To był jeden z tych dni, kiedy Abby mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Wyrwać się z domu, zostawić młodsze rodzeństwo pod opieką Trish i w końcu poczuć jak zwyczajna nastolatka, która w piątkowe popołudnie wychodzi gdzieś ze znajomymi.
Tylko co z tego, skoro właśnie w tej chwili jej nos prawie wpadał do wielkiego kubka z gorącą kawą?
Razem z Rebeccą postanowiły po szkole wybrać się do małej kawiarni, w której Liam pracował jako kelner. W rzeczywistości miał jednak o wiele więcej obowiązków – robił kanapki, odbierał dostawy i parzył kawę. Ta ostatnia wychodziła mu akurat świetnie, a Abby za każdym razem, kiedy miała okazją ją pić czuła się, jakby właśnie wstępowała żywcem do nieba. O tej porze w środku panował jeszcze niewielki ruch, dlatego dwie przyjaciółki zajęły wolne miejsca bezpośrednio przy kontuarze, a Payne w dziesięć minut przygotował im po kubku pysznego, parującego napoju.
Tym razem jednak Evans nie czuła nawet smaku tego, co pije. W nocy nie przespała ani minuty – nie tylko ze względu na kolejną nocną zmianę w barze. Na samą myśl o dziwnym mężczyźnie, który patrzył na nią jak na kawałek mięsa – mając najwyraźniej pozwolenie od samego George’a – czuła dreszcz obrzydzenia i strachu. Czuła, że wpadła w sytuację bez wyjścia. Nie mogła odejść z pracy – nikt w środku roku szkolnego nie przyjąłby uczennicy liceum, nie było nawet takiej możliwości. A w domu liczył się każdy grosz. Musiała o tym pamiętać. Musiała również wymyślić skuteczny sposób na uniknięcie kolejnych takich dwuznacznych sytuacji.
Jednym uchem słuchała rozmowy przyjaciół o minionym dniu w szkole. Podpierając policzek zwiniętą w pięść dłonią, usiłowała powstrzymać powieki przed opadaniem. Wiedziała, że jeżeli straci chociaż na chwilę świadomość, to obudzi się z nosem w ciemnym płynie, co na pewno nie będzie wyglądało zbyt korzystnie. Nie mogła jednak zauważyć zatroskanego spojrzenia Liama, które co pięć minut wracało do niej jak bumerang.
- Dobra, Abigail. – odezwał się w końcu, rzucając ściereczkę na kontuar i pochylając nad zmęczoną przyjaciółką. – Ja naprawdę mam już tego dosyć.
- Jeśli nie pasuje ci twoja praca, to po prostu ją zmień, powtarzałam ci to już tyle razy… - wymamrotała sennym głosem brunetka, nie do końca rejestrując, co Payne miał na myśli.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi! – Liam podniósł głos, wyrzucając ramiona w górę. Dopiero ostrzegawcze spojrzenie Becky ostudziło minimalnie jego złość. – Posłuchaj, to nie może tak dłużej wyglądać. Nie wiem, kto pierwszy wykorkuje – albo ja od zamartwiania się, albo ty z przemęczenia.
- Liam… czy naprawdę musimy rozmawiać o tym akurat teraz? – Abby popatrzyła na niego z wyrzutem. Jej przyjaciel czasami naprawdę nie miał wyczucia czasu. Poważna rozmowa to ostatnia rzecz, której teraz pragnęła, zwłaszcza, gdy jej głowę zajmowało wygodne, mięciutkie łóżko.
- A kiedy? Przecież ty nigdy nie masz na to czasu! – zagrzmiał brunet, doprowadzony do granic cierpliwości.
- Liam. – Rebecca odezwała się po raz pierwszy od kilku minut, zaciskając palce na naprężonym bicepsie przyjaciela. – Spójrz tylko na nią. – mruknęła, poruszając znacząco brwiami. – Może faktycznie powinniście przełożyć tę rozmowę na później, bo teraz nawet nie kontaktuje.
- Nieprawda! Wszystko słyszę! – oburzyła się Abigail zaraz po tym, jak wzdrygnęła się gwałtownie i o mały włos nie strąciła kubka na podłogę.
- Serio? – szatynka spojrzała na nią z ironią i zaplotła ręce na piersi. – To co przed chwilą powiedziałam?
- Ja… tak właściwie to… - Evans desperacko próbowała zaczepić na czymś swoje spojrzenie, kręcąc się na stołku. Faktycznie, ostatnie słowa przyjaciółki przepłynęły przez jej mózg, nie zostawiając nawet małego śladu. Wybawienie przed kompletną kompromitacją znalazła w oszklonych drzwiach frontowych, przez które zobaczyła właśnie zmierzającego w stronę kawiarni Nialla. – Och, patrzcie! Mamy gościa!