22: What I would give to see you again.

7.5K 413 40
                                    

- Kurwa mać!

Donośny głos Louisa rozległ się po całym mieszkaniu, gdy przypadkiem strącił cały garnek świeżo ugotowanego makaronu na podłogę. Głośny brzęk w połączeniu z jeszcze głośniejszym przekleństwem sprawił, że Zayn, do tej pory szykujący się na wieczór w łazience, pojawił się w wejściu do kuchni. Jednym szybkim spojrzeniem ogarnął cały rozgardiasz, pośrodku którego stał wściekły do granic możliwości przyjaciel, i uniósł brew.

Dobrze, być może Louis ostatnio był bardzo wkurwiony. I dobrze, być może jego ruchy były zupełnie nieskoordynowane i chaotyczne. Tak bardzo, że przewracał i rozbijał wszystko, co tylko nawinęło mu się pod rękę. Och, i być może był cholernie rozdrażniony i krzyczał z byle powodu, ale…

Właściwie nie istniało żadne logiczne wytłumaczenie, którego mogłoby odwrócić uwagę Louisa Tomlinsona od prawdziwego powodu jego fatalnego nastroju. Powodu dość drobnego, o długich, ciemnych włosach i przenikliwych, brązowych oczach w kształcie dwóch idealnych migdałów. Oczywiście, nie mógł zapomnieć o ustach. Pięknie wykrojonych i miękkich.

Nie mógł zapomnieć? On cały czas o nich myślał. Sobotnie wydarzenia wracały do niego jak bumerang, dopadając w najmniej spodziewanych momentach. Sprawiając, że dłonie zaczynały drżeć, a myśli – rozmywać się, co wyglądało idiotycznie, zwłaszcza w trakcie lekcji angielskiego. Bo jak wyglądał nauczyciel, który nagle gubił wątek, a kreda wylatywała mu spomiędzy palców? Na pewno większość uczniów już od jakiegoś czasu podejrzewała go o ćpanie, ale po prostu… nie umiał tego zatrzymać.

Nie, gdy sprawy zaszły tak daleko.

Pojawił się w pubie z zamiarem ponownej rozmowy z dziewczyną. Chciał zmusić ją do wyznania prawdy – nie wiedział, jakimi sposobami, ale był pewien, że nie podda się, dopóki nie osiągnie celu. Nie zastanawiał się już nad swoimi pobudkami, ponieważ zagłębianie się we własne myśli sprawiłoby, że uciekłby od samego siebie z krzykiem. Dlatego po prostu postawił na działanie i wyszedł, składając swój los w rękach opatrzności.

A wydarzenia potoczyły się tak szybko… i tak intensywnie. Zauważył tamtego dupka już wcześniej, wtedy, gdy nazwał Abigail laleczką. Starał się nie pokazywać po sobie żadnych emocji, ale wiedział, że Evans i tak zauważyła jego reakcję. Później… działał instynktownie. Najpierw upewnił się, czy Abigail ma się dobrze, po czym po prostu przywalił tamtemu skurwysynowi, nie dbając o konsekwencje.

Co było najgorsze? Że w każdej pieprzonej minucie bronił jej nie jak każdej innej kobiety, której godność została naruszona. Kiedy zbliżał się do niego, kiedy podnosił pięść miał irracjonalne poczucie, że ktoś obraził jego Abigail. Jego. Mimo, że taki stan rzecz nigdy nie istniał.

Nie mógł zaistnieć.

Sam nie wiedział, dlaczego wtedy, gdy kazała mu odejść, po prostu tego nie zrobił. Miał nawet taki plan, ale… jakaś krótka myśl, myśl, której nawet już nie pamiętał, kazała mu zmienić swoją decyzję. Podszedł do niej szybko, wiedząc, że każda chwila zwłoki przyniesie wahanie, a po prostu… musiał to zrobić. I z chwilą, gdy dotknął jej ust, gdy zaczął ją całować… poczuł się w końcu tak, jakby ktoś po bardzo długim czasie uczynił go kompletnym. Oddał brakującą część.

Co było najgorsze? Nie tylko palące poczucie, że takie emocje – i taka sytuacja – nigdy nie powinny mieć miejsca. Najgorszy był fakt, że Abigail nie pojawiła się od tygodnia w szkole. A jego… po prostu roznosiło, bo za każdym pieprzonym razem, gdy zbliżała się lekcja z klasą literacką, czuł tę niechcianą nadzieję. A później nadchodziło rozczarowanie, kiedy miejsce obok Rebecki ziało pustką.

prohibited | l.t.Where stories live. Discover now