Rozdział VI | część 4

43 4 0
                                    

Stałem jak wryty i naprawdę nie wiedziałem, co powiedzieć.

-T-ty jesteś... czym...?- wydukałem.

-Nadzorcą zabójczej gry- powtórzyła.

-Czyli... mastermindem?!

-Nazywaj to jak chcesz.

Nie. Nie wierzę. Nie wierzę w to, co się teraz przedemną dzieje. Czułem, że mogę zaraz zemdleć przez to, że moje serce bije zdecydowanie za szybko. Brakuje mi powietrza. Muszę się jakoś uspokoić...

-Powiedz, że żartujesz!- zawyłem.

-Nie, Bennett. Nie żartuję, wybacz.

Nie nie nie nie nie nie nie! To się naprawdę dzieje?! Proszę, niech to będzie tylko zły sen! Zamknąłem oczy i starałem się z całej siły powrócić do rzeczywistego świata... ale nic z tego. To jest nasz rzeczywisty świat.

-NIE WIERZĘ!- wykrzyknąłem- TO OD POCZĄTKU BYŁAŚ TY! PRZEZ TEN CAŁY CZAS UDAWAŁAŚ! PRZEZ TEN CAŁY CZAS MIELIŚMY CIĘ POD NOSEM! TY... TY...

Nie broniła się, tylko patrzyła w ziemię. Ciężko mi było ocenić jej wyraz twarzy.

-MYŚLAŁEM, ŻE JESTEŚ NASZĄ PRZYJACIÓŁKĄ!- w oczach zacząłem mieć łzy- CAŁY CZAS W CIEBIE WIERZYŁEM, NAWET, JEŚLI WSZYSCY INNI SIĘ OD CIEBIE ODWRÓCILI! YOIMIYA MIAŁA RACJĘ, KAZUHA MIAŁ RACJĘ! ON I GOROU TO MIELI RACJĘ JUŻ OD SAMEGO POCZĄTKU, BY SIĘ DO CIEBIE NIE ZBLIŻAĆ! ŻAŁUJĘ, ŻE DO CIEBIE ZAGADAŁEM, ŻAŁUJĘ, ŻE CIĘ BRONIŁEM! POMAGAŁAŚ NAM PRZY ŚLEDZTWACH, I BYŁAŚ BARDZO MIŁA, MYŚLAŁEM, ŻE PO PROSTU ŹLE CIĘ ROZUMIEJĄ, ALE TO WSZYSTKO NIE PRAWDA! NIE WIERZĘ W TO! JAK MOGŁAŚ?!

Wykrzykując tą całą długą wypowiedź trochę się zdyszałem. Przez cały ten czas Raiden nawet się nie poruszyła. I wciąż się nie odzywała.

-I co... nic na to nie odpowiesz...?- zapytałem, gdy już trochę odpocząłem.

-Czy ty nie słuchałeś w ogóle tego, co przed chwilą mówiłam?- szepnęła- Nie jestem złą osobą... nigdy nie chciałam dla was źle...

-ALE ZABIŁAŚ BARBARĘ! A PRZED TEM SPRAWIŁAŚ, ŻE ZABIŁA GOROU! DOPROWADZIŁAŚ KAZUHĘ DO SAMOBÓJSTWA!

Gdy zmierzyłem się z tym, z czym i kim mam naprawdę do czynienia... już żadna filozofia nie dostanie mojego zrozumienia. Skoro ona mówi, że Ostatki Rozpaczy są złe, a mastermind, czyli ona, jest dobra... a jest zła... oznacza to tyle, że dla nas Ostatki Rozpaczy są dobre. Jak to dobrze, że się zorientowałem na czas!

-Ostatki Rozpaczy są dobre, to ty jesteś zła- powiedziałem jej.

Dopiero teraz raczyła podnieść na mnie swój przerażony wzrok. Tak, pewnie też miałbym taki wyraz twarzy, gdybym przegrał coś tak dużego.

-Wieczność nigdy nie była temu pisana... muszę się z tym pogodzić- westchnęła- chociaż... boli...

-Mając tyle złego na karku też by mnie bolało, i to jak- popatrzyłem na nią z pogardą, gdy ona z bezsilności aż upadła na kolana- no? I co? I co teraz zrobisz?

Chciałem ją kopnąć, ale zachowałem w sobie resztki przyzwoitości, mastermind czy nie, to wciąż jest kobieta. Ale byłem wściekły, strasznie wściekły. I smutny jednocześnie. A ona milczała przez dłuższą chwilę. Gdy, jak przypuszczam, trochę się uspokoiła, znów z dawnym opanowaniem, powiedziała:

-Słuchaj, będę grać w otwarte karty, skoro się już przyznałam. Uspokoiłeś się już?

-Wiesz no... w furii nie jestem, ale wciąż jestem zły... no i teraz akurat się zastanawiam, co ja tak właściwie mam z tobą zrobić...

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz