Abby pierwszy raz od wielu dni czuła się lepiej. Wczorajszy dzień w jakiś sposób oczyścił ją ze złych emocji, kiedy wypłakała się jeszcze na ramieniu Liama. Być może po prostu tego potrzebowała. Tak jak braku nocnych zmian w barze oraz małej ilości nauki na następny dzień. Pozwoliła, aby Payne zajął się wszystkim – co zdarzało się naprawdę rzadko – i poszła do łóżka już o dwudziestej, przesypiając głęboko i mocno do siódmej rano.
Teraz jednak bardzo się spieszyła. Dzisiejszego dnia nauczycielka od historii poprosiła, aby została po lekcjach chwilę dłużej. Nie za bardzo jej to pasowało, ale ostatecznie zgodziła się, wiedząc, że odmowa nie będzie dobrze widziana. Okazało się, że ma do niej dosyć specyficzną prośbę – chodziło o przygotowanie kącika o wydarzeniach z II wojny światowej. Abigail lubiła historię i zawsze sobie z nią radziła, dlatego nauczycielka darzyła ją zaufaniem.
To jednak oznaczało trzy nadprogramowe godziny, które musiała spędzić w szkole na wertowaniu książek i zbieraniu informacji. Nie czuła zmęczenia, a raczej znużenie typowe dla długotrwałej nauki. Humoru nie poprawiał jej fakt, że tego dnia czekało ją jeszcze sklecenie byle jakiego obiadu i zmiana w barze, tym razem jedynie od dziewiętnastej do dwudziestej trzeciej. To jednak znaczyło, że ma zaledwie godzinę na ogarnięcie wszystkiego. I najprawdopodobniej będzie musiała zamówić dwie ogromne pizze, ponieważ tylko one mogły zadowolić jej łakome rodzeństwo.
Nie potrafiła nawet myśleć o wczorajszej sytuacji z nauczycielem angielskiego. Jedyne, czego pragnęła, to szybkie dostanie się do domu, zorganizowanie obiadu i przebranie się do pracy. Dlatego szybkim krokiem wyszła ze szkoły, ignorując uderzenie ciepłego wiatru, które rozwiało jej włosy. Poprawiła torbę konsekwentnie ześlizgującą się z ramienia i wlepiła spojrzenie w bramie, odległej o dwieście metrów. Dlaczego ten parking był tak ogromny?
- Abigail!
Zajebiście. Czy Louis Tomlinson naprawdę musiał pojawiać się zawsze akurat w tym momencie, w którym miała cholerny niedoczas?
Co jednak mogła zrobić? Zignorowanie go byłoby jawną prowokacją, a od dziecka wychowywana była w szacunku do nauczycieli. Dlatego, w połowie drogi, na środku opustoszałego parkingu przystanęła i westchnęła głęboko. Oby tylko nie próbował kolejny raz zgadywać, dlaczego chodzi niewyspana i poddawać jej żenującej psychoanalizie. Ponieważ tego na pewno by nie zniosła. Nie dzisiaj.
Odliczając w myślach do dziesięciu, nasłuchiwała, jak szybkie kroki nauczyciela stają się coraz głośniejsze, coraz bliższe. Po chwili stanął przed nią, a jego jasnoniebieskie – sama nie wiedziała, dlaczego zawsze, od pierwszego spotkania, nasuwało jej się określenie krystaliczne – oczy omiotły uważnie twarz dziewczyny. Tego dnia wyglądał jakoś inaczej, a może tylko ona miała tak wrażenie? Jego włosy były chyba jeszcze bardziej potargane, niż zwykle, a zarost, oprószający wystające kości policzkowe – widoczniejszy. I sama nie wiedziała, od kiedy zauważa takie szczegóły. Miała tylko pewność, że to bardzo frustrujące.
- Cieszę się, że zaczekałaś. – Powiedział, jego oddech był przyspieszony, jakby gonił ją od samej biblioteki.
- Nie ma sprawy. – Odparła, trochę zdziwiona tak sympatycznym wstępem. Wyraz jego twarzy również różnił się od tego, który widywała wcześniej. Jakby… miał poczucie winy? Nie mogła w to uwierzyć, nie mogła również zmarszczyć brwi i udawać zdenerwowanej. Teraz czuła się wyłącznie zaintrygowana.
- Posłuchaj, Abigail… - Zaczął Louis, spuszczając wzrok. Czyżby był zakłopotany? Evans miała ochotę unieść brwi i założyć ręce na piersiach, ale nie zrobiła tego, za bardzo zaskoczona zmianą. – Chciałbym cię przeprosić.