Rozdział III | część 8

48 5 0
                                    

-Panienka się zapytuje, czy może tytuł tej książki to nie był "Przygody Wesołej Choineczki"?- Oz po raz kolejny podleciał do mnie z pytaniem.

Przyniósł ze sobą jakąś książeczkę dla malutkich dzieci, w której było ilustracji więcej niż tekstu, a do tego nie miała kartek, tylko strony były z grubej tektury. Zastanawiałem się, co musiała sobie pomyśleć o mnie Fischl, gdy zobaczyła to coś, i stwierdziła, że może chodzi mi o to.

-Nie nie nie, to z pewnością nie jest to- szybko zaprzeczyłem- moja książka na pewno nie jest dla małych dzieci!

-Jednak jej tytuł w sumie...

-Jej tytuł ma mylić czytelnika, że będzie to słodka i cukierkowa opowieść! A tak naprawdę mają tam być brutalne zwroty akcji... tak słyszałem.

-Dobrze, rozumiem.

No i poleciał spowrotem. Eh... niedługo skończę regał numer pięć, i chyba będzie to koniec na dziś, jest już prawie wieczór. Nikt nigdy nie powiedział, że szukanie dziennika będzie proste. Dobrze wiedzieć, że dzienny limit to pięć regałów, a przecież jutro też tu wrócę. Tylko oby bez Fischl...

-Bennecie, obawiam się, że obiekt twoich pragnień jest skryty w miejscu niedostępnym nawet dla mojego trzeciego oka- dziewczyna przywlokła się w końcu do mnie, wyraźnie zmęczona.

-Tak... ciężko znaleźć jedną konkretną książkę znając tylko jej tytuł pośród tego wszystkiego- westchnąłem- chyba dam sobie spokój...

-Pewien żeś, poddając się?

-Cóż...

Chciałem powiedzieć, że tak, ale gdybym jutro tu jednak przyszedł i znowu mnie tu zobaczyła, to kłamstwo mogłoby wyjść na jaw.

-Więc... nie jestem pewien- powiedziałem w końcu- ale puki co...

-W razie czego pamiętaj, że zawsze służymy pomocą- zadeklarował Oz.

Jednak naprawdę, wolałbym nie. Może Fischl na jutrzejszy dzień wylosuje swoją zmianę, a ja akurat nie, to będę miał wolną rękę. Chociaż znając mojego pecha, to pewnie nie stanie się tak, jak ja chcę.

-Do wschodu księżyca dysponujemy jeszcze odrobiną czasu. Może tenże czas spędzimy jeszcze... razem?- zaproponowała dziewczyna.

-W sumie... to moglibyśmy iść na plażę- zgodziłem się, bo stwierdziłem, że trochę relaksu się nam przyda.

-Świetnie! A więc, którą plażę byś preferował?

-Tą... na pierwszej wyspie.

Wybór padł na tą, gdyż w domku na plaży na drugiej wyspie wydarzyło się przecież morderstwo... w pobliżu tego miejsca nie mógłbym się raczej zrelaksować. To normalna reakcja, czy jestem nad wyraz wrażliwy?

-Rozumiem. Zmierzajmy zatem.

Nie wiem, czy to może tylko ja, ale tak mi się zdaje, że na dworze jest jakoś cieplej niż było... może to efekt tego, że cały dzień siedziałem w bibliotece, która była klimatyzowana? Mam tylko nadzieję, że nie dostaję gorączki, ale puki co, to czuje się dobrze.

-Też ci się wydaje, że jest tak jakoś... cieplej?- zapytałem się Fischl.

Zanim mi odpowiedziała, to po raz kolejny tego dnia jej twarz spowił rumieniec. A może ona gorączkuje? To chyba nie jest normalne, by robić to tak często... ale przecież Oz siedzi często na jej głowie albo na rękach, a biorąc pod uwagę, jakie wysokie temperatury ciała osiągają chorzy, to chyba by zaraz zauważył... A on się śmiał w najlepsze, podleciał do mnie, i stuknął głową w moje czoło.

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz