Zanim jednak zdążyłem wejść do mojego domku, to zobaczyłem Kazuhe, który pewnie właśnie wracał ze swoich poszukiwań. Chciałem z nim jak najszybciej porozmawiać, na przykład w sprawie tej broni, ale też jak mu poszły poszukiwania. Zmartwiła mnie jego mina... chyba dziś też nic z tego.
-Hej Kazuha, jak tam poszukiwania?- tonem głosu starałem się go rozweselić.
-Bennett... ja już zaczynam myśleć, że to nie ma sensu...- odpowiedział zrozpaczony- wiesz ile dziś miejsc przeszukałem? Byłem prawie wszędzie, jestem taki zmęczony...
-Po takich poszukiwaniach nic dziwnego, że jesteś zmęczony. Powinieneś iść się położyć, nie wyglądasz zbyt dobrze.
-Zmęczenie to jedno... a to, że tracę nadzieję, to drugie- schował twarz w dłonie- próbowałem się wejść do zamku Monopaimon, ale bezskutecznie. Zostają też jeszcze ruiny na drugiej wyspie... dwa miejsca, gdzie nie mogę za nic się dostać. W jednym z nich musi być ten dziennik... a może wcale nie? Może mastermind trzyma go cały czas przy sobie i znalezienie go jest niemożliwe?
-Definitywnie potrzebujesz odpoczynku...
-Zresztą, do tych zamkniętych miejsc i tak się nie dostanę. To chyba koniec- w tym momencie zaczął płakać- ale nie mogę tego skończyć! Do mojego celu zostały poświęcone dwa życia! Zbyt cenne, by to porzucać, nawet jeśli to już nie ma sensu... ah... gdybym tylko wiedział, że to się tak skończy... gdybym tylko nie był taki głupi... to Xinyan i Ayaka może wciąż by żyły... Żałuję, tak bardzo żałuję! Ile bym dał, żeby móc cofnąć czas!
-No już, cicho, ciii...- przytuliłem go, bo był tak roztrzęsiony, że chyba tego potrzebował- jesteś przemęczony, jutro będzie lepiej, zobaczysz...
-Lepiej by było, gdyby dziewczyny wróciły do życia! Albo najlepiej, gdyby Gorou nigdy nie umarł. Eh, on... on napewno by się wściekł przez to wszystko, co zrobiłem! Czuję się jak ostatni śmieć, jak szkodnik, karaluch, który nie ma prawa żyć. Dlaczego nikt mnie jeszcze nie zabił?! Chciałbym... umrzeć.
-Proszę, nie mów tak...
-Przepraszam... przepraszam...
Pozwoliłem się mu wypłakać, ile potrzebował. Trochę to trwało, ale czego się nie robi dla przyjaciół? Teraz Kazuha potrzebuje dużego wsparcia. Puściłem go dopiero, gdy widziałem, że już się uspokoił.
-Tak... dla Xinyan i Ayaki nie mogę się poddać, choćby nie wiem co- otarł sobie łzy- muszę do końca jakoś wierzyć, że mogę pokonać masterminda. Albo przynajmniej udawać, że w to wierzę.
-Ja też w to wierzę, Kazuha. I będę starał się tobie pomóc, jeśli tylko będziesz potrzebował.
-Dzięki, Bennett... za wszystko. Jeśli umrzesz, to nie wiem, co ze sobą zrobię, więc proszę, nie rób tego. Dobranoc.
Już szedł do siebie, ale przecież nie zapytałem się go o tą broń... wahałem się, czy teraz jest na to odpowiedni moment.
-Um, Kazuha, jeszcze jedna sprawa...
-Tak?- na szczęście mnie usłyszał i się odwrócił.
-Ze strzelnicy zniknął jeden pistolet... wiesz coś na ten temat?
W tym momencie Kazuha wyjął zapewne właśnie ten zaginiony pistolet... no tak, po tym wszystkim, moje przypuszczenia okazały się być słuszne.
-Po co ci to?- podszedłem do niego, z intencją zabrania mu broni- Lepiej będzie, jeśli to oddasz...
-Muszę przynajmniej udawać, że wierzę, że mogę pokonać masterminda- nie dał mi tego złapać, bo zabrał ręke do góry.
-Ja nie wiem, czy to bezpieczne po tym, jak mówiłeś, że chcesz umrzeć. Po prostu się martwię, oddaj mi to- nawet, gdy trzymał rękę w górze, miałem szansę mu to zabrać, bo jest niższy, ale nie chciałem się z nim siłować.
CZYTASZ
Genshinronpa 2: Welcome Hope
FanfictionUczniowie chcący rozpocząć edukację w Akademii Szczytu Nadziei, niespodziewanie lądują na tajemniczej wyspie. Wakacyjny raj, jakim zdaje się ona z początku być, niestety wcale nie istnieje, a życie bohaterów zmienia się w istne piekło. Jest to drug...