『 ROZDZIAŁ 32 』

1.3K 113 90
                                    

HERO

Kolejne tygodnie wykorzystywałem na całego, byle zapchać jakoś czas i wyłączyć myślenie. Leone zadzwonił do mnie tydzień temu z tekstem, że się wycofuje, ale w ostatniej chwili uprosiłem go, by się nie poddawał aż do ostatniego dnia. Sam próbowałem wybadać teren, ale oprócz informacji od Armano, że Berardino nagle spłacił cały dług, niczego więcej się nie dowiedziałem. Skąd miał nagle taką forsę?

Weszliśmy do bloku, w którym mieszkał ostatni z dłużników, którego mieliśmy dziś odwiedzić. Armano dawał mi dziś wolną rękę, a fakt, że typ z tego budynku miał otrzymać ostatnie ostrzeżenie, niesamowicie mnie pobudzał. W końcu mogłem spuścić trochę pary, o ile Armano w ostatniej chwili się nie rozmyśli. Dotąd sprawowałem się nadzwyczaj dobrze i być może Demetrio w końcu go awansuje, a mi przekaże jego stanowisko.

— Dasz radę go docisnąć? — mruknął do mnie, gdy zatrzymaliśmy się przy drzwiach.

— Poradzę sobie. Postaram się nie rozgnieść mu mózgu — zażartowałem.

Uderzył mnie lekko w ramię i pokręcił głową. Grzecznie zapukał do drzwi, więc oparłem się klasycznie o framugę. Do moich uszu doszedł cichy dźwięk odblokowywania magazynka, więc wzniosłem wzrok na Armano, po czym obaj odsunęliśmy się na bok. I to był całkiem dobry wybór, bo wkrótce dwie kule przeszyły drewno w drzwiach.

— Ktoś tu dziś jednak kopnie w kalendarz — wymamrotałem.

Armano wyciągnął swoją spluwę i bez zastanowienia strzelił w zamek w drzwiach, a w odwecie nasz dłużnik znowu posłał kilka kulek.

— Co za amator — warknąłem zrezygnowany. — Nawet nie będzie z nim zabawy.

Odwróciłem się i szybko kopnąłem w drzwi, które odchyliły się z głośnym trzaskiem. Wtedy też Armano szybko wycelował i strzelił facetowi w kolano. Głośny spazm wydobył się z jego ust, a wtedy mój towarzysz dobił go, strzelając mu w nadgarstek, w którym trzymał broń. No i po kłopocie.

Weszliśmy dalej, rozglądając się na boki. Armano podszedł do leżącego na podłodze, a ja rozejrzałem się po mieszkaniu, na wypadek gdyby ktoś jeszcze w nim był. Kopnąłem pierwsze drzwi i zajrzałem do środka. Nikogo tam jednak nie było, więc ruszyłem dalej i nim w ogóle zdołałem dotknąć drzwi, skrzydło się raptownie otworzyło i wprost we mnie wycelowana została broń, która natychmiast wystrzeliła.

Zdołałem złapać nadgarstek napastnika, ale kulka drasnęła moje udo.

— Kurwa — warknąłem, próbując go skrępować.

Chciał mnie odepchnąć i uderzyć kolbą, ale wykręciłem mu rękę. Syknął i wykorzystałam jego chwilowe rozkojarzenie do podcięcia go i przygniecenia kolanem do podłogi. Wytrąciłem mu broń i wsadziłem sobie za pasek.

— Czas na sen, słoneczko. — Złapałem go za włosy i po prostu uderzyłem jego głową dwa razy o panele. Wystarczyło.

Warknąłem, podirytowany tą sytuacją i skrzywiłem się. Piekący ból zlokalizowany w moim lewym udzie jeszcze bardziej mnie podburzał. Wyprostowałem się i spojrzałem na Armano, który przyglądał mi się uważnie.

— W porządku?

— Tak — burknąłem. — Trzeba ich stąd zgarnąć.

Pokiwał głową i wyciągnął telefon. Wkrótce pojawili się żołnierze, a ja mogłem odsapnąć.

— Chodź, zabiorę cię do domu i zadzwonię po drodze do doktorka — mruknął Armano.

— Pieprzony gnój — wymamrotałem wkurzony i ruszyłem z oporem za kolegą.

HERO ✔ || RIAMARE #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz