4: Shame on me.

8.4K 325 11
                                    

KURWA. Kurwakurwakurwa.                                            

Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego się na to zgodził. Był przecież dorosłym, poważnym, dwudziestoczteroletnim mężczyzną, prawda? Na dodatek – mężczyzną, który właśnie dostał stałą posadę. Powinien już zmądrzeć, chociażby dlatego, że ktoś uwierzył, iż powierzenie mu odpowiedzialnego stanowiska to dobry pomysł.

A jednak jak zawsze musiało zdarzyć się coś, co sprawiało, że Louis znowu zaczynał myśleć o sobie w kategoriach popieprzonych czterolatków.

Chociaż… w tym momencie jego mózg zdecydowanie nie potrafił zdobyć się coś tak wyczerpującego, jak refleksja.

Oczywiście, że zaspał. Kto, do cholery, na jego miejscu by tego nie zrobił? Po wielogodzinnym piciu? Kiedy budzik – nawet już nie pamiętał, o której – rozdarł mu bębenki, mógł zrobić tylko jedną rzecz. Dlatego metalowy przedmiot roztrzaskał się o podłogę, a on ponownie zapadł w sen, przeświadczony o słuszności swojego postępowania.

Jednak dwie godziny później, kiedy był w stanie odczytać godzinę z zegarka i skojarzyć fakty, mógł tylko i wyłącznie zerwać się z łóżka, walcząc z potężnym bólem głowy, rozsadzającym czaszkę. Miotając przekleństwa na wszystkie strony i odbijając się od ścian, popędził do łazienki, z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica. Jakimś cudem, na samą myśl o tym, że może dostać upomnienie już pierwszego dnia, wszystkie pozostałe skutki kaca odeszły w niepamięć. A przynajmniej na razie.

- Wyglądam jak gówno. – jęknął, rzucając okiem na swoją twarz w lustrze. Poszarzała twarz, przekrwione oczy i włosy, tym razem w nieładzie, którego nie można było nazwać pociągającym. Jeśli ktokolwiek zobaczy w nim idealnego kandydata na otrzymane stanowisko, to zdecydowanie podepnie to pod kategorię cudu.

Szybki, zimny prysznic odrobinę złagodził okropny ból głowy. Tomlinson żałował, że nie znajdzie nawet chwili na bieganie, ale wiedział, że i tak spóźni się co najmniej pół godziny. Wolał dodatkowo nie kusić losu.

Doprowadzając swoją twarz i włosy do porządku, starał się przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczoru, ale w głowie miał pustkę. Dosłowną czarną dziurę, a każda próba przebicia się przez nią skutkowała uczuciem wbijania w potylicę miliona małych, ale bardzo ostrych igieł. Dlatego postanowił odpuścić. I tak dowie się wszystkiego od Malika. Najprawdopodobniej więcej, niż będzie w stanie znieść…

Kiedy wpadł do kuchni, pragnąc jedynie diabelskiej czarnej kawy i malutkiej kanapeczki, jego przyjaciel już tam siedział. Oczywiście, Zayn i ta pieprzona, mocna głowa. Poza tym pił zawsze z umiarem, nie to, co Louis. W rezultacie wyglądał jak zwykle świetnie, podczas gdy Tomlinson wolał nawet nie myśleć o stanie swojej twarzy. Jedno spojrzenie Malika na współlokatora wystarczyło, aby jego usta rozciągnęły się w szerokim, bardzo złośliwym uśmiechu.

- Witamy pana profesora. – Powiedział, z łokciem opartym o oparcie krzesła. Był na tyle łaskawy, że przesunął w kierunku Louisa kubek z parującym, aromatycznym płynem, który ten natychmiast pochwycił i łapczywie upił pierwszy łyk, parząc język. – No cóż, lepiej, żebyś nie dostał żadnej klasy jako wychowawca, bo dzieciaki będą miały przejebane. Żadnego przykładu!

- Zamknij się. – Wychrypiał Louis, jak tylko opróżnił za jednym zamachem trzy czwarte naczynia. Bezpośrednio po tym wpakował sobie do ust całą kanapeczkę, którą porwał z talerza Malika, ignorując jego protesty. – Albo nie. Powiedz mi, dlaczego praktycznie nie mogę mówić?

- Nie pamiętasz? – Brwi Malika podjechały do góry, a kiedy Louis pokręcił przecząco głową, dodał – No cóż, darłeś się na całą ulicę, kiedy taszczyliśmy cię z Ashtonem do mieszkania. Śpiewałeś coś, ale nie mogłem rozróżnić słów. Ash też za bardzo nie.

prohibited | l.t.Where stories live. Discover now