpiona jedynie łagodną irytacją.