『 ROZDZIAŁ 17 』

1.3K 103 27
                                    

HERO

W piątek w Stanach miał się pojawić Gino i nie mogłem się już doczekać jego przyjazdu. Nie tyle dlatego, że będę miał jakiegoś kompana tutaj, ale po prostu nareszcie będę mógł komuś zaufać w kwestii pozyskiwania informacji dotyczących Gustavo. Szkoda tylko, że w ostatniej chwili okazało się, że jego matka dostała zawału i musiał zostać w kraju. Cholera, współczułem mu, a jednocześnie wszystkie moje plany poszły się walić.

Więc co zrobiłem, by poprawić sobie humor? Zadzwoniłem do cholernej Ariany.

— Ty naprawdę za mną tęsknisz — rzuciła oschle, gdy tylko odebrała.

Zaśmiałem się cicho i przesunąłem językiem po dolnej wardze. Jakaś racja faktycznie mogła w tym być.

— Co moja ukochana Ariana robi dzisiaj w nocy? — wymruczałem, opierając się o wyspę kuchenną.

— Śpię — odparowała złośliwie.

Parsknąłem śmiechem na jej typowy humorek.

— Pudło.

— Hę?

— Zamierzam cię dziś porwać.

Pełen frustracji jęk wydobył się z jej ust.

— Kto niby tak powiedział? Ja się na nic nie zgadzałam.

— Nie potrzebujemy twojej słownej zgody, skarbie.

— A ty nie masz prawa się tak rządzić! — powiedziała kąśliwie.

Cmoknąłem ustami i nim się rozłączyłem, rzuciłem:

— Bądź gotowa na jedenastą. Będę czekać.

✧ ✧ ✧ ✧ ✧

Zgodnie z moimi przewidywaniami, gdy wybiła umówiona godzina, Ariana się nie zjawiła. Z pełnym zadowolenia uśmiechem gapiłem się na okno jej pokoju, odliczając minuty jej spóźnienia. Przewidziałem, że tak zrobi, by dosadnie zaznaczyć, że ona tu rządziła. Wielka szkoda, że za każdą pieprzoną minutę mojego oczekiwania planowałem jej wymierzyć karę.

Kwadrans po czasie zaczęła złazić w końcu ze swojej wieży z nabzdyczoną miną. Przez wykrzywioną w grymasie twarz przypominała mi słodką, nadąsaną księżniczkę, co jeszcze bardziej mnie bawiło. Nie pomagałem jej przy przeskakiwaniu przez płot, bo i tak by sobie sama poradziła, ale wolałem tym bardziej podkreślić, że nie podobało mi się to, że mnie nie słuchała.

— Jesteś walnięty i cię nienawidzę — buczała, gdy znalazła się naprzeciwko mnie.

— A jednak do mnie przyszłaś.

— Bo jesteś walnięty i cię nienawidzę.

Uniosłem w zaintrygowaniu brew, a ona wyszczerzyła się tuż przy mojej twarzy.

— Jak pojadę z tobą w jakiś ciemny las, to jest większe prawdopodobieństwo tego, że nikt nie znajdzie twojego ciała.

Prychnąłem z drwiną na jej głupie teksty, bo z naszej dwójki to ja byłem tym, który prędzej mógłby kogoś zakatować. I nawet jeśli Ariana by się na mnie rzuciła, to odepchnięcie jej ataku byłoby wręcz komicznie łatwe. To jak bicie się z dwulatkiem!

Nie kłóciłem się z nią i poprowadziłem ją do drogi, gdzie zostawiłem motocykl. Włożyła na siebie skórę, którą jej dałem, czym znacząco u mnie zapunktowała. W rankingu bycia mniejszą nudziarą, rzecz jasna.

— Gdzie dziś jedziemy? — wystrzeliła z pytaniem, gdy jej tyłek usadowił się tuż za mną. Zacisnęła ręce wokół mojej talii i ścisnęła mnie tak mocno, że niemal straciłem oddech, czym mocno ją rozbawiłem. Śmiejącej się Ariany jeszcze nie mieliśmy na pokładzie. — Mam nadzieję, że niedaleko. Siedzenie tyle godzin na tym motocyklu jest do kitu.

HERO ✔ || RIAMARE #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz