(Switchfoot - You)
Louis naprawdę nie myślał o Abigail. Ani przez chwilę.
Okay, robił to. Częściej, niż wypadało, ale… musiał funkcjonować normalnie. Dlatego każdego ranka wstawał do pracy, marudząc w łóżku przez pierwsze dziesięć minut od otworzenia oczu, pił szybką kawę i ignorował przy tym narzekania Zayna – na jakikolwiek temat. Później na łeb, na szyję pędził do szkoły, jak zwykle wpadając kilka minut przed dzwonkiem. Prowadził lekcje jak zwykle, angażując się w temat nawet bardziej, niż uczniowie – co punktowało skupieniem ich uwagi na swojej osobie. Wszystko to robił z dwa razy większym entuzjazmem, tylko po to, aby nie koncentrować się na dziwnym, gniotącym uczuciu nadziei. Które wzrastało tym bardziej, im mniej czasu dzieliło go od lekcji z klasą literacką.
Nawet Perrie twierdziła, że ostatnio zachowuje się tak, jakby ktoś wsadził mu motorek w tyłek. A on… po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu. Każda chwila wytchnienia sprawiała, że zaczynał myśleć. Gorzej – wspominać. Nigdy wcześniej obrazy minionych wydarzeń nie wywoływały w nim tylu emocji. Wystarczyło mu, że i tak, za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział jej twarz. Czuł dotyk ust pod swoimi wargami i słyszał ciche westchnienie, które wydobyło się z gardła dziewczyny, gdy…
Zazwyczaj wtedy podrywał się gwałtownie i zabierał za jakąkolwiek robotę. Oprócz nocy, ponieważ te zdecydowanie były najtrudniejszą porą w ciągu dnia. Najbardziej… frustrującą.
Gdy nadchodziła podświadomie wyczekiwana lekcja z klasą Abigail, starał się za wszelką cenę nie patrzeć w jej stronę. Nawet, gdy odpowiadała, jego wzrok błądził gdzieś wokół głowy dziewczyny, jakby bał się, że nawet przypadkowa wymiana spojrzeń będzie miała katastrofalne skutki. Tylko czasami… gdy zadał im jakąś samodzielną pracę albo podczas testu, pozwalał sobie na ukradkowe obserwowanie brunetki. Dziwne, jak wiele szczegółów zaczął zauważać – drobny gest, gdy nerwowo zakładała kosmyk włosów za ucho. Sposób, w jaki jej zęby skubały końcówkę długopisu, kiedy zastanawiała się nad bardziej problematycznym podpunktem. Wszystko to sprawiało, że pod biurkiem zaciskał pięści tak mocno, aż jego kostki bielały, a paznokcie wbijały się w skórę.
Poza tym… było w porządku. Naprawdę.
- Jeszcze moment, a będziesz spóźniony – poinformował go pogodnie Zayn, podczas, gdy Louis w biegu dopijał ostatni łyk kawy. Od czasu, gdy doradził przyjacielowi rozmowę z Abigail, ani razu nie wracał do tematu, jakby wiedząc, że to nie może skończyć się dobrze.
- Dam radę, jak zawsze – mruknął Tomlinson, łapiąc torbę i wypadając na korytarz. Właściwie robił to specjalnie – każda wolna minuta, zwłaszcza rano, kierowała jego myśli na nocne analizowanie, czego zupełnie nie chciał. – Po prostu zaspałem, zdarza się.
- Tobie ostatnio nawet często – głos współlokatora nadal był lekki, ale Tomlinson i tak spojrzał na niego ostrzegawczo, jakby wchodził na grząski grunt. Dlatego Zayn wzruszył nieznacznie ramionami i dodał, pocierając dłonią kark – Słuchaj… ta dziewczyna, którą ostatnio poznałem…
Louis uśmiechnął się pod nosem, pochylony podczas zakładania butów. Oczywiście, wiedział, że Malik prędzej czy później poruszy temat Perrie. Tomlinson poznał ich jakieś dwa dni temu, podczas spontanicznego wypadu do jednego z barów w Doncaster. Nauczycielka sztuki pojawiła się tam zupełnie przypadkowo, razem z grupą przyjaciół i zaprosiła dwójkę przyjaciół do ich stolika. Louis musiał powstrzymywać śmiech za każdym razem, gdy zerkał na swojego współlokatora – Zayn wyglądał tak, jakby w każdej chwili miał się zacząć ślinić. A wszystko dlatego, że Perrie we właściwy dla siebie, czarujący sposób, nie poświęcała mu ani trochę więcej uwagi, niż innym. Najprawdopodobniej to podziałało na Malika jak kubeł zimnej wody… i cholernie go zaintrygowało.