- Abby!
- Możesz mi pomóc? Nie mogę zapiąć sukienki, suwak jest z tyłu!
- Zabierz tego dzieciaka ode mnie z pokoju!
Abigail nie miała nawet czasu zastanowić się nad tym, jak bardzo jest zmęczona. Wróciła z pracy po czwartej, żegnana zatroskanym spojrzeniem Nialla, a jak tylko znalazła się w swoim pokoju padła na łóżko, nie zaprzątając sobie głowy nawet czymś tak trywialnym jak prysznic. Wygospodarowała jedynie trzy godziny spokojnego snu – równo o siódmej piętnaście jej budzik zadzwonił, głuchy na przekleństwa i prośby mamrotane ochrypłym szeptem. Nieważne, jak bardzo chciała dalej spać – wiedziała, że musi zwlec się z łóżka, w przeciwnym razie będzie zmuszona wybrać się na rozpoczęcie roku szkolnego w swoim roboczym stroju.
Nie myliła się. Zdążyła wziąć szybki prysznic i doprowadzić jakkolwiek do ładu zmęczoną twarz, zanim po drewnianych deskach w korytarzu rozległ się tupot bosych stóp zaspanej Chloe. Siostrzyczka lubiła wstawać o nietypowych porach, a co za tym idzie – budzić cały dom. Dlatego dwadzieścia minut później rozległ się rozwścieczony głos niewyspanej Trish i pojękiwanie bliźniąt – dziesięcioletniej Claire i Timothy’ego. A ponieważ jej ojciec jeszcze nie wrócił z nocnej zmiany, musiała się tym wszystkim zająć.
Sama nie wiedziała, jakim cudem jest w stanie to wszystko ogarnąć, będąc zaledwie w połowie przytomną. Niewątpliwie duży udział miał tutaj jej najstarszy brat, Michael, którego kilka dni temu wybłagała o pomoc przy Chloe, która tego dnia jako jedyna zostawała w domu – jedno z dwóch przedszkoli w Doncaster zaczynało pracę o dzień później niż wszystkie pozostałe placówki edukacyjne. Dlatego teraz mogła spokojnie zająć się wyganianiem Timmy’ego z pokoju Trish i zapinaniem wszelkich suwaków i guzików. Jak tylko szeroko uśmiechnięta Claire wyszła z kuchni, aby dokończyć przygotowania, Abigail westchnęła i oparła się biodrami o kuchenny blat, przymykając na chwilę oczy.
- Ciężka noc, huh? – usłyszała głos najstarszego brata, który właśnie w tej chwili usiłować trafić łyżką z owsianką do ust trzylatki. Nie było to łatwe – mała piszczała i wierzgała nóżkami, uchylając się przed kolejną porcją śniadania. Czuła, że jej się przygląda.
Wiele osób twierdziło, że to ona i Mike byli najbardziej podobni do matki. Te same proste, bardzo ciemne włosy, kształtny nos i pełne usta. Jedynie oczy mieli po ojcu – bursztynowe, o migdałowym kształcie. Może to dlatego, a może przez fakt, że dzieliło ich zaledwie dwa lata różnicy, dogadywali się najlepiej. Właśnie dzięki temu Michael wziął sobie dzisiaj wolne w pracy i obiecał, że zajmie się najmłodszym z dzieci. Oczywiście, podobnie jak reszta rodziny myślał, że Abigail pracuje w hurtowni, a wierząc w prawdomówność siostry, nie starał się nawet tego sprawdzić. Gdyby to zrobił… Evans nie miała wątpliwości, że rozpętałaby się piekielna awantura.
I właśnie w takie poranki, jak ten, kiedy banda młodszego rodzeństwa plątała się pod nogami, nie pozwalając nawet przez krótką chwilę pomyśleć o sobie, Abigail najbardziej tęskniła za matką.
- Nie najłatwiejsza. –mruknęła oględnie, odgryzając kęs kanapki. – Jadłeś coś?
- Tak, jeszcze w domu. – powiedział, przyglądając się siostrze uważnie. – Posłuchaj, Abby, co do twojej pracy…
- Ty też? – brunetka spojrzała na niego z wyrzutem, a zjedzona kanapka urosła w jej gardle do rozmiarów piłeczki ping – pongowej. – Wystarczy, że Liam męczy mnie o to średnio siedem razy w tygodniu. Proszę cię, nie teraz. Chcę iść do szkoły, odbębnić to głupie rozpoczęcie, wrócić i się przespać. – a kiedy Michael niechętnie kiwnął głową, wywracając oczami, dodała, okręcając się w miejscu – Powiedz mi przynajmniej, czy wyglądam jak człowiek.