ARIANA
Moja mama rozczulała się nad zdjęciem Giuliany, gdy właśnie szykowaliśmy się do wyjścia z domu. Mała miała idealne wyczucie czasu, bo urodziła się dokładnie trzydziestego pierwsza grudnia, sześć godzin przed północą, a co za tym szło, wujek i ciocia nie będą mogli być obecni na przyjęciu noworocznym organizowanym przez moich rodziców. Z jednej strony było mi przykro, bo wujek świetnie tańczył i zawsze dobrze się bawiliśmy razem, ale z drugiej po cichu liczyłam, że oznaczało to, iż Hero również się nie pojawi. Bo jeśli by się pojawił, to zapewne mniej będzie się hamował. W końcu jedyną osobą, której ten kretyn się bał, był jego własny ojciec.
Włożyłam na siebie czarną suknię do ziemi na cienkich ramiączkach i wycięciem na nogę. Dekolt był na tyle głęboki, że musiałam odrzucić biustonosz i przy okazji odsłaniał mój obojczyk, na którym wciąż tkwił cielisty plaster, który zakrywał już lekko zagojoną ranę. Nie bardzo mnie to jednak obchodziło. Usta pomalowałam odważnie na czerwony kolor, a włosy zostawiłam proste. Było to moje ostatnie przyjęcie przed zamążpójściem, więc zamierzałam to wykorzystać i pójść na całość. W końcu nie wiedziałam, jakie fanaberie co do mojego stroju będzie miał Gustavo.
Po kwadransie opuściliśmy dom z rodzicami, a Constanza i Basilio w tym czasie pozostali pod okiem opiekunki. Przynajmniej na takich wydarzeniach nie musiałam się z nimi użerać. Spotkanie towarzyskie miało się odbyć w jednym z ekskluzywnych hoteli w Charlotte. Mój narzeczony miał się na nim również pojawić, co nie bardzo mnie pocieszało. Ale przecież obiecałam sobie, że postaram się do niego przekonać, szczególnie po tym, jaki był wobec mnie troskliwy, gdy trafiłam do szpitala. Przyjechał specjalnie dla mnie, byle sprawdzić, jak się czułam, więc przyszła pora zacisnąć zęby i spojrzeć na niego innym okiem.
Na miejscu przywitało nas już spore grono zaproszonych gości. Od razu zaczęłam taksować wzrokiem tłum w poszukiwaniu Marcelli. Miała się pojawić z Pasquale'em, a ponieważ odkąd za niego wyszła w czerwcu, nie widziałyśmy się i jedynie kilkukrotnie zdołałam porozmawiać z nią przez telefon, byłam bardzo ciekawa, jak się faktycznie sprawy między nimi układały.
— Ariano! Aleś ty wyrosła! Na Boga, toż to dorosła panna! — wykrzyknęła moja babcia, na co szczerze się roześmiałam. — Piękna! Przepiękna dziewczyna!
Przytuliłam ją na przywitanie, cmoknęłam ją w policzek i odparłam:
— Daj spokój, babciu. Jestem wciąż tą samą osobą.
Pokręciła głową.
— Mam nadzieję, że ten młodzieniec od Berardino będzie cię nosił na rękach.
Zaśmiałam się sztucznie, bo nie byłabym tego taka pewna.
— O! — Babcia wskazała palcem tuż za mnie, więc powiodłam tam wzrokiem i od razu opadły mi ramiona. No nie. — Jest i ten cholerny lowelas.
Pognała do wkraczającego do pomieszczenia Hero, a ja wydęłam tylko wargi i pokręciłam głową. Czyli udany wieczór już miałam z głowy.
Babcia chyba miała do niego słabość, bo zawsze gdy nas odwiedzała, to koniecznie chciała widzieć się również z Hero. Być może było spowodowane to tym, że nie miał kontaktu ze swoimi dziadkami, a babcia zawsze była tą, która wszystkich do siebie garnęła i przytulała, byle wszyscy czuli się dobrze. Szczególnie, jeśli wokół siebie miała pokrzywdzone przez los osoby. Wtedy jej miłość wzrastała dziesięciokrotnie i jej prawdziwa rodzina odchodziła na dalszy plan. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że z wszystkich takich poturbowańców, Hero był jej ulubieńcem.
Ściskała go jak szalona i całowała w policzki, na co ten się tylko śmiał. Odwróciłam wzrok, nie chcąc zbyt długo się na niego gapić. Odkąd podarował mi tę kulę śnieżną, wieczór w wieczór, patrzyłam na nią przed zaśnięciem. I odnosiłam wrażenie, że z każdym kolejnym dniem jakiś kawałek mojego serca zaczynał topnieć pod wpływem tej błahej rutyny. Nie powinno mnie to tak zachwycać, ale jednocześnie nie potrafiłam tego powstrzymać. Cholerny Hero Otero. Romantyk od siedmiu boleści.
CZYTASZ
HERO ✔ || RIAMARE #3
RomanceTOM III SERII RIAMARE Można by powiedzieć, że los nie był dla Hero łaskawy, skoro w wieku zaledwie czterech lat stracił matkę, a ojciec całkowicie izolował go od świata zewnętrznego, byle nie poszedł w jego ślady. Upartość młodzieńca nie pozwoliła j...