The Fray - Say When. Koniecznie :) xx
Ten widok zadziałał na niego jak impuls. Nie wiedział nawet, kiedy znalazł się zupełnie poza kontrolą. Może w chwili, gdy zobaczył, jak ten podstarzały skurwysyn przyciska ją do ściany, tak mocno, że między ich ciałami nie było nawet kawałka przestrzeni. Może w chwili, gdy jego dłoń z plaskiem ląduje na jej policzku, powodując bolesne uderzenie skronią o chropowatą ścianę. Nie miał pojęcia, w którym momencie pociemniało mu ze złości przed oczami. Kiedy później przypominał sobie tę chwilę – za każdym razem z tą samą dawką adrenaliny, wściekle krążącej w żyłach – nie umiał sobie przypomnieć tych kilkunastu sekund, które dzieliły moment wyjścia z samochodu od chwycenia mężczyzny za klapy marynarki.
Wszystko, co działo się potem, pulsowało w jego świadomości boleśnie wyraźnie. Widział zaskoczenie w zimnych, nieco nieprzytomnych oczach napastnika, kiedy szarpnął nim mocno. Tak mocno, że ten stary skurwiel upadł na ziemię z głuchym jękiem. Zdawał sobie sprawę, że powinien zająć się Abigail, która osunęła się po ścianie i teraz siedziała tam, drżąc intensywnie. Nie mógł jednak nie dać mu nauczki.
Krew mocno pulsowała mu w uszach, gdy, nie czekając na żaden ruch mężczyzny, zamierzył się pięścią. Chwilę później wylądowała ona na jego twarzy, a chrupnięcie łamanego nosa zabrzmiało w głowie Louisa z siłą armatniego wybuchu. Napastnik Abigail próbował wstać, ale Tomlinson mu na to nie pozwolił. Ponownie złapał go za kołnierzyk koszuli i gwałtownie puścił, tak, że czterdziestolatek ponownie upadł na ziemię. Dopiero, gdy zwinął się w kłębek pod wpływem mocnego uderzenia w krocze, do uszu Louisa dotarł przerażony, kobiecy krzyk. To kazało mu się zatrzymać.
Dysząc ciężko, cofnął się o krok. Czuł, jak zdrowy rozsądek, który gdzieś po drodze rozpłynął się w powietrzu, teraz powraca bolesną falą. Mężczyzna napastujący Abigail dźwigał się teraz powoli z ziemi, skomląc z bólu jak ranny pies. Jedną dłoń przyciskał do rozporka, a drugą próbował zatamować krew płynącą z nosa, jednocześnie starając się powrócić do pozycji pionowej. W normalnej sytuacji Louis uznałby ten widok za komiczny, ale teraz czuł wyłącznie wściekłość.
Drgnął lekko, czując na swoim nadgarstku dotyk zimnych palców. Odwróciwszy głowę, zauważył brązowe, wystraszone oczy, zaledwie kilka centymetrów od jego własnych. Miał ochotę zrobić coś, cokolwiek, co przywróciłoby jej poczucie bezpieczeństwa, ale… sam właściwie nie wiedział, jak. Uważnym spojrzeniem powiódł po twarzy dziewczyny. Z kącika ust małym strumyczkiem sączyła się krew, ale wargi nie wyglądały na rozcięte. Najwyraźniej musiała przygryźć sobie policzek, gdy tamten uderzył ją w twarz. Za to na skroni zaczął formować się już pokaźny guz. Louis nie wiedział nawet, w którym momencie uniósł dłoń i musnął palcami niewielkie wzniesienie, czując, jak pulsuje pod palcami.
To sprawiło, że miał ochotę przyłożyć mu jeszcze raz. Gwałtownie odwrócił wzrok, ponownie skupiając się na mężczyźnie, który zdążył już podnieść się z ziemi i teraz, chwiejąc się, opierał dłoń o ścianę pubu.
- Louis… - głos Abby napłynął do niego jak z innej rzeczywistości. Dopiero jego brzmienie uświadomiło mu, jak bardzo mocno zaciska szczękę i napina mięśnie. – Proszę… Chcę po prostu… nie chcę tu być, zabierz mnie stąd.
W tym momencie drzwi pubu otworzyły się gwałtownie i wypadł przez nie Niall, z rozgorączkowanym spojrzeniem. Ułamki sekund wystarczyły, aby zorientował się w sytuacji. Nic dziwnego – pobity mężczyzna, którego Horan najwyraźniej kojarzył, o czym świadczyła mina, jaką zrobił na jego widok, wściekły Louis i roztrzęsiona Abigail, ukryta za plecami chłopaka. Turkusowe tęczówki Irlandczyka spotkały się z tymi o ton jaśniejszymi, należącymi do Louisa. Otworzył usta, ale nie musiał nawet nic mówić, ponieważ szatyn doskonale wiedział, co chce powiedzieć.