『 ROZDZIAŁ 6 』

1.3K 104 22
                                    

HERO

Kilka minut po pierwszej po południu zaparkowałem przed budynkiem siłowni. Wyciągnąłem z paczki jednego papierosa i kiedy wyszedłem z samochodu, pospiesznie go wypaliłem. Byłem nieco zły po wczorajszym dniu, kiedy to po raz pierwszy pomagałem Armano. On sam chyba zauważył, że chodziłem wkurwiony, ale nie dopytywał o szczegóły. Nie wiedział, jak osobiście podchodziłem do typów pokroju Bouderaux. I nawet nie zamierzałem mu tego tłumaczyć. Raczej wszystkie swoje prywatne sprawy trzymałem głęboko w sobie i nie opowiadałem na prawo i lewo o swoich zmartwieniach.

A teraz ojciec mnie wezwał, chcąc omówić ze mną jakiś ważny temat. Nie miałem wątpliwości, że nie będzie to przyjemna rozmowa i już układałem w głowie scenariusze, jak badziewne zadania mi wymyślił, co podsycało moją wściekłość.

Rzuciłem peta na ziemię, rozdeptałem go i z ciężkim westchnieniem ruszyłem do wejścia. W środku było o wiele chłodniej niż na zewnątrz. Gołe szare ściany utrzymywały przyjemną temperaturę, dzięki czemu treningi nie były tak wycieńczające. Ojciec naparzał się na samym środku pomieszczenia z Luciano, a ja naprawdę go podziwiałem, że w takim wieku trzymał tak wysoką formę. Z biegiem lat wcale nie zwalniał tempa i wciąż poświęcał dużo czasu na utrzymanie sprawności fizycznej.

Wolnym krokiem poszedłem w tamtą stronę i przysiadłem na ławce przed polem, podpierając się z tyłu rękami. Ojciec od razu mnie zauważył, więc uniósł rękę, by zakończyć sparing.

— Nieźle, nieźle. Strach podchodzić — rzuciłem perfidnie, szczerząc się przy tym.

Ojciec zdjął powoli rękawice i podszedł do mnie, by sięgnąć po ręcznik. Bez słowa skierował się do szatni, więc wstałem i podążyłem za nim.

— Spisałeś się wczoraj? — zapytał z lekkim napięciem.

Westchnąłem ciężko.

— Nikogo nie zabiłem, więc wnioskuję, że jesteś zadowolony.

Zerknął na mnie przez ramię i posłał mi lekki uśmiech, więc od razu się roześmiałem. Weszliśmy do pustej szatni, gdzie klapnąłem na ławkę, a ojciec przeszedł do pryszniców.

— Mam dwie sprawy. Jedna ci się spodoba, a druga nie do końca — krzyknął.

Wydąłem usta i położyłem się plecami na drewnie. Oparłem kostkę o kolano i wgapiłem się w sufit.

— To może zacznijmy od tej złej.

— Mam dla ciebie zadanie.

Przewróciłem oczami i warknąłem pod nosem, spodziewając się takiego zagrania.

— Jakie? — bąknąłem niezbyt ciekawy.

Szum prysznica ustał i usłyszałem plask mokrych stóp o podłogę. Odchyliłem głowę, by spojrzeć na ojca, dostrzegając na jego twarzy złośliwy uśmieszek. Przekręciłem nieco twarz, by jeszcze lepiej go widzieć. Intrygował mnie ten wyraz, bo skoro to zadanie wywoływało w nim tyle radości, to mogłem się spodziewać, że to coś mi się zdecydowanie nie spodoba.

— Pobawisz się w ochroniarza.

Spuściłem nogi i pospiesznie usiadłem.

— Co? — palnąłem zmieszany.

Ojciec zamiast przejść do rzeczy, zaczął się niespiesznie ubierać, przedłużając tą pełną napięcia ciszę i widziałem, że nadzwyczaj dobrze się przy tym bawił. Z jego ust nie schodził uśmiech i był widocznie zadowolony z tego, że wyprowadzał mnie tymi niedopowiedzeniami z równowagi.

HERO ✔ || RIAMARE #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz