Rozdział II | część 5

40 5 0
                                    

Kontynuowanie dalszej konwersacji niestety nie było możliwe, bo z kuchni usłyszeliśmy jakiś głośny huk. A później drugi. A później muzykę, oraz krzyki Thomy "Nie, Xinyan! Zostaw to!", oraz przerażony krzyk Fischl. Ja i Kazuha patrzyliśmy się w stronę drzwi, tylko domyślając się, co się może tam tak dokładnie dziać, bo żaden z nas nie chciał zbytnio tam wchodzić osobiście. Po kolejnych piskach Ostatecznej Cosplayerki i ostrzeżeniach Oz'a, typu "Nie rób tak, to niebezpieczne!", oraz coraz to głośniejszych oznak niezadowolenia Thomy, drzwi się otworzyły, a ów chłopak wyszedł przez nie, z Xinyan na rękach. Postawił ją przed wejściem, i powiedział:

-Wybacz Xinyan, ale jestem zmuszony wyrzucić cię z kuchni, ze wzgląd na zdrowie i życie ogółu- w tym momencie zauważył, że przyszedł też Ostateczny Samuraj- O, Kazuha! Ty pomożesz zamiast tego, chodź!

I tym razem wziął go pod ramię i wprowadził do kuchni, zanim ten w ogóle zdążył zaprotestować. Cóż, gdybym tylko mógł, to ja bym poszedł pomóc... ale lepiej nie ryzykować.

-Normalnie wygonił mnie z kuchni!- Xinyan siedziała na podłodze i była dosyć niepocieszona- bardzo nie-rock 'n' roll'owo...

-A co ty tak w ogóle zrobiłaś...?- byłem ciekawy.

-Chciałam upiec mięso ogniem z mojej gitary... ale całkiem zapomniałam, że wizje nam nie działają, i... wyszło trochę gorzej niż przypuszczałam...

-Cóż... z dwojga złego, przynajmniej nic nie poszło z dymem.

Chciałem ją jakoś rozweselić i zaproponować, że zamiast tego możemy porobić coś innego i też pomóc. Więc chyba najlepiej będzie pójść się zapytać Ayaki, co jeszcze ewentualnie jest do roboty.

-No, ale nie martw się!- wyciągnąłem do niej rękę, by pomóc wstać- pójdziemy do Ayaki, może ona potrzebuje pomocy... albo Diona, ale w to akurat wątpie...

-Okej, to chodźmy!- od razu się ożywiła i podniosła się sama, zupełnie ignorując moją dłoń, przez co poczułem się jak głupek.

Tak czy inaczej, wróciliśmy się na drugą wyspę, w okolice kasyna. Tak sobie myślę, że jak Thoma, Kazuha i Fischl skończą przygotowywać jedzenie, to prawdopodobnie będzie już można rozpocząć imprezę, w końcu już praktycznie wieczór.
W kasynie zastaliśmy Ayakę, której jak się okazało, pomagała już Mona. Przygotowywały salę, znaczy się, zrobiły lekkie przemeblowanie, by było wygodniej ułożyć jedzenie na stołach, oraz by było łatwiej się tu poruszać. Zamiotły też trochę kurz z podłogi. Zdaje się, iż uznały, że ozdoby są zbędne.

-Hej! Potrzebujecie pomocy?- zapytałem przy wejściu.

-Nie, w zasadzie już prawie skończyłyśmy- odpowiedziała mi Mona.

-Nie mieliście przypadkiem pomagać Thomie w kuchni?- przypomniała sobie Ayaka.

-Kazuha i Fischl mu pomagają, więc chyba jest tam już wystarczająco osób...- uznałem, że nie ma sensu opowiadać całej historii.

-Ah, rozumiem. No skoro tak... to wygląda, że na tą chwilę chyba nie ma nic więcej do roboty.

Staliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy, co widać Xinyan bardzo przeszkadzało, tak więc tupiąc lekko nogą, rozglądała się na wszystkie strony, aż w końcu nie wytrzymała i powiedziała:

-Ale ktoś musi przynieść z kuchni to jedzenie! Pewnie jest już prawie gotowe! Idę!

No i faktycznie sobie poszła. Mam tylko nadzieję, że Thoma jej znowu nie wyrzuci, i, że nie wyniknie z tego żadna kłótnia.

-O, to pójdę z tobą, poczekaj!- zaoferowała się Mona, i też wyszła.

-Więc naprawdę wszystko już gotowe?- zapytałem się Ayaki z nutką nadzieji w głosie, że może jest jeszcze dla mnie coś do roboty. Oczywiście coś, co dałbym radę zrobić.

Genshinronpa 2: Welcome HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz