Rozdział VI | część 3

40 6 1
                                    

Oh, wygląda na to, że zasnąłem całkiem niespodziewanie. Na szczęście jednak nie zapomniałem o rzeczach, o których wczoraj myślałem. A ostatnią myślą było to, by... by pójść pogadać z Yanfei i tym razem jej nie odpuścić. Chętnie zrobię to od razu, tylko może najpierw zajrzę do Fischl, czy u niej wszystko jest w porządku. Po wstępnym ogarnięciu się, zaraz wyruszyłem pod jej domek.

-Oh witaj w ten nowy, wstający dzień- przywitała się, gdy tylko mi otworzyła.

-Jak się spało?

-Wyśmienicie, bez żadnych nawiedzających mnie tajemniczych zjaw, hehe.

-Jakich zjaw...?

-Panienka żartuje- zaśmiał się Oz.

-Bennecie, czy wyruszasz może teraz w celu zjedzenia pierwszego posiłku w tym nowym okresie słońca w górze?- zapytała.

-Więc... najpierw chciałem pójść do Yanfei- wyjaśniłem- mam do niej naprawdę ważną sprawę.

-Masz moje zrozumienie. Zatem udam się spożyć posiłek sama.

-Dzięki.

Po tym się rozdzieliliśmy. Ona poszła do restauracji, ja natomiast do domku Yanfei. Gdy mi otworzyła, to natychmiast wpakowałem się do środka zamykając drzwi, oraz się o nie opierając.

-Coś się stało?- była mocno zaskoczona- Haha, chyba nie będziesz próbował mnie zabić?

-Nie...- odpowiedziałem- po prostu chce z tobą pogadać. Być może zadam ci kilka niewygodnych pytań, więc chcę się upewnić, że nie wyjdziesz.

-Oh? Ciekawe...- skrzyżowała ręce, ale widziałem, że jedną ukradkiem sięga gdzieś dalej. Pewnie po pistolet, nie ufa mi...- o czym chcesz gadać?

-Yanfei, wiem, że coś ukrywasz- postawiłem sprawę jasno- wczoraj, gdy rozmawiałem z tobą na temat ostatniej rozmowy z Kazuhą. Jestem pewny, że nie powiedziałaś mi szczegółów specjalnie. Takie same spostrzeżenia miał Kazuha, gdy gadaliśmy z tobą na temat tej teczki z danymi na temat masakry adepti. Też coś ukryłaś specjalnie. Do tego ostatecznie wciąż nie dostaliśmy odpowiedzi, dlaczego w ogóle akurat ty nosisz ze sobą broń.

-...

-Powiedz... czy to ma coś wspólnego ze śmiercią Kazuhy? To, że nie chcesz mi powiedzieć, o czym dokładnie rozmawialiście...

Wciąż milczała, patrząc się w podłogę.

-Czyli jest coś na rzeczy...- wywnioskowałem po jej reakcji- Yanfei, odpowiedz. Nie wyjdę stąd, dopóki tego nie zrobisz. Mogę stać tutaj cały dzień, a nawet dwa! Tym razem ci nie odpuszczę.

-...

-Yanfei, ja tylko... chciałbym nie myśleć o tym, że muszę cię podejrzewać o coś złego. Że wszystko jest logicznie spójne i ty... możesz wcale nie być jedną z nas.

-Nie jestem jedną z was- w końcu odpowiedziała.

-He?

W tym momencie wyciągnęła swój pistolet i wycelowała go centralnie w kierunku mojej głowy. Serce w tym momencie mi stanęło, nie spodziewałem się, że ona jest w stanie mi coś takiego zrobić. Zacząłem tak strasznie żałować tego, że się na to zdecydowałem, a przez myśli już przechodziły mi pomysły na ostatnie słowa.

-Bennett... jak myślisz, kto tak naprawdę jest tym złym?- zapytała, patrząc mi prosto w oczy- Mastermind... czy wy?

-O-o czym ty mówisz?!

Po tych krótkich słowach, zamiast wystrzelić, to opuściła broń, patrząc się na mnie nadal dokładnie w ten sam sposób. Korzystając z okazji, uciekłem natychmiast z jej domku, nawet za wiele nie myśląc. Schowałem się u siebie, barykadując drzwi swoim ciałem, chociaż nikt mnie przecież nie gonił. Usiadłem i schowałem twarz w dłonie. Muszę się uspokoić, wdech i wydech, wdech i wydech... eh... Eh! Przecież miałem jej nie odpuścić i nie wychodzić, dopóki nie odpowie mi na moje pytanie! A ja i tak uciekłem! No ale chciała mnie zabić... a może tylko nastraszyć? Jeśli tak, to się jej udało! Czy ona naprawdę byłaby w stanie do mnie wystrzelić? A może właśnie tak! Przecież coś ukrywa! I ukrywa to tak bardzo, że była gotowa mnie zabić! Przepraszam Yanfei, ale przez twoje zachowanie coraz bardziej zaczynam myśleć, że możesz być mastermindem! Ale... chwila. Czy ona właśnie zasugerowała, że mastermind nie musi być zły? Hm... to... ciekawe. Jednak przecież osoba, która zbiera ludzi na odludną wyspę i każe im się zabijać musi być zła, nie ma innej opcji! Jednak też... wspomniała, że jak nie mastermind, to my jesteśmy źli, tak zrozumiałem... nawet, jeśli kilkoro z nas było mordercami, to nikogo by przecież nie zabili, gdyby nie mastermind, nawet nie ma co porównywać! A może... może to jakaś dziwna filozofia Junko Enoshimy? I dlatego są w stanie z zimną krwią robić takie okropne rzeczy, bo działają według niej i myślą, że robią coś dobrego unicestwiając złych? No ale... co w nas złego? Jeśli odwróciły sobie definicje dobra i zła... eh, to nie ma sensu! A może... a może Gorou miał rację, gdy się zastanawiał? Gdy się zastanawiał nad tym, czy Ostatki Rozpaczy nie działają w imię większego dobra... ale... to wtedy burzy cały światopogląd. Chwila! Czy Yanfei wczoraj nie mówiła, że Kazuha jej wspominał o jego zburzonym światopoglądzie?! I kryzysie tożsamości... Być może Yanfei tym pytaniem odpowiedziała na moje nieco metaforycznie! Czy ja to dobrze zinterpretowałem? Czy właśnie mam istotny trop?

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz