[21] Brat i nieporozumienie

228 22 2
                                    

Minęły 2 miesiące...

Wiele się pozmieniało w życiu kobiety. 

Okazało się, że jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy jechali na targi piekarzy. Jej ojciec zmarł na miejscu wypadku, natomiast matka w szpitalu na stole operacyjnym. Pogrzeb odbył się 3 dni później, cała rodzina się zjechała. Oprócz jednej osoby, jej brata. 

Ma on na imię Will, ma obecnie 26 lat, w wieku 18 lat zerwał kontakt  z rodzicami i wyprowadził się do Chin, przez jakiś czas utrzymywał kontakt z siostrą, lecz z czasem uległ on pogorszeniu.  Nie widzieli się od 8 lat, Marinette obserwowała go na portalach społecznościowych, skąd wiedziała jak obecnie wygląda i że w dalszym ciągu mieszka w Chinach. Nikt nie wiedział, że ma ona brata. W końcu miała wtedy 10 lat, gdy wyjechał, a swoich obecnych przyjaciół poznała później. Miała jednak żal do chłopaka, że nawet nie przyjechał na pogrzeb dać jej chodź odrobinę wsparcia.

Przez ten czas Adrien wraz z mulatami bardzo się o nią troszczyli. Blondyn wziął wolne w pracy, aby być przy niej cały czas i nie zostawić jej samej. 

Stan psychiczny kobiety również nie należał do najlepszych. Za namową Adriena chodziła 2 razy w tygodniu do psychologa. Pomagały jej te spotkania, po 2 tygodniach terapii poczuła się lepiej, zaczęła się uśmiechać, może nie zbyt często, ale jednak. Nie siedziała już całymi dniami patrząc w jeden kąt, ignorując wszystkich. Zaczęła też w końcu jeść, co bardzo ucieszyło chłopaka, gdyż przez ten czas bardzo schudła co jak on uważał nie było zdrowe.

Po 2 miesiącach terapii zaczęła w końcu normalnie funkcjonować, Adrien wrócił do pracy, a ona miała jeszcze tydzień wolnego. 

Właśnie znajdowała się w mieszkaniu rodziców, siedziała na kanapie w salonie i przeglądała rodzinny album. Miała czasem gorsze dni, gdzie wspominała wszystkie chwile spędzone w gronie rodziny, wszystkie święta, urodziny, spotkania rodzinne w towarzystwie znienawidzonych ciotek. Na samo to wspomnienie uśmiechnęła się delikatnie.

-Marinette, jak się czujesz? - usłyszała piskliwy głos swojej kwami.

-Dobrze, po prostu musiałam sobie przejrzeć te zdjęcia - odparła odkładając album na niski, drewniany stolik obok kanapy. - Chcesz makaronika? - zapytała udając się w stronę kuchni.

-Wsumie to energia mi się przyda, po ostatniej akcji zapomniałaś mi dać jedzenie - powiedziała cichutko, lecz dziewczyna to słyszała.

-Przepraszam Tikki! - oznajmiła błagającym głosem po czym uderzyła się w czoło dłonią. - Jak mogłam o tym zapomnieć!

-Spokojnie, to nie twoja wina, masz teraz ważniejsze zmartwienia.

-Tak czy siak, proszę - podała jej ciastko.

Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzała zdziwiła na swoją kwami.

-Adrien wrócił tak wcześnie? - zapytała zaskoczona.

-Przecież ma klucze - zauważyła kwami, delektując się makaronikiem.

-Może zgubił - odparła kobieta wzruszając ramionami.

Podeszła do drzwi, po czym je otworzyła. Kiedy zauważyłą osobę naprzeciwko wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.

-Em...cześć Mari... - przywitał się niepewnie łapiąc za kark.

-Will?! - zapytała zaskoczona, nie wierząc własnym oczom w to kto przed nią stoi.

Nie spodziewała się go tutaj, nie widzieli się tyle lat, a on nagle jakby nigdy nic przychodzi do niej. 

-Mogę wejść? - zapytał  przyglądając jej się badawczo.

-Tak - odparła po czym wpuściła go do mieszkania. 

Kiedy wszedł rozglądał się po ścianach, nic dziwnego w końcu od czasu jego wyjazdu mieszkanie przeszło gruntowny remont. 

-Dużo się tu pozmieniało - przyznał, po czym skierował wzrok na nią. - Zresztą tak jak ty. Ledwo cię poznałem.

-No nie powiem, sporo się zmieniło - westchnęła. - A jeśli mogę wiedzieć czemu wróciłeś?

On jedynie uśmiechnął się pod nosem.

-Wiesz, stwierdziłem, że już wystarczająco czasu spędziłem z dala od rodziny i chyba czas wrócić - odpowiedział. - A propo rodziny...gdzie są rodzice? W piekarni? - zapytał i zaczął iść do wcześniej wspomnianego miejsca, lecz fiołkowooka zatrzymała go ręką.

-Nie ma ich tam...

-Jak to? - zapytał patrząc na nią pytająco.

Ona spuściła jedynie głowę.

-Marinette -  powiedział głośniejszym tonem.

-Oni...n-nie żyją...-powiedziała drżącym głosem.

Chwilę stali w ciszy.

Will nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.

-Słucham? Dlaczego nic o tym nie wiedziałem? - zapytał z nutą nagany w głosie.

-Ciekawe jak miałam ci o tym powiedzieć?! - wybuchła zirytowana jego pretensjami. - Wyjechałeś z dnia na dzień, nie mieliśmy żadnego kontaktu, po ich śmierci zostałam sama, bez żadnego wsparcia rodziny, a teraz wracasz i masz jeszcze do mnie pretensje?!

-Wybacz, masz rację - przyznał cicho po chwili. - Kiedy to się stało?

-2 miesiące temu, zginęli w wypadku samochodowym.

-Jezu Marinette - mruknął i podszedł do niej po czym ją przytulił.

Na początku zaskoczona była jego zachowaniem, lecz po chwili wtuliła się w jego duży tors. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła rodzinną bliskość. Adrien ją wspierał i była mu za wszystko wdzięczna, ale potrzebowała rodziny. Musiała wybaczyć Willowi, w końcu tylko on jej został. 

Stali tak wtuleni w siebie, nagle drzwi od mieszkania się otworzyły, a w nich stanął blondyn. Gdy zauważył ich wtulonych w siebie był wściekły.

-Co tu się dzieje?!-zapytał zdenerwowany.

Rodzeństwo szybko od siebie odskoczyło i spojrzeli w jego kierunku.

-Adrien? - zapytała zaskoczona.

-Cześć jestem... - zaczął Will, lecz blondyn mu przerwał.

-Nie interesuje mnie kim jesteś idioto - warknął. - To dlatego nie miałaś czasu dzisiaj się spotkać? - zapytał z wyrzutami dziewczynę.

-O czym ty mówisz? - zapytała zaskoczona jego słowami.

-Widzę, że zamiast ze mna wolisz się spotykać z jakimś pajacem.

-Ej gościu, grzeczniej - upomniał  go Will lekko zirytowany jego postawą wobec Marinette.

-Nie będę wam przeszkadzał - wysyczał blondyn po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

-Adrien! - krzyknęła za nim ciemnowłosa.

-Kto to był? - zapytał mężczyzna.

-To Adrien mój chłopak - wytłumaczyła wzdychając. - Ale chyba pomyślał, że my jesteśmy razem.

-Leć za nim i mu to wytłumacz! - nakazał gwałtownie Will, co ona od razu uczyniła.

Wybiegła przed piekarnię, ale nigdzie nie było śladu po blondynie. Wzięła do ręki telefon i wybrała do niego numer, lecz model nie odbierał. Zrezygnowana westchnęła i weszła z powrotem do domu.

-I co? - zapytał ją brat wstając z kanapy.

-I nic...nie ma go...

Dlaczego To Robisz? || Miraculous ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz