Rozdział IV | część 5

37 6 1
                                    

...
...
Ta wizja to...
To było moje prawdziwe wspomnienie?
Jestem w stanie w to uwierzyć. Czuje, że... to jest coś mojego, coś, co powinienem mieć od początku. To nie było do końca jak po prostu "oglądanie", ja naprawdę tam byłem. I dlatego jestem tak... przerażony.
Rozpaczliwy krzyk Yoimiyi przywrócił mnie do rzeczywistości w najmniej przyjemny sposób. To chyba jest nawet gorsze niż pierwszy motyw, a teraz mamy pewność, że to, co widzieliśmy, naprawdę miało miejsce. Fischl ciężko dyszała i cała się trzęsła. Yanfei stała w takim szoku, że nawet nie mrugała. Kazuha zakrył usta dłonią i patrzył na kogoś z taką nienawiścią, że aż świeciły mu się oczy. Takiego wzroku nie doświadczyłem nawet podczas jego choroby. Na jakiego nieszczęśnika on się tak patrzy? Wydaje mi się, że... na Raiden. Dlaczego? Czy widział z nią jakieś wspomnienie? No tak, pewnie każdy z nas widział co innego, dziwne by było, gdybyśmy posiadali takie same wspomnienia... to czyni to wszystko jeszcze bardziej przerażające. Chciałem odzyskać wspomnienia, ale teraz sądze, że chyba tego wolałbym nie pamiętać. Widać też, że to faktycznie tylko kawałek wspomnienia. Nie mam pojęcia dlaczego doszło do tamtej sytuacji, ani kiedy to było, i co było potem... dziwne uczucie.

-Hm... widzę, że zadziałało bezbłędnie!- stwierdziła Monopaimon po spojrzeniu się na nasze twarze- No to... ten. To tyle ode mnie! Bawcie się dobrze, adios!

I typowo, poleciała sobie.

-"BAWCIE SIĘ DOBRZE"?!- krzyknęła Yoimiya- JUŻ NIC NIE BĘDZIE DOBRZE, TO TOTALNIE WSZYSTKO ZMIENIA!

-Dlaczego Mondstadt... jest... takie...?- dygotała Amber. Czyżby zobaczyła coś podobnego do mojego wspomnienia? Też tam wtedy była?

-To naprawdę się wydarzyło...- odezwała się w końcu Yanfei pustym tonem- tak... to totalnie wszystko zmienia...

Raiden postanowiła wziąść sprawy w swoje ręce i wyszła na mównicę. Razem z nią wyszła też Eula, która bardzo starała się udawać, że niczego się nie boi. Nie wychodziło jej to jednak tak dobrze, jak tej koleżance.

-Em... więc...- Ei chyba nie do końca wiedziała, jak zacząć- bo... tak ogólnie to wiecie, wygląda na to, że dostaliśmy tylko część naszych wspomnień, zupełnie wyrwanych z kontekstu. Dużo rzeczy mogliśmy przez to źle zrozumieć, także moim... naszym zdaniem, trzeba się uspokoić i przestać panikować.

Nie jestem do końca pewien, jakbym miał źle zrozumieć wizję mojego rodzinnego miasta całego w ruinie i oblanego krwią...

-Wyrwane z kontekstu, co?- Kazuha się chyba trochę zdenerwował- Może mi jeszcze powiesz, że ogładałem film, i po prostu to jest cała istota wspomnienia?

-Znaczy... tak teoretycznie, to mogło się tak zdarzyć...- wtrąciła Eula.

-Bzdura! Wiem doskonale, że to się naprawdę wydarzyło. I ty tak tu na spokojnie chcesz nas powkręcać, co? A właśnie, skąd u ciebie ten spokój, u jako jedynej?- ewidentnie zwracał się do Raiden, nie do Euli.

-Po prostu myślimy racjonalnie- Ei z jakiegoś powodu mówiła też za niebieskowłosą- dobrze wiemy, że nie można się czegoś nadmiernie obawiać mając tak ograniczone informacje.

Biedna Ei... tak bardzo ukrywa te najgorsze emocje głęboko w sobie. Rozumiem, że być może teraz, bez Ayaki, chciała przejąć coś na kształt roli przewodniczącej i ogarnąć tą sytuację. Wygląda jednak na to, że wywołała tylko większy haos... mam nadzieję, że uda mi się z nią o tym szczerze porozmawiać, i nie będzie w sobie tego dusić aż doprowadzi się do szaleństwa, jak Kazuha.

-Powiedz mi, Bennecie... co ujrzałeś w swej tragicznej wizji?- Fischl musiała złapać się za moje ramię, by z tych emocji nie zasłabnąć.

-Byłem na środku Mondstadt... wszystko było we krwi, wszędzie unosił się pył, były martwe ciała...- chwyciłem dziewczynę i jej pomogłem. I możliwe też, że trochę sobie przy okazji.

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz