Być może fajnie by było spędzić czas z Barbarą, ale... jeśli mają po prostu opalać się na plaży, to ja się tam zanudzę na śmierć. Dlatego też oczywistym dla mnie wyborem było, by wybrać się z Kazuhą i Gorou na latarnię i kolejną przygodę.
-Wybacz Barbara, ale chyba jednak pójdę z Gorou- starałem się powiedzieć to w taki sposób, by nie było jej przykro.
-Okej, nie szkodzi przecież- zaśmiała się- Myślę, że z Fischl też miło spędzę czas. To do zobaczenia później!
Pożegnałem się z nią i cieszyłem, że nie ma mi tego za złe. No ale ona przecież nie jest tym typem osoby... i rozumie, że wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi.
Tak jak planowaliśmy, poszedłem z tamtą dwójką w stronę latarni.-Hej, Gorou...- zagadałem- Co zrobimy, jeśli okaże się, że jakiś ląd jest całkiem blisko?
-Co zrobimy? Postaramy się ustalić co to za ląd i stąd uciec- odpowiedział.
-Ale jak zamierzasz uciec przez morze?
-No... popłynąć wpław.
-Eh, Gorou, chyba nie każdy da radę to zrobić- stwierdził Kazuha- Nawet zakładając, że każdy z nas umie pływać, to jednak nie koniecznie każdy fizycznie dałby radę przepłynąć taki spory kawałek. Prawdopodobieństwo, że ktoś przy tym utonie jest zbyt duże.
-Bo oczywiście... nie planowałeś uciec sam, prawda?- musiałem dopytać.
-Nie no, co ty!- Gorou szybko potrząsnął głową w geście zaprzeczenia- Gdybym to zrobił, byłbym ostatnim gnojkiem, a to rola Diony.
Mnie i Kazuhę rozbawił ten komentarz.
-Ale Kazuha ma rację- myślał na głos- Popłynięcie stąd wpław to zły pomysł. Trzeba będzie opracować jakiś inny plan. Na przykład zbudowanie tratwy!
-Nie możemy, Monopaimon nas rozstrzela zanim zdążymy takową zbudować- przypomniał ostateczny samuraj- Swoją drogą zastanawiam się, czy nie rozstrzela nas za jakąkolwiek próbę ucieczki...
-Czyli... obmyślanie tego planu będzie dużo bardziej skomplikowane. Będzie trzeba jeszcze zadbać, by ona nas nie widziała...
Zamyśleni wchodziliśmy po krętych schodach latarni. Gdy byliśmy już u celu, Gorou złapał się za uszy. Przypuszczam, że mocny wiatr drażni go przez nie dużo bardziej niż nas...
-Ehh- westchnął zobaczywszy, że nic na to nie poradzi.
-Następnym razem załóż czapkę- zaśmiał się Kazuha, targając go po włosach i uszach.
Ciekawe, czy mi też dałby się pogłaskać, wyglądają bardzo miękko i puszyście...
-Okej, starczy tego dobrego- Gorou wyciągnął swoją lunetę- Pora zobaczyć, gdzie jesteśmy!
Przyłożył gadżet do swojego oka i zamknął drugie. Próbował bardzo intensywnie coś wypatrywać. Jednak nie wyglądał na zbyt zadowolonego...
-Co tam widzisz?- zapytałem.
Nic nie mówiąc, podał mi lunetę. Tak więc przyłożyłem ją do swojego oka, i... nic nie zobaczyłem. Dosłownie było czarno.
-To tylko ja, czy jest z nią jakiś problem?- zapytał mnie teraz Gorou.
-Też nic nie widzę...
-A sprawdzałeś, czy ona w ogóle działa?- dziwił się Kazuha.
-Oczywiście, że ją sprawdzałem! Jeszcze dziś rano działała!- zapewniał nas.
CZYTASZ
Genshinronpa 2: Welcome Hope
FanfictionUczniowie chcący rozpocząć edukację w Akademii Szczytu Nadziei, niespodziewanie lądują na tajemniczej wyspie. Wakacyjny raj, jakim zdaje się ona z początku być, niestety wcale nie istnieje, a życie bohaterów zmienia się w istne piekło. Jest to drug...