Dzisiaj nie mam za wiele czasu na wyszukiwanie muzyki w yt, dlatego powiem tylko - One Republic "Burning Bridges". Enjoy :)
Abigail przez dłuższą chwilę stała w milczeniu, patrząc na niespodziewanego gościa. Widząc go po raz pierwszy od ostatniej soboty, czuła mieszankę emocji. Dobrych i złych. Ta rozsądniejsza część umysłu brunetki krzyczała: Spław go, wymyśl jakąś wiarygodną wymówkę i niech po prostu stąd idzie! Ale druga... druga już nie była tak pewna, czy aby na pewno chce to zrobić.
Ponieważ zobaczywszy go, jego przenikliwe i nieco zakłopotane spojrzenie, dłoń niepewnie pocierającą kark, zdała sobie sprawę, jak bardzo... za nim tęskniła. Nie mogła nazwać tego uczucia w żaden inny sposób. Obręcz oplatająca jej pierś teraz, pod wpływem niebieskich tęczówek, jakby się rozluźniła, a ona miała ochotę wziąć głęboki, spazmatyczny oddech.
Najwyraźniej jednak milczenie przeciągało się zbyt długo, bo Louis przestąpił z nogi na nogę i dodał cicho:
- Abigail?
Jej imię w ustach chłopaka podziałało na Abby jak kubeł zimnej wody. Wzdrygnęła się i lekko wyprostowała, po czym powiedziała z wahaniem:
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Louis.
- Chcę tylko porozmawiać - odparł Tomlinson, robiąc jeden krok w jej stronę. Jeden krok, po którym w nozdrzach dziewczyny ponownie pojawił się zapach szatyna, obezwładniający i odbierający zdolność koncentracji. Patrzył na nią niemal błagalnie, a ona wiedziała, że i tym razem przegra tę bitwę - Daj mi pięć minut, tylko pięć. Proszę.
Evans patrzyła na niego niepewnie, szybko starając się rozważyć wszystkie za i przeciw. Oczywiście, wpuszczenie go do domu równało się pewnemu ryzyku, zwłaszcza po ich ostatnim pocałunku, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Jednak... zaciągnęła wobec niego pewien dług wdzięczności. Bądź co bądź, w jakiś sposób pomógł jej w tamtą sobotę, musiała brać ten fakt pod uwagę. Dlatego, westchnąwszy ciężko, kiwnęła głową i cofnęła się w głąb mieszkania.
Miała dziwne wrażenie, jakby twarz Louisa, na zaledwie ułamki sekund rozjaśniła się w wyrazie ulgi.
Nie chciała ryzykować ponownego zbliżenia, ponieważ nie wiedziała, do czego może ono doprowadzić. Dlatego nie czekając, aż zdejmie bluzę i odwiesi ją na haczyk, podążyła do kuchni, licząc, że Louis zrozumie tę aluzję. Miała rację - chwilę później chłopak pojawił się w progu pomieszczenia. Zdjęte okrycie ukazało jej bordową koszulkę, w znacznym stopniu odsłaniającą tatuaże na górnej części klatki piersiowej. Jakiś napis, o ile mogła się zorientować przez szybkie zerknięcie. Odwróciła wzrok, wbijając go w swoje dłonie. Bała się, że jeśli się na niego zagapi, to zrobi lub powie coś, czego później znowu będzie żałowała.
- Herbaty? - zapytała cicho, podnosząc na chwilę głowę. Tomlinson przysiadł na krześle po drugiej stronie stołu, opierając łokieć na blacie. I patrząc na nią tym deprymującym, przenikliwym spojrzeniem. - Akurat zaparzyłam, więc...
- Poproszę - miała wrażenie, że próbuje się uśmiechnąć, jednak zdenerwowanie zamieniło ten gest w krótki grymas.
Odwróciła się na chwilę tyłem do nauczyciela, sięgając do szafek kuchennych. Dopiero teraz, chwytając za ucho dzbanka i unosząc go nad kubkiem zauważyła, jak bardzo drżą jej ręce. Miała tylko nadzieję, że Louis niczego nie zauważy.
Najwidoczniej przerwanie kontaktu wzrokowego dodało Tomlinsonowi odwagi, ponieważ usłyszała za sobą ciche chrząknięcie, a później słowa:
- Posłuchaj, Abby... - na dźwięk zdrobnienia, którego użył ponownie, dłoń brunetki zadrżała, rozlewając kilka kropel herbaty na blat szafki. - Przyszedłem cię przeprosić. To... - zaciął się na chwilę, jakby nie wiedział, jak nazwać tę dziwną sytuację - to nie powinno było się wydarzyć. Zachowałem się karygodnie i... naprawdę przepraszam - zakończył nieskładnie, a swoją nieporadnością nieoczekiwanie rozczulił Abigail.