41: Getting closer.

6.3K 394 44
                                    

Przepraszam za tydzień opóźnienia, dopiero teraz dogadałam się ze swoim laptopem. Oby Wam się spodobało :)

I, Boże, od dzisiaj mam 21 lat. Harry, jesteś następny. 

Okay, przestraszyła się. Nie do końca myślała nad tym, co robi, wiedziona alkoholowym impulsem i pragnieniem dokuczenia Louisowi. Chociaż odrobinę. Widziała sposób, w jaki na nią patrzy – otwarty, beztroski i tak cholernie gorący, że czuła, jak bolesne skurcze w dole jej brzucha nasilają się, wyrażając pragnienie, które czuła całą sobą. Dopiero, gdy Zayn pojawił się na ich małej, prywatnej scenie sprawił, że działanie krążącego w żyłach alkoholu na chwilę osłabło, a ona zdała sobie sprawę, co właściwie robi.

A było to cholernie niestosowne.

Dlatego właśnie znalazła się tutaj, w niewielkiej, jednoosobowej łazience – swoją drogą, straszna niedogodność, zwłaszcza przy okazji wielkich imprez – opierając drżące dłonie o umywalkę i patrząc w odbicie swojej pobladłej twarzy. Mimo wszystko nadal nie potrafiła aż tak bardzo przejmować się tym, co zrobiła – tej nocy po raz pierwszy od bardzo długiego czasu pozwoliła sobie popłynąć, zachować się jak zwyczajna nastolatka bez masy skomplikowanych problemów na głowie. Być może właśnie dlatego wypiła trochę zbyt dużo i zbyt szybko, wprowadzając się w ten przyjemny stan, kiedy człowiek już nie był trzeźwy, ale jeszcze nie pozbawiony przytomności.

Zaśmiała się cicho do siebie, przypominając sobie sposób, w jaki patrzył na nią Louis. Nawet z odległości, która ich dzieliła, widziała jego przygryzioną wargę i zarumienione policzki oraz niecierpliwie podrygujące dłonie. Zauważyła, że w pewnym momencie zacisnął palce na materiale swoich dżinsów, zaledwie centymetry od wrażliwego miejsca. Może to i dobrze, że Zayn nam przerwał – pomyślała, wpatrując się w swoje dłonie i wariacko chichocząc – w przeciwnym razie wszyscy mieliby wielki pokaz publicznej masturbacji, zupełnie za darmo.

Chwilę później wcale nie było jej do śmiechu. Wręcz przeciwnie.

Skamieniała, słysząc trzask otwieranych drzwi i szybki ruch blokowania zamka od środka. Przecież sama je zamykała… prawda? Teraz nie była już tego taka pewna, ponieważ męskie dłonie zamknęły jej talię w uścisku, a gorący, szybki oddech owiał kark.

Z ust Abigail wyrwało się ciche piśnięcie, a zaraz potem  - mimowolne jęknięcie, gdy poczuła, co właściwie napiera na jej pośladki z taką furią. Przez moment nie była w stanie podnieść wzroku, sparaliżowana gęstą atmosferą, napierającą ze wszystkich stron. Dopiero szorstki, stanowczy szept zmusił ją do spojrzenia w lustro przed sobą.

- Spójrz na mnie – Dwa razy miała już przyjemność słuchać jego głosu w podobnych sytuacjach, ale nigdy nie brzmiał tak… tak, jak teraz. Nigdy nie brzmiał na tak zdesperowanego, wściekłego i podnieconego jednocześnie.

A kiedy spojrzała na twarz Louisa w lustrze wiedziała, że słuch jej nie mylił. Twarz chłopaka była idealnym odzwierciedleniem wszystkich uczuć, które przebijały się w jego głosie. Zazwyczaj jasne tęczówki zmieniły barwę na trochę ciemniejszą, mroczne i władcze. Powinna była się bać, ale takie wydanie nauczyciela tylko bardziej ją nakręcało, sprawiało, że mocnej zaparła się o umywalkę, czując, jak miękną jej nogi.

Szatyn pochylił głowę i złapał między zęby płatek ucha Abigail, po czym zszedł niżej, pozostawiając na jej szyi mokre, gwałtowne pocałunki. Evans czuła ciążące powieki, które chciały zamknąć się pod wpływem przyjemności, zwłaszcza, gdy poruszał zmysłowo biodrami, wysyłając do każdej najmniejszej komórki ciała miliony małych dreszczy. Zmuszała się jednak, aby oczy pozostały otwarte – musiała to widzieć. Pragnęła to widzieć.

prohibited | l.t.Where stories live. Discover now