- Dobra, ludzie, wiem, że chcecie być już daleko stąd, ale ten temat naprawdę wam się spodoba.
Abigail już jakiś czas temu porzuciła zwyczaj zasypiania na lekcjach angielskiego. Oczywiście, nie zdarzył się cud, który sprawił, że nagle przestała być zmęczona i mogła funkcjonować z szeroko otwartymi oczami przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Teraz… przed każdymi zajęciami czuła się dziwnie pobudzona, jak gdyby jej organizm potrafił znaleźć resztki adrenaliny i sprawić, że krew szybciej krążyła w żyłach. Wolała sobie tego nawet nie tłumaczyć. Po prostu cieszyła się, że wreszcie skończyły się problemy z nadopiekuńczością Tomlinsona.
Jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało.
Oczy większości klasy jak zwykle skupione były na nauczycielu, który miał dziwną zdolność przyciągania uwagi i – co najważniejsze – utrzymywania jej przez dłuższy czas. Nie potrafił nawet usiedzieć w miejscu jak większość pedagogów, spędzających czterdzieści pięć minut przy biurku, zupełnie jakby ktoś przyspawał ich do krzeseł. Louis przez cały czas się przemieszczał – krążył po klasie, przysiadał na parapecie obok tablicy albo blatach uczniowskich ławek. W tym momencie akurat przystanął przy biurku, pochylając się nad blatem i opierając obiema dłońmi o drewnianą płytę. Patrzył na klasę z lekkim uśmiechem, a Abigail nie mogła nie zauważyć, że jego włosy wyglądały nieco inaczej – do tej pory zwykle zaczesane w quiffa, teraz zostały uniesione jedynie nad czołem, częściowo na nie opadając. Z tyłu jak zwykle miał kontrolowany nieład, który bardzo pasował do wyraźnego zarostu, oprószającego brodę i kości policzkowe. Niebieskie oczy uważnie skanowały obecne osoby – przez chwilę zatrzymały się również na Evans, ale… szybko zmieniły miejsce, zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch.
Nie, żeby jej to przeszkadzało. Oczywiście, że nie.
- Pogadamy o wakacjach? – Padło ironiczne pytanie gdzieś z tyłu klasy, na co pozostali zareagowali wybuchem śmiechu.
Louis także wyglądał na rozbawionego, ale kiedy ponownie zapadła względna cisza, odparł:
- Nie, nieważne, jak bardzo chciałbym o tym porozmawiać. Jest coś, co wielu z was uwielbia robić… coś, czym uwielbiacie irytować dorosłych. Mnie też nadal się to zdarza.
- Jest wiele takich rzeczy. – Stwierdziła Rebecca, wywracając oczami. Abigail uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że jej przyjaciółka nie miała łatwych kontaktów ze swoimi rodzicami.
- Uogólnijmy to. – Zaproponował Tomlinson, prostując się. Obszedł biurko i przysiadł na jego krawędzi, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. – Jeśli ja zrobię coś, co… powiedzmy, że jest szokujące dla pozostałych, to jak można to wtedy nazwać?
- Normalnym zachowaniem? – Zapytał kolejny żartowniś, a ludzie po raz kolejny roześmiali się głośno. W odpowiedzi na uniesione brwi Louisa, dodał – No co? Naszych starych szokuje praktycznie wszystko, nic na to nie poradzę.
- Chyba nie o to chodzi. – Odezwała się nagle Abigail, a spojrzenia wszystkich skupiły się na niej. Również Louisa, który zaplótł ramiona na piersi i wpatrywał się w nią wyczekująco. I… właściwie być może jej się wydawało, ale chyba zauważyła w nich również chłód.
- A o co? – Zapytał. Evans starała się zdusić w sobie dziwne przeczucia i odzyskać część pewności siebie, która znikła, jak tylko niebieskie oczy nauczyciela zaczęły poświęcać jej uwagę. Jak zawsze.
- Myślę, że… chodzi panu o wzbudzanie kontrowersji. – Odparła trochę bardziej nieśmiało, chowając dłonie w rękawy ciemnego swetra, ponieważ nagle poczuła, jak oblewa je zimny pot. – Bo… podkreślono, że to uogólnienie. Więc nie miał pan na myśli tylko naszych rodziców.