(idk, wybór muzyki zostawiam Wam x )
Piątkowy wieczór nie był tak udany, jak poprzedni, który Abigail spędziła w barze. Kilka godzin temu wróciła z Londynu, jak tylko wszystkie badania Chloe szczęśliwie się zakończyły i nie miała zbyt wiele czasu, aby odpocząć. Jedyne, na co mogła sobie pozwolić to szybki prysznic i krótka rozmowa z Liamem, który jak zwykle niezawodnie stawił się pod jej domem, aby odprowadzić przyjaciółkę na nocną zmianę.
Od samego rana miała jednak przeczucie, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do najlepszych. Pewność ta nękała ją od samego rana i bała się wyników badań, które mieli otrzymać wraz z Michaelem. Nie umiała opisać, jak wielką ulgę poczuła, gdy okazało się, że z Chloe jest wszystko w porządku i spokojnie mogą wracać do domu. Miała przy tym nadzieję, że dziwny ucisk w klatce piersiowej zniknie, przeliczyła się jednak. Trwał nadal, nasilając się wręcz z każdą godziną, a w drodze do baru osiągnął swój szczyt. Starała się z entuzjazmem opowiadać Liamowi o pobycie w Londynie i nawet nieźle jej to wychodziło – Payne najwyraźniej nie zauważył dziwnego zachowania przyjaciółki i ukradkowego rozcierania mostka za każdym razem, gdy odwracał wzrok.
Jak tylko stanęła za barem, powód jej dziwnego samopoczucia prędko się ujawnił – z drugiego końca sali, rozparty na jednej z ław siedział Clark, świdrując dziewczynę bezczelnym spojrzeniem. Sam ten widok sprawił, że Abigail zmiękły kolana i musiała podeprzeć się o kontuar, aby odpędzić mroczki przed oczami. Na szczęścia miała obok siebie Horana, który szybkim i dyskretnym gestem oplótł ją ramieniem, chroniąc przed upadkiem.
- Abby… - powiedział cicho, opierając się torsem o plecy dziewczyny, chcąc ustabilizować ją w pionie. – Co się dzieje?
- Dlaczego on tutaj jest? – wykrztusiła brunetka, bojąc się nawet spojrzeć przed siebie.
Wraz z widokiem mężczyzny, spojrzeniem jego przeszywających tęczówek i przerażającą pewnością siebie wróciło poczucie upokorzenia, gdy boleśnie wciskał kolano między jej uda, równocześnie dłonią boleśnie badając pierś. Mogła odczuć to ponownie, co sprawiło, że chciała uciec z krzykiem i nigdy więcej nie wracać.
- Kurwa mać – usłyszała siarczyste przekleństwo Horana. – Przecież miał się tutaj nie pojawiać… Zaczekaj chwilę, dobrze? Jesteś w stanie ustać na nogach?
- Tak, ale… dokąd właściwie idziesz? – zapytała, zaciskając kciuk i palec wskazujący na grzbiecie nosa.
- Po prostu zaczekaj, za moment będę – odparł Niall tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Oddalił się, zostawiając Abigail z uczuciem miękkich nóg. Wiedziała jednak, że nie będzie przecież w stanie asekurować jej przez całą noc, dlatego za wszelką cenę musiała wziąć się w garść. Nabrawszy kilka głębokich wdechów, stanęła pewniej na nogach i odwróciła się plecami do sali. Zrobiła trzy niepewne kroki w stronę kuchni i gdy stanęła bliżej wahadłowych drzwiczek, zauważyła Irlandczyka, który rozmawiał z Georgem. Gestykulował przy tym, jak gdyby resztkami silnej woli powstrzymywał się od wybuchu.
Evans z wahaniem pchnęła drewniane płyty, wchodząc do sterylnie czystego pomieszczenia. Z chwilą, gdy się tam znalazła, muzyka częściowo straciła na sile, a ona mogła usłyszeć słowa wypowiadane przez blondyna.
- Umawialiśmy się przecież, że facet nie ma tutaj prawa wstępu… Tak czy nie? – po raz pierwszy widziała Nialla w tak bojowym nastroju. Wyglądał, jakby urósł kilka centymetrów, a gniewna mina nawet George’a zbiła z tropu, ponieważ nagle zagubił gdzieś swój autorytet szefa.
- Tak, ale… Nie zauważyłem nawet, kiedy się pojawił – tłumaczył się mężczyzna, strzelając oczami na prawo i lewo. – A przecież teraz go nie wyrzucimy…