Rozdział II | Koniec

54 4 0
                                    

-Skończyliście już, czyż nieeee?- Monopaimon w tym momencie się odezwała- ŚWIETNIE! W takim razie, znaczy, że to... CZAS NA GŁOSOWANIE!

A więc... znowu, to czas by zagłosować i kogoś skazać. Miałem nadzieję, że już nigdy nie będę musiał tego robić... tak bardzo szkoda mi Ayaki... Thoma i Diona właśnie zalewają się łzami, nasza przewodnicząca wciąż stara się uśmiechać, ale też widać jej łzy płynące po policzku... Ten widok jest tak okropnie smutny. To wszystko nigdy nie powinno się wydarzyć... nigdy.
Gdy już wszyscy oddaliśmy głosy, raczej spodziewałem się tego, że wygra Ayaka, i że będzie to dobry werdykt. W końcu tak właśnie ustaliliśmy, prawda? Że tak to wszystko było... Aczkolwiek Thoma mimo wszystko dostał dwa głosy. Zgaduję, że od siebie samego i może od Diony? Ci to chyba na Ayakę nie zagłosują choćby i zbrodnia dokonała się przed nimi... no tak, w prawdzie w wypadku Thomy prawie tak właśnie było. Gdyby tylko nie ta kartka Kazuhy...

-Wygląda na to, że zagłosowaliście dobrze!- oznajmiła Monopaimon- Zabójcą Xinyan jest Ayaka, Ostateczna Dziedziczka!

-AYAKA, DLACZEGOOOO?!- Diona zaczęła płakać jeszcze bardziej, zupełnie jakby w jednej chwili zawalił się jej świat- DLACZEGO TAK BARDZO CHCIAŁAŚ RATOWAĆ THOMĘ?! CZY NIE ROZUMIESZ, ŻE CIEBIE POTRZEBUJEMY DUŻO BARDZIEJ?! Ja ciebie... potrzebuję...

-Kimkolwiek nie byłby dla mnie Thoma, to nie jest w porządku wymagać od kogoś, by narażał dla ciebie życie, jeśli sam możesz sprawę załatwić...- Ayaka starała się jej spokojnie to wyjaśnić- To ja jestem przewodniczącą, i to był mój obowiązek, nie Thomy.

-To w porządku, by wymagać tego ode mnie...- szlochał Thoma- Przecież wiesz, że dla mnie to żaden problem się dla ciebie poświęcić... Dlaczego ty... musiałaś tak postąpić...? No dlaczego...?

-Może dla ciebie nie byłby to problem, ale dla mnie tak... Thoma, ja nie mogłabym pozwolić ci umrzeć...

-Ale ja dosłownie żyje po to, by w ostateczności ochronić cię za wszelką cenę... tak po prostu je...

-NIE OBCHODZI MNIE TO!- rozemocjowana, podniosła głos- NIC MNIE NIE OBCHODZI! Ja po prostu nie byłabym w stanie żyć z myślą, że ciebie poświęciłam, rozumiesz?!

-ALE BEZ CIEBIE JA I TAK NIC NIE ZNACZĘ! Ty zupełnie nie rozumiesz, w jakiej sytuacji mnie stawiasz... jak umrzesz... to co ja mam ze sobą zrobić...?

Wszyscy przysłuchiwaliśmy się prawdopodobnie ostatniej, pełnej emocji rozmowie tej dwójki. Byłaby to naprawdę dobra scena, gdyby był to film... ale to nie jest film. To rzeczywistość. A przez to, po mału staje się to emocjonalnie nie do zniesienia. Ściskam kurczowo swoją kamizelkę i cały się trzęse... Niektórzy też się wzruszyli... i nikt nie śmiał im przerwać.

-Thoma...- Ayaka ponownie próbowała się uspokoić- nigdy nie byłeś dla mnie po prostu "sługą", czy "pomocą domową", wiesz? I nigdy nie uważałam się za jakąś twoją "panią". Przede wszystkim jesteś dla mnie... najlepszym przyjacielem... i rodziną, wiesz?

-S-słudzy potrzebują swoich pań, by ich egzystencja m-miała znaczenie...- nieśmiało wtrąciła Fischl.

-To... nie do końca tak jest- odpowiedział na to Thoma- ja... nie potrzebuję mieć... pani. Ja... potrzebuję ciebie, Ayaka. Po prostu ciebie.

Gdy jej to mówił, to patrzył się jej w oczy, ale gdy skończył, to odwrócił głowę zaczerwieniony jeszcze bardziej, i zapłakany jeszcze bardziej. Być może to dlatego, że przez te łzy i tak nie bardzo mógł ją zobaczyć. A Ayaka... najpierw stała zdziwiona, a później też zaczęła się trząść i płakać bardziej. Całkiem straciła nad sobą panowanie.

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz