『 ROZDZIAŁ 15 』

1.3K 85 6
                                    

ARIANA

Był już wrzesień, a ja grzebałam w ziemi w naszym ogrodzie, próbując zasadzić sadzonki białych piwonii. Miały one posłużyć do mojego bukietu ślubnego, jako że mama przyznała, że to była swego rodzaju tradycja w jej rodzinie. Każda kobieta sadziła swoje ulubione kwiaty w ogródku, by potem w odpowiednim dniu je zerwać. Jeżeli moje umrą, nie będzie mi przykro.

Dzieciaki były w szkole, więc nie musiałam się martwić, że te kaszaloty będą robiły mi jakieś psikusy, gdy będę odwrócona do nich tyłem. Tata śmigał jak zwykle po mieście, a mama krzątała się w domu, robiąc jesienne porządki. Mogłam zatem w ciszy pomyśleć, jak również wyżyć się za to, że Hero Otero doprowadził mnie do szewskiej pasji.

— Skarbie, nie biczuj tak tej ziemi, bo odetniesz tym nieszczęsnym kwiatom wszystkie korzonki.

Zatrzymałam swój mały szpadelek tuż przy uchu, nim ponownie się nim zamachnęłam. Nie dało się ukryć, że w mojej wyobraźni przemienił się on w sztylet, a głupia ziemia robiła za pewnego obłąkańca.

Wzięłam głęboki oddech i odłożyłam swoje narzędzie zbrodni na bok, po czym czule poprawiłam wokół roślinki ziemię. Tak czule, że w moim umyśle wisiał obraz, gdzie tą ziemią były oczy jednego kretyna.

Mama przyklęknęła obok mnie i odsunęła moje wściekłe ręce, by samej poprawić ziemię. Sięgnęła po konewkę stojącą obok mnie i podlała kwiatek.

— Na pewno ślicznie wyrośnie — powiedziała lekko podekscytowanym głosem. — W końcu z pewnością włożyłaś w jego zasadzenie wiele miłości.

Och, mamo, gdybyś ty wiedziała.

Przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała mnie w skroń.

— Już przerobiłaś kolejny materiał matematyki na dziś?

Pokiwałam bezwiednie głową. Przerobiłam nawet więcej niż powinnam, a i tak nie zdołało mnie to uspokoić. Skoro nawet cyferki już na mnie nie działały, to oznaczało to, że naprawdę byłam wściekła.

— To dobrze, bo dzwonił Pasquale. — A to ci nowość. — Marcella chciała z tobą porozmawiać.

— W końcu pozwolił jej wyjść z piwnicy? — rzuciłam bez namysłu.

Mama przewróciła oczami i żachnęła się.

— Ale masz poczucie humoru, kochanie.

— Nie rozumiem, dlaczego musiałam czekać aż trzy miesiące, by porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Co za jaskiniowiec.

— Może mieli ku temu powód. — Insynuacja w jej głosie sprawiła, że się skrzywiłam.

— Oby nie.

Podniosłam się z miejsca i ruszyłam za mamą do domu. Marcella trzy miesiące temu stała się żoną tego dupka i od tamtej pory nasz kontakt był na poziomie zerowym. Facet naprawdę był palantem. Kiedy próbowałam się do niej dodzwonić, to okazało się, że taki numer już nie istnieje. Aha, i nawet nie mógł, jaśnie pan, mnie o tym poinformować.

Chociaż nie często się spotykałyśmy z Marcellą, bo chodziłyśmy do innych szkół i jedynie mogłyśmy rozmawiać przez telefon i spotykać się na jakichś wydarzeniach, to łączyła mnie z nią naprawdę bliska relacja. W tym parszywym świecie miałam chociaż jedną osobę, której szczerze mogłam się wyżalić, bo miała takie samo podejście do tego wszystkiego, co ja.

Zabrałam swój telefon z blatu kuchennego i ruszyłam na górę. Całe szczęście, że usunęłam te wszystkie głupie SMSy od Hero, bo jeśli mama by je zauważyła, to miałabym przerąbane. Jeszcze by pomyślała, że na niego lecę. NIGDY W ŻYCIU.

HERO ✔ || RIAMARE #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz